środa, 5 maja 2010

"Nieeeee, kurwa nieeee!!!"



Wczoraj w kompletnie popierdolonym klubie Hard Rock Cafe odbył się absolutnie kapitalny koncert Proletaryatu. Od płyty Zuum Proletaryat nagrywa coraz gorsze albumy, ale forma koncertowa- "na kolana chamy!". Siła wokalu Oleya powala. Nawet te nowsze utwory na żywo brzmią potężnie. Pamiętam ich koncert w Proximie, dawno temu. Publiczność wtedy nie dopisała, bawiło się w pogo może 5 osób. I co na to grupa? Dała w pełni profesjonalny, świetny koncert. Między innymi za to mam dla nich ogromny szacunek. Warto było wczoraj tego posłuchać i... popogować.

No i w tym problem. Razem z bratem nie daliśmy rady stać w miejscu, więc zrobiło się pogowe zamieszanie pod sceną. I co na to ochrona klubu? Przyszli i nas spionowali, że trzeba spokojnie stać (sic!). Na rockowym koncercie (sic!). Stać spokojnie. Najlepiej nie ruszać żadnym członkiem. Nie śpiewać z zespołem. Stać i słuchać. Nie staliśmy spokojnie. Przy kolejnych hitach razem z małą grupką ludzi dalej bawiliśmy się tak, jak się bawią ludzie na koncertach rockowych. To nie było agresywne pogo. Dżizas, na koncertach HC jest czasami taka masakra, że wczorajsze zachowanie wyglądało jak dziecinna zabawa! Problem w tym, że ktoś z obsługi klubu nie usunął spod sceny stolika. Dwa metry od sceny stał stolik, zastawiony kuflami. Pustymi, z resztkami piwa. No i ktoś na ten stolik wpadł, podobno, bo ja tego nawet nie widziałem. No i jako że to JA podpadłem już raz wcześniej, tym razem zostałem z klubu wywalony, dla przykładu chyba, choć za cholerę nie wiem co to miał być za przykład. Że na koncercie rockowym nie można się pobawić? Czy to ja jestem odpowiedzialny za to, że pod sceną stał stolik? Czy może jakiś bałwan z obsługi klubu, do którego obowiązków należy usunięcie obiektów stanowiących potencjalne zagrożenie w takim miejscu? Czy obsługa tego pierdolonego lokalu widziała kiedyś, jak zachowuje się rockowa publiczność na koncertach? Czy może jest tylko rockowym barem z nazwy?

I jeszcze kurwa mi mówią potem, że "masz poczekać, aż menedżer zdecyduje, czy możesz wrócić, czy nie". Co to ma kurwa być? To jest idea rocka dla właścicieli lokalu? Koncert, na którym nie można bawić się tak, jak muzyka poniesie? Ktoś pod sceną potem stwierdził, że "dostałem karę 2óch minut" :lol: A gdyby te chujki, które mnie z klubu wywaliły, i przez których straciłem jakieś 3-4 piosenki z koncertu, za który tym samym chujkom zapłaciłem (całe szczęście, że i zespołowi pośrednio, uff) chciały wiedzieć, to na koncert, dzięki bratu wszedłem ponownie. I do końca bawiłem się zajebiście.

Tytuł posta nawiązuje do przeróbki utworu "La cucaracha", którym Proletaryat koncert zamknął. Niech będzie odpowiedzią na pytania "czy jeszcze kiedyś pójdę się bawić do tej chujowej klubokawiarni?" i "czy to jest kurwa klub rockowy?". Chuj z wami, panowie menedżerowie i ochroniarze.



qba- the impossible wqrviony warrior

pssst! a dzisiaj wyrzuciłem do zsypu na smieci telefon komórkowy, z 14 piętra... Dziękuję serdecznie panu ochroniarzowi z bloku przy Pereca 2, który poszedł tego telefonu ze mną szukać. Znaleźlismy. Nie działa, ale przynajmniej kartę ocaliłem :-)

5 komentarzy:

Ystad pisze...

łooo, Proletaryat. Pamiętam moja ulubioną koncertówkę "Tour 1993" na MC. Prawie zasłuchałem ją na śmierć.

Proletaryat na koncercie słyszałem tylko raz w 1999 roku na Przystanku Woodstock w Żarach... boże 11 lat temu :/

Która wersja "La cucaracha"? ;) grzeczna czy wulgarna ;)

tO mY: pisze...

wulgarna, a jak! z tekstem (bo na żywo w Antyradiu leciała relacja z koncertu) "Makak, puścisz to"

A koncert na Woodstocku pamiętam- byłem w tym kurzu, niezły czad.

tO mY: pisze...

a! to może następnym razem się przejdziesz jako mój ochroniarz, co? Warunki masz :lol:

Olga Wróbel pisze...

Mój tata był ochroniarzem Proletaryatu, uwielbiałam ich jako wczesna nastolatka.

tO mY: pisze...

no to tata miał fajną pracę!

Proletaryat, Proletaryat- myślałem, że już tylko ja o tym zespole pamiętam :-)