niedziela, 31 sierpnia 2008

pRzYpAdKiEm... Nietoprzez


To zawsze można tak podsumować... Zostaliśmy przybranymi rodzicami pięknego Nietoprzeza (nie, nie, to nie literówka, to celowe) Albinosa o wdzięcznym imieniu Pirilampo. To efekt naszego wakacyjnego skoku w bok z Mrocznym Rycerzem... Naszą pociechę umieściliśmy na stałe pod pRzYpAdKoWyMi linkami. Pirilampo jest nieśmiały i trochę się chowa poza pasek... Możecie go obudzić i puścić mu muchę na przekąskę z prawego dolnego rogu. Dziki zwierz!

qba

sobota, 30 sierpnia 2008

pRzYpAdKi portugalskie 16



Rui Lacas Obriagada, patrão/Dziękuję, panie

Oto komiks wspominany już w pRzYpAdKu wpisu na temat Nagród Central Comics. Opublikowany po francusku w 2006 roku (przez Éditions Paquet), portugalskiego wydania doczekał się w 2007. W tym samy roku otrzymał nagrodę za najlepszy scenariusz na festiwalu komiksowym w Les Moulins. Zasłużenie.

Rui Lacas pracuje głównie w czerni i bieli. Pozostałe komiksy tego autora, o których będę pisał, to głównie taka opcja kolorystyczna. Autor szerzej znany i aktywny od 1994 roku, publikuje głównie do swoich scenariuszy, ale zdarzyła mu się też współpraca ze scenarzystami.

Obriagada, patrão/Dziękuję, panie to historia obyczajowa, której akcja rozgrywa się na portugalskiej prowincji, na oko w latach dosyć odległych, choć ciężko dokładnie określić ramy czasowe. Być może jest to niedaleka przeszłość, w której poznajemy mamę i córkę, pracujące w gospodarstwie należącym do obleśnego właściciela. Kwestia czasu akcji jest dosyć istotna. Z jednej strony ludzie na polu pracują bez sprzętu ciężkiego, tzn. bez zaawansowanych maszyn rolniczych, z drugiej w jednej ze scen pojawia się samochód. Z jednej strony w domu głównej bohaterki, Anity, oświetlenie pochodzi z lampy naftowej bądź świeczki, z drugiej istnieje w tych czasach lalka Barbie, stworzona w 1958 roku, debiutująca w sprzedaży w 1959. Postawienie na czasy salazarowskiego reżimu wydaje się być uzasadnione: to okres ogólnego zacofania i systemu gospodarstw w rękach dużych właścicieli ziemskich. I to w komiksie jest widoczne.

Rui Lacas jest znany z opowiadania historii obyczajowych. Porusza na ogół tematy dosyć ciężkie. I tym razem jest tak samo. Anita musi zrezygnować ze szkoły, żeby pójść do pracy u tytułowego „pana”. Ten ma poważne problemy psychiczne od momentu straty córki. Anita mu ją przypomina. Tragedia wisi w powietrzu. Sielskie, acz nie dostatnie życie jakie wiodą matka i córka, zostaje brutalnie skonfrontowane ze śmiercią Anity. W jaki sposób do tego dochodzi? Nie zdradzę, ale autor umiejętnie buduje atmosferę sielanki poprzez pokazanie przyjaźni Anity z osiołkiem Ernesto, pierwszych zauroczeń i czasu spędzonego przez Anitę z synem rybaka (wspólne jedzenie fig na drzewie) i serdecznych stosunków rodzinnych mimo braku w rodzinie ojca i męża. Śmierć, która zjawia się w tym spokojnym życiu, powraca na końcu i dziękuje. Trzeba tylko na nią spokojnie czekać.

Formalnie komiks jest "wolny", przestrzenny- mało w nim tekstu, dużo krajobrazów. To odzwierciedla spokojny upływ czasu na prowincji. Sam rysunek przypomniał mi pewne dokonania Pysznego Śledzika. Nie wiem czy kiedykolwiek będziecie mogli przeczytać polskie tłumaczenie tego tytułu, ale dla francuskojęzycznych jest wersja francuska. Jeśli podczas wakacji traficie do Francji, rozejrzyjcie się za tym tytułem. Może pRzYpAdKiEm go znajdziecie.


qba

czwartek, 28 sierpnia 2008

czwartek, 21 sierpnia 2008

pRzYpAdKiEm wyonetowane

Przerażające nietoperze. Na fali Mrocznego Rycerza (nadal mam przed oczyma ten film) takie coś do obejrzenia. Podsunęło mi to pewien pomysł na historię z Gackiem (była już taka?): Batman schwytany przez orientalnego kucharza zostaje przerobiony na potrawkę. Nadaje się na Elseworld? Na rysownika zaproponowałbym Kelley'a Jonesa. Ciekawe czy by się sprawdził jako mistrz kulinarnego horroru.

qba

wtorek, 12 sierpnia 2008

O Rappa chegô!!!








Komiks jest wszędzie. Albo ja jestem na tyle opętany, że widzę go wszędzie. I na stronie pewnego brazylijskiego zespołu też znalazłem. Chłopaki nazywają się O Rappa i grają po trochu w każdym stylu. Np. takie wykonanie utworu autorstwa Mr. Bobbyego, albo Hey Joe. Ale grają nie tylko covery, co można zobaczyć i obsłuchać na nieocenionym youtubie, albo na stronie zespołu, skąd pochodzą screeny komiksowej prezentacji grupy. Ładna strona, ładna muzyka, polecam.


qba

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

100 pRzYpAdEk: Kalendarz Wilqa mówi następny c.d.....

…dnia 4 sierpnia rozpoczyna się Tydzień Klauna. Spędzicie go jak chcecie. Zapewne oczekując na premierę nowego Batmana, w którym nasz ukochany klaun podobno troszeczkę rozrabia. A my z tego i z innego powodu zabierzemy dwugłos w sprawie Zabójczego Żartu.

Qba: Joker to dla mnie, i zapewne dla wielu innych również, najidealniejszy wróg dla Batmana. Nie przypadkiem w jednym z Wizardów znalazł się na szczycie głosowania Top 10 Heroes&Villains. A po drugiej stronie? Batman oczywiście. Również na wysokiej pozycji. Dlaczego najidealniejszy? Potwierdza to nie tylko nieśmiertelny zabójczy żart [ten swoisty motor napędowy działań Gacka i Żartownisia to takie rozwinięcie pomysłu Alana Moore’a ze Strażników- tam to Komediant (nawiasem mówiąc świetnie pasujący to obchodów tygodnia klauna) działał na zasadzie żartu, bardziej okrutnego i stanowiącego tylko mały fragment całej opowieści; tutaj żart jest podporą, przenośnym streszczeniem opowiadanej nam historii)], który nam opowiada, i który najtrafniej opisuje daremne próby Batmana, żeby zresocjalizować Żartownisia, ale i sposób w jaki obaj się dopełniają w swoim szaleństwie. Kiedy Joker mówi, że wystarczy jeden gorszy dzień, że szaleństwo to wyjście bezpieczeństwa, ciężko z nim dyskutować. Kiedy sugeruje Batmanowi, że jego przebieranie się i walka ze zbrodnią to również wyraz pomieszania zmysłów w wyniku jednego gorszego dnia, dociera do nas, że w tym szaleństwie Żartownisia jest metoda. Oczywiście metoda dosyć hardkorowa, nieograniczona żadnym pierwiastkiem racjonalności, oparta na emocjach. Czy kierowanie się emocjami jest złe? Na pierwszy rzut oka nie, ale tylko dopóki nie zaczynamy krzywdzić ludzi dookoła. Wydaje mi się, że Alan Moore próbował w scenariuszu zwrócić na to uwagę, ale absolutnie nie chciał dać jednoznacznej odpowiedzi. Tyrady Jokera na temat szaleństwa są zbyt dobrze pomyślane i zbyt przekonywujące. Zbyt dobrze wyjaśniają motywy nim kierujące, malując przed naszymi oczyma postać dramatyczną. Malując ją w dobrze pasujących do historii kolorach: psychodelicznych. Według mnie wersja kolorystyczna autorstwa Johna Higginsa z 1988 roku idealnie oddaje ciężką, psychiczną jazdę bez trzymanki jaką funduje Joker komisarzowi Gordonowi, jego córce, Batmanowi i samemu sobie. Może to próba katharsis? Ostatecznego wyjaśnienia sobie paradoksalnego konfliktu między panami? Zamknięcie historii jest bardzo niejednoznaczne: Batman kładzie ręce na ramionach Jokera (a może zaciska je wokół jego szyi?) śmiech miesza się z wyciem syren, nagle wszystko cichnie, światło rozciągnięte w kałuży gaśnie, komiks się kończy. Zawsze lubiłem myśleć, że Batman rzeczywiście zgasił Jokerowi to światło w połowie drogi, że go zabił, bo innego sposobu na rozwiązanie konfliktu nie było. Jeśli tak, to po raz kolejny Alan Moore przedstawia swoje wyjątkowe spojrzenie na komiksowych bohaterów, którzy na ogół kręcą się w kółko, kierowani jakąś wyższą moralnością, która nie pozwala im zabijać. Drastyczny pomysł scenarzysty to jakby sugestia: głupi ci moralni bohaterowie, tak powinno być, jak ja tu zrobiłem. I wtedy okazuje się, że to z pozoru szalone rozwiązanie jest jednak racjonalne…

Zabójczy Żart to komiks niezwykły. Przeczytałem go w trzech wersjach językowych i w dwóch kolorystycznych. I nie mam dość. Druga wersja kolorystyczna mnie zaskoczyła. Zawsze uważałem, że psychodeliczne kolory to celowy zabieg, a tu nagle Brian Bolland pisze, że dopiero w nowo pokolorowanym wydaniu de luxe są takie, jak chciał, żeby były od początku. Nowa wersja kolorystyczna wygląda super, ale według mnie mniej pasuje do historii. Oczywiście świetnie podkreśla sceny retrospekcji, ale gubi jaskrawy kolor światła-pomostu, którego symbolika w komiksie jest kluczowa. No i skoro głównym bohaterem tego komiksu jest Joker, to powinniśmy widzieć świat w jego kolorach.

mtz: Styczność z twórczością Alana Moore’a miałem przez lata raczej małą. Podejrzewam, że w znacznej części jest to kwestia wieku – mając lat 12, ciężko było mi się zabrać za dzieła typu Watchmen, czy V for Vendetta. Zdawało mi się, że są to historie zbyt poważne i patrząc na to z perspektywy czasu muszę przyznać, że… Miałem rację. Komiksy Moore’a zacząłem czytać stosunkowo niedawno i jedno wiem na pewno: W tamtym okresie za nic nie zrozumiałbym narracji, jaką operuje Brytyjczyk, a w samych opowieściach nie dostrzegłbym żadnej ukrytej głębi. Podobnie byłoby niewątpliwie z Zabójczym Żartem – komiks sam w sobie by mi się spodobał, ale po skończeniu lektury raczej nie zastanawiałbym się nad poruszonymi w nim kwestiami ani chwili.

Za lekturę zabrałem się całkiem niedawno – skorzystałem z okazji i zakupiłem nową wersję kolorystyczną. Po przeczytaniu dobrą chwilę myślałem nad przesłaniem, które autorzy chcieli przekazać. Ot kolejna historia o mrocznym rycerzu – Joker na wolności, porywa Gordona, Batman go jednak w końcu łapie. Tyle, że kilka rzeczy tu się nie zgadza. Komiks wbrew pozorom nie jest wcale o Gacku, a o Klaunie. Przemowy Jokera są bardzo sensowne i przekonywujące i jak już zauważył Qba, zdają się sugerować, że w tym szaleństwie jest metoda. Klaun ma rację – Batman jest szalony, ale na zupełnie inny sposób niż on sam. Joker swój obłęd zaakceptował i nie boi się żadnych konsekwencji swoich czynów – zwyczajnie daje się nosić nastrojom i nie zwraca uwagi na coś takiego, jak „uczucia”. Nietoperz z kolei nie dał się opętać i zachował zdrowy rozsądek.. A przynajmniej jego część. To podstawowa różnica między oboma postaciami – Batman przeskoczył na drugi dach i odnalazł się w nowej sytuacji, natomiast Joker nie był w stanie tego dokonać. Wszelkie próby resocjalizacji Żartownisia są w tym przypadku jak propozycja użycia latarki i promienia światła jako drogi ucieczki dla drugiego wariata z dowcipu – pełne dobrych chęci, lecz absolutnie nierealne.

Kolejną kwestią, która ze standardowej historii robi historię absolutnie niestandardową, jest zakończenie. Typowe dla Moore’a, może oznaczać wiele rzeczy. Zaproponowana przez Qbę śmierć Jokera byłaby rozwiązaniem ciekawym, jednak osobiście wolę wierzyć w to, że Klaun został zapakowany do radiowozu i odwieziony do Arkham. Warto tu zauważyć, że komiks kończy się dokładnie takim samym kadrem jak i zaczyna – w momencie, gdy Batman przyjeżdża do niesławnego domu dla obłąkanych przestępców. Zdaje się to sugerować, że historia będzie się jeszcze wiele razy powtarzać, z drugiej jednak strony, u Alana Moore’a nigdy nic nie wiadomo – zakończenie wieloznaczne. I zapewne tyle jest jego wersji, ile jest interpretacji.

Na sam koniec pozostawiłem sobie rozmyślania na temat kolorów. Jako pierwszą przeczytałem wersję Bollanda, dopiero ostatnio nadrobiłem zaległości i zająłem się wersją Higginsa. Nie przypuszczałem, że kolor może AŻ TAK wpłynąć na odbiór historii.
Stonowane barwy, jakimi posługuje się Bolland czynią Zabójczy Żart opowieścią bardziej stonowaną, podkreślającą swoją powagę na każdym kroku. To, co zafundował nam Higgins jest natomiast szaloną jazdą bez trzymanki. I co ciekawe, obie wersje lubię tak samo. Osobiście patrzę na nie jak na dwie różne perspektywy, z jakich Żart został opowiedziany. Oryginalna psychodela wyśmienicie wpasowuje się w postać Jokera, podczas gdy mroczna wizja Bollanda bardziej pasuje do „racjonalnego” podejścia do sprawy przez Nietoperza.

The Killing Joke to niezaprzeczalnie jedna z najlepszych historii o tym, który sam określa się jako „The Clown Prince of Crime”. Jest to doskonałe studium odwiecznego konfliktu błaznów i nietoperzy, jak i postaci Jokera samego w sobie. Warte przeczytania są wizje obu kolorystów – nawet, jeżeli ktoś nie przepada, za którymś ze styli, naprawdę warto zapoznać się z obiema wersjami. W pewnych miejscach świetnie się uzupełniają, a w innych rzucają nieco inne światło na pewne wydarzenia.

A kto tego dowcipu nie zna, winien zaległości nadrobić. Żart może okazać się zabójczy, ale lektura jest to obowiązkowa dla każdego fana Gacka, Żartownisia i Alana Moore'a.

pssst! Mroczny Rycerz zbliża się, a tymczasem wrogowie... wyłaniają się z pola kukurydzy.