pRzYpAdKi portugalskie z Portugalii
Tym razem z małym akcentem polskim. Luís Louro jest autorem, którego bardzo lubię. Ma swój styl rysowania, który ewoluuje na przestrzeni lat (a trzeba zaznaczyć, iż jest to autor ze sporym stażem i dorobkiem komiksowym), ale pozostaje łatwo rozpoznawalny. W zasadzie w każdym jego komiksie są jakieś gołe baby (pewnie za to lubię autora najbardziej, heh), ale erotyzm jest lekki i w sumie w dobrym smaku. Luís Louro stworzył między innymi postać antysuperbohatera, obrońcy Lizbony. A imię jego Corvo/ Kruk. Dlaczego Kruk? Dlatego, że ten ponury i dostojny ptak znajduje się w herbie miasta (zaryzykuję stwierdzenie, że powinien być to raczej gołąb, bo tych cholernych ptaków w Lizbonie jest zdecydowanie więcej niż kruków). A przebiera się za niego pewien bardzo zamknięty w sobie młodzieniec, który wiele wycierpiał w dzieciństwie (między innymi był napastowany przez pewną wiejską damę). Jest on wielbicielem komiksów i klinicznym przypadkiem tego, co dzieje się z tymi, którzy opowieści o superbohaterach biorą zbyt na serio. Zawsze chce dobrze, chce pomagać, ale też zawsze mu to nie wychodzi. Albo wychodzi inaczej niż planował. Powiedzmy, że ma on często problem z oceną sytuacji. Do tej pory ukazały się trzy części tej parodii komiksów suberbohaterskich: Kruk, Powrót Kruka, Kruk- Więzy Rodzinne. Oczywiście główny bohater ma pomocnika, z którym przemierza dachy lizbońskich domów. Jest nim lśniący, czerwony rower… Robin. Luís Louro zgrabnie żongluje nawiązaniami do znanych komiksów. Mamy tutaj sporo drwin ze Spawna, trochę z Batmana i wielu innych, których nie sposób wymienić. Ale oprócz zabawy ze stereotypami superbohaterskimi, jest w tym komiksie coś więcej. Równie ważnym jak same postaci elementem jest miasto, a w zasadzie jego stara część, Alfama, którą rysownik ilustruje z upodobaniem, oddając bardzo wiernie jej charakter (w zeszłe wakacje, przeciskając się tamtejszymi wąskimi uliczkami, dotarliśmy ze znajomymi do małego placyku, gdzie siedział sobie pewien jegomość, a po placyku zasuwała…kura (albo to był kogut? Nie pamiętam już dobrze)! A to wszystko jakieś 10 min. piechotą od centrum miasta, heh). W trzeciej części sagi o Kruku główny bohater poznaje swoją miłość, Czarną Wdowę. To kobieta, która przywdziewa strój jak z filmu S/M i waży trochę ponad przeciętną. Osią opowieści jest casting na superbohatera (jednym z jurorów jest Geraldes Lino, postać bardzo znana i zasłużona dla portugalskiego środowiska komiksowego, organizator, od ponad 20 lat, comiesięcznych spotkań komiksowych w Lizbonie). Z tego powodu pojawia się w mieście wielu świrów w trykotach. Jednym z oryginalniejszych jest Gołąb, którego główną mocą jest umiejętność, za przeproszeniem, srania na co popadnie, lol. Wszystkie albumy zostały wydane w twardej oprawie. Scenariusz do trzeciej części napisał niejaki Nuno Markl, który na ogół pisze scenariusze na potrzeby portugalskiej telewizji publicznej. Jako jeden z materiałów dodatkowych umieszczono w trzecim albumie serii korespondencję mejlową, jaką wymienili ze sobą podczas tworzenia komiksu dwaj autorzy. Roboczym imieniem jednej z postaci było słowo KONIEC, które rysownik zapamiętał z kreskówek ze wschodu, puszczanych w latach propagandy sukcesu w portugalskiej telewizji (animatorem tego przedsięwzięcia był Vasco Granja, kolejna wielka postać w historii nie tylko komiksu portugalskiego, ale także, i chyba przede wszystkim, tutejszego kina animowanego). Twierdzi on, że to po czesku, ale co tam, może akurat zapamiętał je z jakiejś polskiej kreskówki?
qba
2 komentarze:
kolega jakub da mi ten komiks do przeczytania przy najblizszej okazjij, jak rozumiem?
mi sie tez wydaje, ze to prawdziwy kogut byl :)
spoko, dwie pierwsze czesci jak chcesz moge Ci pozyczyc z bedeteki jak bedziesz na wielkanoc w Oeiras :-)3 mam w domu, tzn w tym prtg :-) tylko daj mi znac kiedy dokladnie bedziesz, ok?
Prześlij komentarz