sobota, 27 marca 2010

pRzYpAdKiEm przeczytane 15


Jirō Taniguchi Odległa Dzielnica

Niezmiennie podoba mi się to, co robią ze mną mangi z Hanami. Solanin, Ratownik, Zoo zimą, Dziennik z zaginięcia, Dynia z majonezem czy Dwie poduszki to lektury, które wciągnęły mnie na tyle, że zapominałem, że czytam mangi, których wręcz brzydziłem się kiedyś dotykać, i które utożsamiałem z bezsensowną sieczką „widzianą” wielgachnymi oczyma. Niespieszne konstruowanie opowieści, zabawa w architektonicznie detale, historie z ciekawym zakończeniem, szczera w swojej przesadzie mimika i zachowanie bohaterów, tak przerysowane, że tylko w komiksie wiarygodne. Bogactwo elementów formalnej konstrukcji opowieści, które przynoszą mi kolejne czytane przeze mnie mangi idzie w parze z niezwykle wciągającymi opowieściami obyczajowymi. Te wszystkie elementy posiada też Odległa Dzielnica Taniguchiego.

Zachęcony lekturą wymienionych na wstępie tytułów (dorzucam jeszcze do nich Hiroszimę) teraz w zasadzie kupuję komiksy tego typu w ciemno. Oczywiście niektóre rzeczy z oferty Hanami odpuszczam, ale bezbłędnie po opisie potrafię wyczuć czy „ta” manga mi się spodoba. Odległa Dzielnica przykuła moją uwagę tym zdaniem z opisu wydawcy: „Podczas modlitwy niespodziewanie przenosi się [mowa o 48 letnim Nakaharze] w czasie, by jako czternastolatek znów przeżyć tamte chwile, tym razem jednak z wiedzą dorosłego i pamięcią o tamtym okresie”. Czasami przy ocenie jakiegoś komiksu nie potrafię nie odnieść go do siebie samego, ocenić przez „osobisty” filtr. Tak miałem z Wykiwanymi na ten przykład, tak mam i z Odległą Dzielnicą. Wiele razy rozmawialiśmy z bratem o tym, jak by to było z wiedzą 25latka przenieść się na początek liceum. Jak wykorzystać ten spryt i doświadczenie, co zrobić inaczej z czasem. Ale oczywiście o wartości samego komiksu nie stanowi tylko ta „osobista” z nim więź, choć możliwe, że opartą o to samo doświadczenie więź buduje z tym konkretnym tytułem większa liczba czytelników. Taka „zażyłość” z tytułem wpływa na przyjemność czerpaną z lektury, na jakieś pokrętne katharsis, które się z niej wynosi, ale jest tylko subiektywnym potwierdzeniem wartości komiksu. Natomiast obiektywnie rzecz biorąc dzieło Taniguchiego, oprócz ciekawego pomysłu na ukazanie w nowym świetle oklepanego motywu podróży w czasie, jest wciągającą lekcją dorosłości i nauki odpowiedzialności oraz rozumienia tego, co stoi za decyzjami podejmowanymi przez ludzi. Taniguchi wyposaża swojego bohatera we wszelkie narzędzia, aby pozwolić mu odkryć prawdę. Być może odpowiedź na pytanie dlaczego ojciec Nakahary opuścił rodzinę jest trochę prozaiczna, ale uproszczeniem nie jest to, że sam Nakahara nie zdołał zmienić biegu historii. Nie wiemy, co jego pobyt w przeszłości tak naprawdę zmienił w rzeczywistości, do której wraca, ale wiemy, że największe zmiany zaszły w nim samym. I te zmiany są najważniejsze, bo nie są powierzchowne. A mimo tego lekcja, którą dostaje główny bohater może nie doprowadzić do szczęśliwego zakończenia i szczęśliwych losów jego rodziny, a tylko utwierdzić w przekonaniu, że przeznaczeniem człowieka jest szukać swojego miejsca.

Taniguchi stworzył wciągającą opowieść. Opowiedział historię, którą czyta się zapominając czasami, że główny bohater ma umysł w wieku lat 48, a ciało w wieku lat 14. To sam Nakahara, narrator, ciągle o tym przypomina. Mimo że kilkakrotnie napisałem tutaj o podróży w czasie, to nie jest to podróż, która odbywa się tylko w tym wymiarze czasoprzestrzennym. Z tą podróżą wiąże się też wycieczka w głąb świadomości. Dlatego też komiks Taniguchiego, oparty na chwytliwym pomyśle wyjściowym, zabiera nas na zwiedzanie tych wszystkich skomplikowanie zabudowanych poziomów czasoprzestrzenoświadomościowych. W rezultacie otrzymujemy bardzo wartościową lekturę, unikającą banalnego moralizowania i zbyt łatwych odpowiedzi.

qba- the impossible future warior

Brak komentarzy: