wtorek, 16 marca 2010

"Popman Mix" w oczach Portugalczyka, czyli recenzja w stylu musztarda po obiedzie.

Pedro Moura debiutował u mnie tekstem o Śmiercionośnych. Przy okazji wydania zbiorczego Popmana, postanowiłem sprezentować mu ten komiks, a on napisał o nim niedawno (hmmm, to już niedługo dwa tygodnie będą.... ale trochę to tłumaczenie mi się odleżało, bo czasami ciężko mi zinterpretować to, co pisze Pedro i w tłumaczeniu wychodzą dziwolągi, z którymi nie wiem, co zrobić... To taki kwiecisto-intelektualny język, który sobie trzeba samemu odczytać, więc w wielu miejscach tego tekstu zachowałem tłumaczenie bliskie literalnemu, w pełni świadom faktu, iż może to brzmieć jak bełkot; tekst ten odleżał się również ze względu na wywiad, który mejlowo z Pedro Mourą przeprowadzałem przez ostatni tydzień, a który dotyczył granic komiksu i prawdopodobnie jego tłumaczenie- jeśli zdążę te 12 stron stłumaczyć...- znajdzie się w czerwcowym numerze Zeszytów Komiksowych- przyp. tłum.) słów kilka u siebie. Zapraszam do lektury, bo na nadmiar sensownych recenzji tego ważnego polskiego komiksu raczej nie możemy narzekać (jeśli odniesiecie podczas lektury tego tekstu wrażenie bezsensowności, to zrzućcie to na tłumaczenie; wiem już, że tłumaczem tekstów naukowych nigdy nie będę, ale w formie hobby mogę sobie potłumaczyć na nikomu nie szkodzącego bloga- przyp. tłum.)(o, tu taki kfiatuszek).



Popman to postać, która żyje w realistycznym świecie, w zasadzie niczym nie różniącym się od naszego. A jednak on sam stworzony został z gazet, którym nadano ludzki kształt, ma wystylizowaną twarz i kwadratowe oczy. Jak go rozumieć? Są dwie hipotezy, przeciwstawne. Możemy przyjąć negatywny punkt widzenia, postrzegając tę postać jako to, co pozostaje z człowieka, który żyje w mega-zmedializowanym zachodnim społeczeństwie, i który zostaje zredukowany do wątłej postaci złożonej z sound bites, krzyczących nagłówków, dziesięciominutowych filmików z youtube’a, kawałków, czy też raczej, ochłapów informacji, odniesień do kultury popularnej wymieszanych w ahistorycznym kotle nieciągłości; który posiada mityczną umiejętność reagowania i życia w świecie prawdziwych osób, które codziennie stykają się z kompletnymi bytami ludzkimi, widząc w nich zawsze stereotyp jakiejś kategorii oraz szukając sposobu, aby ułożyć życiowe doświadczenia w listę Top 10, założywszy wcześniej że wszystkie elementy życia mogą być podmiotem konkursu. Istnieje także pozytywny punkt widzenia, który opiera się o dokładnie te same czynniki, ale w którym „poniżenie” zastępuje się „uwzniośleniem”.

Publikacja ta zbiera krótkie historie postaci stworzonej przez polskiego autora, Tomasza Tomaszewskiego, publikowane jak nam się wydaje w różnych miejscach od roku 2000. Jego prace znalazły się w międzynarodowych antologiach takich jak Striburek i Comix 2000, ale sam autor z wiadomych przyczyn nie jest szerzej znany i publikowany w obiegu międzynarodowym, otwartym dla małej liczby autorów, co potwierdza tylko trudności nierozerwalnie związane z tworzeniem w krajach peryferyjnych takich jak Polska czy Portugalia.

Czternaście zebranych w tym tomie historyjek to opowieści relatywnie linearne, które rzucają Popmana w sytuacje w równym stopniu banalne- zakup hamburgerów w sklepie na rogu, oglądanie telewizji, odwiedziny na wystawie prac Warhola, zamawianie pizzy, oglądanie telewizji, czytanie komiksu- co oniryczne- atak hamburgerowego pitbulla, odtworzenie w łazience wakacyjnej plaży, stanie się dziełem Warhola, wpadnięcie do komiksu (sama postać nie jest świadoma tego, że jest bohaterem komiksu, to znaczy, że na poziomie metajęzykowym rozumuje tylko czytelnik).

Te małe przygody rozgrywają się w uniwersum odniesień bardziej lub mniej czytelnych dla tych wszystkich, którzy obracają się w rzeczywistości hiperskapitalizowanej pop-kultury, szybkiej i natychmiastowej satysfakcji, i której jedyną twórczą umiejętnością jest nie tyle tworzenie ikon (tych, które dodatkowo przybrały aurę kultowych, a zatem także zbioru wartości przez nie przywoływanych), co trademarków podatnych na każde użycie, nadużycie i samowystarczalnych. Popman byłby zatem znakiem mediatyzacji, symulakrum nas samych, niezłomnych konsumentów tych produktów. Ciekawym zabiegiem ze strony autora jest pokazanie niektórych epizodów pod postacią snu, halucynacji czy też najzwyklejszych fantazji głównego bohatera, jak gdyby naprawdę było możliwe rozdzielenie tej warstwy jego życia od pozostałych, które w równym stopniu są naznaczone przez elementy fantazyjne. Choć ta „wewnętrzna” fantazja ukazuje się pod postacią rysunku złożonego z czystszych linii, samego kształtu, jak gdyby miała za zadanie pokazać różnicę stopnia, złożoności, objętości, pomiędzy jedną a drugą.

Całe to ćwiczenie przybiera oczywiście funkcję uczciwej krytyki czy to samego konsumpcjonizmu, czy też tego, do jakiego stopnia żyjemy fantazjami i jak przez ich pryzmat widzimy innych, a także formę różnych sposobów kontroli domniemanych ośrodków decyzyjnych i rządzących, będących wytworami naszego świata. Stąd też pozorna prostota, czy też niedorzeczna głupkowatość głównego protagonisty wobec tego, co go spotyka, z jedynym wyjątkiem, który stanowią strach, inercja i młodzieńczy pociąg do bezpiecznej i fikcyjnej przygody (czyt. wewnątrz fikcji), jest trafionym portretem tego, co się samemu przeżywa. Być może to właśnie to, co Nietzsche określił jako “zniewieściały gust wieku demokracji” (bez jakichkolwiek prób podważania lub znieważania takoż kobiet, jak i zdobyczy demokracji, a raczej rozumiejąc to zdanie jako krytykę “ślamazarności/ospałości/niezaradności/osowiałości”).

Pedro Moura [in:] www.lerbd.blogspot.com

Brak komentarzy: