piątek, 15 października 2010
Nuta na dziś- po wczorajszym koncercie SOIA/Madball/Crushing Gaspars
Kiedy SOIA schodzili wczoraj ze sceny było około 23. Pomyślałem, że za szybko skończyli, że koncert był za krótki. Dopiero potem stwierdziłem, że przecież w Polsce bywają dosyć często, sam miałem okazję widzieć ich tutaj w akcji 3 razy (plus raz w Portugalii), więc nie jest konieczne z ich strony grzmocenie przez dwie godziny. Zresztą, kto by to wytrzymał przy takiej intensywności? Zżymałem się bardzo często na to, że zagraniczne kapele grają w Polsce od wielkiego dzwonu (teraz już to wygląda trochę inaczej, niż kiedy zaczynałem chodzić na koncerty) i traktują nasz kraj jak "swój", w tym sensie, że grają krótkie koncerty, ale podczas gdy u siebie występują często, u nas raz na kilka lat. Taki Korn do Polski przyjechał pierwszy raz przy okazji wydania czwartego (!) studyjnego albumu. Zawsze od zagranicznej gwiazdy oczekiwało się długiego gigu, bo oczekiwanie na kolejny miało trwać i trwać. Wczoraj była okazja posłuchania i obejrzenia w akcji i Madballa, i SOIA. Zagrali klasycznie, intensywnie i tyle, ile koncert jednej kapeli HC powinien trwać- godzinka i dobranoc. Mi wystarczyło, żeby być po koncercie zadowolonym. Dla postronnych oglądanie takiego występu musi być ścianą niezrozumiałego hałasu. Znając w większości teksty piosenek SOIA, czasami nie wiedziałem, "co jest grane?".
Co ja jeszcze mogę tutaj napisać? Poznałem wczoraj takiej zakamarki Łodzi, że komiksiarz by ich nie narysował ;-) Humor miałem podły, ale muzyka mnie podniosła. Mimo wszystkich problemów rodzinnych, wstałem dziś rano dobrze, z takim uczuciem siły, jeśli wiecie o co chodzi.
qba- the impossible puzzled warrior
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz