Czegoś takiego nie wymyśliłby sam Stan Lee, a życie miało odwagę napisać scenariusz o niezwykłej śmierci Pająka. Wyobraźcie sobie taką historię w formie komiksu:
Peter Parker pracuje jako wykładowcą na uniwersytecie. Porzucił już bycie Spider manem. Po mieście przemieszcza się teraz na rowerze, do czego przekonała go ostatecznie lektura książki Dzienniki rowerowe Davida Byrne'a. Pewnego wyjątkowo ciepłego dnia dnia studenci namawiają go na zajęcia w plenerze, które przenoszą się do ogrodu zoologicznego. Wycieczka udaje się znakomicie, a rozmowy które się odbywają w tym czasie dotyczą tego, co natura podpowiedziała człowiekowi i co ten wykorzystał w wielu swoich wynalazkach. Kiedy Peter żegna się ze studentami, ci postanawiają mu kupić dla żartu balonik ze Spider manem, o taki:
Kiedy wręczają go Peterowi, temu przebiega przez głowę taka myśl: "czy ktoś z nich wie, że byłem Pająkiem? Niemożliwe...". Wszyscy się śmieją, a Peter przywiązuje balonik do bagażnika roweru i rusza do domu. Balonik wesoło sobie dynda na bagażniku, kiedy Peter mija bardzo znane miejsca Nowego Jorku, Warszawy i Poznania. Kiedy dociera do domu, czeka tam na niego kot, o taki:
Peter jest zmęczony, kładzie się i bierze do ręki komiks "Oskar Ed", którego dawno nie czytał. Kot układa się na nim i swoim pomrukiwaniem usypia naszego bohatera. Teraz następuje sekwencja takiego pojedynku kota Mikana z balonikiem, w którym balonik zostaje przebity. Nie wiemy, czy to sen, czy jawa:
Do domu wraca Felicia Hardy, partnerka Petera od momentu, kiedy MJ postanowiła poświęcić się karierze modelki i aktorki. Nie zapala światła, żeby nie budzić Petera. Kładzie się do łóżka obok niego. Zaczyna się do niego dobierać i wtedy odkrywa obok siebie sflaczałego jak balon bez powietrza Petera.
Koniec.
*
Nie wiedziałem jak spożytkować tę historię i te zdjęcia, więc robię to w ten sposób ;-) Ten balonik ze zdjęć dostałem od studentów, z którymi w kwietniu zrobiłem zajęcia plenerowe z języka w ZOO. W ramach żartu-podziękowania dostałem na koniec balonik ze Spiderem, z którym wracałem potem przez pół miasta. Uczepiony do bagażnika wkręcał się trochę w tylne koło, ale to chyba ostatecznie Mikan go załatwił, bo postanowił pobawić się tasiemką i parę razy trafił pazurami w balon ;-) Jeśli komuś się podoba historyjka, feel free, narysujcie sobie ją, wyślijcie do jakiegoś zina, albo na jakiś konkurs. Wspomnijcie tylko, że to na bazie mojego zarysu, ok?
pozdrrr
qba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz