piątek, 22 czerwca 2012

...w takim sklepie, którego nazwy nie wymieniam

Czasami człowiek wejdzie do tego dziwnego supermarketu kultury, bo tak mu wygodniej kupić film, czy płytę. Książek nie warto, bo na ogół ciężko znaleźć jakiś egzemplarz, który by wyglądał na nie psu z gardła wydobyty (miałem w ręce Fineganów tren już, ale odpuściłem, bo albo rogi pozaginane, albo okładka opluta, a w sumie to przecież i tak nikt nie wie o co chodzi w tej książce; kuriozalny zatem wydaje się sam pomysł na przetłumaczenie tego... dzieła). Komiksów też nie warto tam kupować, ale to ze względów ideologicznych raczej. Wiecie, jak komuś zależy na komiksie w Polsce itp, itd. Już tak dawno nie zaglądałem w tym sklepie, którego nazwy nie wymieniam, do działu komiksowego, że byłem w lekkim szoku jak zobaczyłem większość (na oko ponad 90% dostępnych tytułów) woluminów ofoliowanych z dodaną informacją:



Co dalej? Może "umyj ręce zanim weźmiesz książkę do ręki"? A może normalne warunki współpracy? Co się stało? Czyżby koniec świata był bliski?

Crimson Ghost



1 komentarz:

Maciej Gierszewski pisze...

wczoraj widziałem, niektóre komiksy rozpakowane, miały nalepioną kartkę informacyjną: Egzemplarz pokazowy