wtorek, 27 listopada 2007

pRzYpAdKieM przeczytane 03

Batman: Dark Joker-the Wild (1993)

To jedno z dziełek Tercetu Doug Moench (scenariusz), Kelley Jones (rysunek) i John Beatty (inker). Jest jeszcze Les Dorscheid, kolorysta, ale według niektórych jego kolory nie są fajne (pracował on z Tercetem również przy kolorowaniu dwóch pierwszych części „wampirzej trylogii”, w trzeciej zastąpił go Gregory Wright, więc może i Tercet doszedł do wniosku, że cos z tymi kolorami nie tak? Mi osobiście nie przeszkadza taka kolorystyka, ba, wręcz bardzo mi się podoba).

Komiks ten, wydany w linii Elseworlds (tutaj http://esensja.pl/magazyn/2003/10/iso/10_51.html bardzo ciekawy artykuł na ten temat, w którym wspomniana zostaje „wampirza trylogia” oraz, również Kelleya Jonesa, Batman: Haunted Gotham) przedstawia nam Batmana-zwierzę. Bezrozumne, polujące, ale mające w przyszłości wypełnić ważną misję. No i zaraz wiadomo, że pojawi się w historii nauczyciel, który wytłumaczy Gackowi co i jak. Komiks utrzymany w klimacie magii. I horroru (bo Kelley Jones to specjalista od rysowania takich historii). Czyli magicznego horroru, ze wszelkimi podtekstami takiego sformułowania. Wspaniała zabawa dla znających świat Batmana, a dla nie znających? Myślę, że dobry komiks. Świetna narracja: jakbyśmy słuchali opowieści starego wędrowca przy ognisku, albo mitu, legendy. Trochę w tym pompatyczności, która w filmie potrafi tak zdenerwować, w komiksie zawsze wychodzi na dobre. Świetnie przeplatanie i powracanie wątków. Znakomity czarny humor, no i oczywiście wrogiem Batmana nie mógł być nikt inny: Joker jest w tym komiksie czarnym magiem. A rysunek? Cały Kelley Jones- dynamika, zabawa z kadrami i tłami rysunków. Nie warto psuć Wam przyjemności z odkrywania tego wyjątkowego stylu. Wspomnę jeszcze tylko, że wydanie, które posiadam, ma dosyć rzucającą się w oczy okładkę- błyszczącą. A sam komiks zaskoczy Was w niejednym miejscu!!!

Batman: Harvest Breed (2000)

Komiks ten, autorstwa George’a Pratta (scenariusz i rysunek, a w zasadzie malunek), dedykowany jest zmarłemu w 1998 roku Archie’mu Goodwinowi (chyba jedynym komiksem do jego scenariusza jaki posiadam jest Batman: Night Cries, z rysunkami, a w zasadzie z malunkami- przypadek?- Scotta Hamptona). W zarysie wygląda to tak: nierozwiązana sprawa sprzed lat powraca. To znaczy: Gotham opanowuje fala zbrodni, która sugeruje tego samego mordercę. Kolejne zabójstwa układają się na mapie we wzór (zgadnijcie w jaki…). Równanie ma rozwiązanie, ale i wiele niewiadomych. We wszystko wmieszana jest dosyć mocno pewna rodzina… Trochę tu magii, trochę wspomnień i trochę zbyt wiele wyeksploatowanych wątków. Ale mimo wszystko komiks czyta się nieźle. Szkoda jednak, że wspaniałej szacie graficznej (plansze są malowane; ja taki styl lubię) scenariusz dorównuje tylko czasami. Niby to horror, ale dlaczego kończy się pojawieniem wielkiego potwora? Przecież nie musiałby… A mimo to czyta się dobrze…

Batman: Black&White vol. 3 (2007)

To już znamy: dwa kolory, tabun scenarzystów i rysowników (literników, inkerów, redaktorów i kogo tam jeszcze zatrudniają ci szaleni taśmoamaerykanie do zrobienia komiksu) i zbiorcze wydanie. Oryginalnie historie, składające się na trzeci zbiorczy tom serii (?) Batman: Black&White, ukazywały się w Gotham Knights #17-49 (2001-2004). Ten komiks nie odbiega zasadniczo od poprzednich dwóch wydań zbiorczych (pierwsze ukazało się w Polsce nakładem TM- Semic w dwóch tomach w 1997 roku, drugie, również rozbite na dwa tomy, w 2003 roku wydał Egmont w ramach Klubu Świata Komiksu). Rządzi się tym samym prawem, co każda antologia: znajdziemy w nim historie genialne, bardzo dobre, typu „może być” i takie, które byśmy wyrzucili. Niech „za” zakupem tego komiksu będzie dla was to, że z 33 historii ja wyrzuciłbym tylko 3. Z kolei „przeciw” to zbyt dużo przeciętnych opowieści (około dziesięciu). Zostaje zatem około 20 naprawdę dobrych rzeczy. Ale tylko jedna genialna (chociaż kilka z tych bardzo dobrych ociera się o najwyższą półkę): The delusions of Alfred Pennyworth. Ale i tak wiadomo: to Batman, trzeba mieć.

A teraz spytacie co to ma wspólnego z komiksem portugalskim albo austriackim? Dwa z tych komiksów kupiłem w Runchu! w Wiedniu (http://www.runchcomics.at/), jeden wypatrzyłem w Lizbonie. Czyli w sumie niewiele (smile)
qba

Brak komentarzy: