sobota, 18 września 2010

Okazjonalny

Jest 16:35, osiemnasty dzień września. Znowu.

Jest wrzesień taki, na jaki nikt nie czekał. Bo kończy się lato, bo wcześniej robi się ciemno, bo na ogół pada. Ten wrzesień musi się skończyć, bo po nim szykuje się fantastyczny październik!

MFKiG



Zaczynamy w Łodzi, do której najprawdopodobniej dojadę jednak na całość festiwalu, a nie jak się zanosiło tylko na sobotę. Przygotowania szóstego albumu z cyklu City Stories, tym razem portugalskiego, dobiegają końca. Nie przepadam za tłumaczeniem tekstów bez wglądu w obrazki, ale jakoś się udało z samymi opisami scenariuszowymi. Ponieważ w toku tłumaczenia miałem okazję podglądać kadry z tylko jednego komiksu, dla mnie ten album również będzie niespodzianką. Dziś poszła nota techniczna i spis treści. Brakuje niewiele. Na Sympozjum tym razem wybieram się tylko w roli widza. Chciałem napisać coś z perspektywy uczestnika, tekst tematyczny w tym roku odpuściłem całkowicie, ale czasu niestety mi nie wystarczyło. Stos filmów do przejrzenia do projektu filmowego i na zajęcia z kina portugalskiego, tłumaczenia Latarni i Café Budapeszt, definitywne zakończenie Torpedo (wszystkie pięć tomów ma już gotowe tłumaczenie, teraz głosujcie kupując, to może kolejne albumy będą wcześniej niż w zapowiadanych na razie terminach), niekończące się koordynowanie tłumaczenia dwóch ostatnich tomów Kapeli, tłumaczenie dla LnŚ, po drodze był jeszcze kolejny Ziniol... Dużo tego, ale pieniądze przydadzą się na nową deskę i na sezon zimowy.

Sick of it all



Półtora tygodnia po festiwalu, kolejna okazja na odwiedziny w mieście włókniarzy- mój ukochany Sick of it all kolejny raz w Polsce! Bilet już jest. Po zamieszaniu z czerwcowym koncertem, który do skutku nie doszedł (do poczytania dlaczego, jeśli ktoś ma cierpliwość, tutaj; ja mam mieszane uczucia co do tej zadymy...), 14 października jest okazja, żeby SOIA zobaczyć w akcji, a oprócz nich Madball i Straight to your face. Po petardzie Based on a true story jeszcze dochodzę do siebie, a teraz będzie okazja oberwać po uszach tym rewelacyjnym materiałem na żywo. Album promował nie mój ulubiony z płyty utwór, ale daje pojęcie o tym, w jakiej formie jest zespół. Ciężko mieć ich dość.



The Cuffs

A muzycznie ładnie powinno być jeszcze na koniec października. Tym razem to nie 666 aniołów zagra halloweenowo, ale The Cuffs przecież Misfitsów na scenę przemyci. No i nie w CDQ, jak ostatnio bywało, ale w Proximie. Dawno tam nie byłem.



Na ten głupi wrzesień ogólnie dobrze robi muzyka. Dobry album Acidów,



reaktywacja Elvisów



...no i niezniszczalny Rob Zombie:



Jest około 17. Nadal głupi wrzesień.

qba- the impossible of it all warrior

Brak komentarzy: