sobota, 6 marca 2010

jednym zdaniem/jednym słowem (a w zasadzie tylko zdaniem tym razem), czyli komiks 24/7



Wino, kobiety i śpiew- wino, kobiety i śmiech.



Kot Simona- kota można dostać.



Profesor Bell- na Pierwszym Polskim Chrzcie Komiksowym alkohol musiał skwierczeć w zetknięciu z twardą okładką, trzymającą w ryzach wciągający mrok, który bije z kart tego komiksu od początku do końca.



Czyściec- przerażający i pocieszający na zmianę, ale mimo tego konsekwentnie nieprzekonujący.



Hellboy: opowieści niesamowite- diabeł tkwi w raciczkach, czyli na poprawę wrażeń estetycznych przeczytam sobie w weekend od początku regularna serię.



Karton #2- byle do piątku trzynastego, tzn, do następnego numeru!



Komiksowe Becikowe- myślę, że można nawet tak miłą dla świeżo upieczonych rodziców antologię krytykować, ale nie ma potrzeby, bo jest fajnie.



Lapinot- uf, ledwo przebrnąłem, a autor zdecydowanie przeimprowizował.



Osiedle Swoboda (integral)- a o tym już niedługo w dwugłosie!



Super Pan Owoc- jedna połówka tego owocu wystarczy...



Pod prąd- o matko, wszyscy jesteśmy łososiami, to przerażające!



Solanin #2- nie odnotowałem fałszywych nut, a nawet ta muzyka mnie poniosła.



Szninkiel- klasyk na całe szczęście w czerni i bieli.



Wąsacze: ruchome paski- dlaczego surykatka nie ma wąsów?



Zero Girl- kwadratura koła.



Żywe Trupy #9- boję się bardzo, bo ten telefon nawet nie był podłączony...

qba- the impossible 14th warrior

4 komentarze:

Pan Latar pisze...

"Super Pan Owoc- jedna połówka tego owocu wystarczy..."

To znaczy że:
a) wystarczy czyli po połowie nie dałeś już rady, bo taki słaby?
b) wystarczy jedna połówka i już się jest się usatysfakcjonowanym z zakupu?
c) komiks jest dobry ale przegadany (jak niektóre ksiąki Kinga) i trzeba odpocząć bo nie da się na raz przyswoić tak mądrego komiksu?:)

tO mY: pisze...

oj Kendo, ty komplikatorze :-)

Czytałem na hejnał i przy drugiej części byłem już zmęczony. Pierwsza bardzo mi podeszła, tzn. spodobała się na tyle, że chciałem na jeden raz łyknąć całość, ale to nie jest dobry pomysł. Lepiej podzielić sobie przyjemność na dwie. Tzn. nie wiem do końca czy "przyjemność" , ale wiem, że muszę sobie na spokojnie drugą połówkę przeczytać raz jeszcze, a więc odpowiedź

d)komiks jest dobry, ale intensywny i trzeba odpocząć bo nie da się na raz przyswoić tak specyficznego komiksu?;-)

De Crecy mnie strasznie maltretuje przy lekturze, robi zdecydowanie wartościowe i tak specyficzne rzeczy, że aż boli. Dla zwykłej, szarej przyjemności bym go nie czytał. Jako strawę intelektualną, jak najbardziej.

Pan Latar pisze...

Aha, to "d" to prawie jak moje "c":)

Super takiej odpowiedzi oczekiwałem, niech mnie też De Crecy wymaltretuje trochę;-) Nikt nie powiedział, że obcowanie ze sztuką musi być łatwe. Ja już dawno przestałem kupować komiksy dla samej przyjemności, szukam w nich czegoś więcej - właśnie tej strawy intelektualnej:)
Dla przyjemności to ja chodzę po klubach:) Ostatnio pojawił się we Wro nowy pub - Pulp fiction:)

tO mY: pisze...

No właśnie, obcowanie ze sztuką łatwe być nie musi, może służyć przeżywaniu różnych katharsis, a nie tylko sprowadzać się do oceny "podobało/nie podobało". "Dziadek Leon" był dla mnie odpychający, obrzydliwy, okropny, ale pod tą fasadą odkryłem coś więcej, być może coś głębszego. "Super pan owoc" też to w sobie kryje.