sPooky:
The Strange Secret of Bruce Wayne (straszny dialog):
Two-Face: Get out of my face!!!
The Joker: Which one?
qba
piątek, 28 marca 2008
środa, 26 marca 2008
wtorek, 25 marca 2008
Blogi Portugalskie o Komiksie
Blogi Portugalskie o Komiksie (copy vkley z Geraldes Lino 1):
Alexandre Algarvio - http://www.alexalgarvio.com/Alhos Vedros Visual - http://www.phlog.net/user/Avedros/VisualAlmirante Fujimori - http://almirantefujimori.blogspot.comÁlvaro - http://br.geocities.com/alvarobd, http://alvarocartoon.blogspot.com/, http://revistamodafoca.blogspot.com/, http://www.geocities.com/xatoman3000, http://www.geocities.com/alvarossantosAqui no Canto - http://aquinocanto.do.sapo.pt/Área BD - http://areabd.blogspot.com/Beco das Imagens - http://becodasimagens.blogspot.com/BD Portugal - http://www.bdportugal.info/BEDÊ - http://bede.blogdrive.com/Bedeteca de Lisboa - http://www.bedeteca.com/Bibliotecário Anarquista - http://bibliotecarioanarquista.blogspot.com/Blog da Utopia - http://bandadesenhada.blogspot.com/Central Comics - http://www.centralcomics.com/Chili Com Carne - http://chilicomcarne.blogspot.com/Cidade Desconhecida - http://cidadedesconhecida.com.sapo/Daniel Maia - http://www.danielmaia.com/ e http://templomaia.blogspot.com/Diário Rasgado - http://diariorasgado.blogspot.com/Dinis Vale - http://dinisvale.planetaclix.pt/Divulgando Banda Desenhada - http://divulgandobd.blogspot.com/Do Fundo do Meu Blog - http://geraldeslino.com/Entropia - http://entropia.no.sapo.pt/Espírito Crítico - http://kigpinofcomics.blogspot.com/Fanzines de BD - http://fanzinesdebandadesenhada.blogspot.com/Imaginário - http://www.imaginario.org/ e http://www.truca.imaginario/Índice bibliográfico da BD publicada em Portugal - http://br.geocities.com/bdnostagia (pode parecer caricato, mas quem escrever correctamente nostalgia no endereço, não chega lá:-(Interdinâmica - http://www.interdinamica.pt/Juvemédia - http://www.juvemedia.pt/King Leonardo and his short subjects - http://www.leonardodesa.interdinamica.com/Kuentro - http://kuentro.weblog.com.pt/Ler BD - http://lerbd.blogspot.com/Luís Peres - http://www.ziphcomics.com/Mania dos Quadradinhos - http://quadradinhos.blogspot.com/Manuel Caldas - http://www.manuelcaldas.com/Menino Triste, O - http://omeninotriste.blogspot.com/Mundo Fantasma - http://blog.mndofantasma.com/Notas B.D. Filas - http://notasbedefilas.blogspot.com/Paulo Pinto - http://www.paulopintoescrevo.blogspot/Positivos, Os - pwp.netcabo.pt/026023210/fanzzine.htmQueridos Gatos - http://queridos-gatos.blogspot.com/ (não é de BD, é de gatos, mas tem "posts" dedicados a alguns gatos personagens de BD)Sergei - http://www.sergeicartoons.com/Sítio dos Fanzines - http://geocities.yahoo.com.br/fanzinelandiaTBDZ, Sítio do Tertúlia BDzine - http://www.tbdz.no.sapo.pt/Tex Willer - http://texwiller.blogspot.com/The Life of Pepe - http://lifeofpepe.blogspot.com/Toonman - http://www.toonman.com.pt/VD Cartoons, As tiras Van Dog e não só - http://www.vdcartoons.blogspot.com/Wanya Escala em Orongo - http://wanya-escalaemorongo.blogspot.com/
qba
Alexandre Algarvio - http://www.alexalgarvio.com/Alhos Vedros Visual - http://www.phlog.net/user/Avedros/VisualAlmirante Fujimori - http://almirantefujimori.blogspot.comÁlvaro - http://br.geocities.com/alvarobd, http://alvarocartoon.blogspot.com/, http://revistamodafoca.blogspot.com/, http://www.geocities.com/xatoman3000, http://www.geocities.com/alvarossantosAqui no Canto - http://aquinocanto.do.sapo.pt/Área BD - http://areabd.blogspot.com/Beco das Imagens - http://becodasimagens.blogspot.com/BD Portugal - http://www.bdportugal.info/BEDÊ - http://bede.blogdrive.com/Bedeteca de Lisboa - http://www.bedeteca.com/Bibliotecário Anarquista - http://bibliotecarioanarquista.blogspot.com/Blog da Utopia - http://bandadesenhada.blogspot.com/Central Comics - http://www.centralcomics.com/Chili Com Carne - http://chilicomcarne.blogspot.com/Cidade Desconhecida - http://cidadedesconhecida.com.sapo/Daniel Maia - http://www.danielmaia.com/ e http://templomaia.blogspot.com/Diário Rasgado - http://diariorasgado.blogspot.com/Dinis Vale - http://dinisvale.planetaclix.pt/Divulgando Banda Desenhada - http://divulgandobd.blogspot.com/Do Fundo do Meu Blog - http://geraldeslino.com/Entropia - http://entropia.no.sapo.pt/Espírito Crítico - http://kigpinofcomics.blogspot.com/Fanzines de BD - http://fanzinesdebandadesenhada.blogspot.com/Imaginário - http://www.imaginario.org/ e http://www.truca.imaginario/Índice bibliográfico da BD publicada em Portugal - http://br.geocities.com/bdnostagia (pode parecer caricato, mas quem escrever correctamente nostalgia no endereço, não chega lá:-(Interdinâmica - http://www.interdinamica.pt/Juvemédia - http://www.juvemedia.pt/King Leonardo and his short subjects - http://www.leonardodesa.interdinamica.com/Kuentro - http://kuentro.weblog.com.pt/Ler BD - http://lerbd.blogspot.com/Luís Peres - http://www.ziphcomics.com/Mania dos Quadradinhos - http://quadradinhos.blogspot.com/Manuel Caldas - http://www.manuelcaldas.com/Menino Triste, O - http://omeninotriste.blogspot.com/Mundo Fantasma - http://blog.mndofantasma.com/Notas B.D. Filas - http://notasbedefilas.blogspot.com/Paulo Pinto - http://www.paulopintoescrevo.blogspot/Positivos, Os - pwp.netcabo.pt/026023210/fanzzine.htmQueridos Gatos - http://queridos-gatos.blogspot.com/ (não é de BD, é de gatos, mas tem "posts" dedicados a alguns gatos personagens de BD)Sergei - http://www.sergeicartoons.com/Sítio dos Fanzines - http://geocities.yahoo.com.br/fanzinelandiaTBDZ, Sítio do Tertúlia BDzine - http://www.tbdz.no.sapo.pt/Tex Willer - http://texwiller.blogspot.com/The Life of Pepe - http://lifeofpepe.blogspot.com/Toonman - http://www.toonman.com.pt/VD Cartoons, As tiras Van Dog e não só - http://www.vdcartoons.blogspot.com/Wanya Escala em Orongo - http://wanya-escalaemorongo.blogspot.com/
qba
Potrójnie Smutny Chłopiec...
Dawno go u nas nie było, ale nadal jest smutny. A my nadal staramy się go rozweselić. Nie tylko my, bo i Luís Louro (Pan Kruków), który wysłał mu na pomoc Jima del Mónaco, jedną z pierwszych narysowanych przez siebie postaci... I nawet grube tomiszcze pisma komiksowego Mosquito nie pomaga Smutnemu Chłopcu...
Był też z wizytą u naszego bohatera Lewis Trondheim, który przemówił do niego słowami Kaczego Serca...
Aż w końcu Smutny Chłopiec udał się do internetowej wróżki, aby wypełnić formularz i żeby dowiedzieć się jakim jest super bohaterem...
Głowa do góry, oto Twój autor, João Mascarenhas, prawie skoñczył nowy album z Twoimi przygodami! Kiedy będzie już całkiem gotowy, postaramy się zaprosić Was do Polski. Może nasi czytelnicy znajdą sposób, aby cię rozweselić?
środa, 19 marca 2008
pRzYpAdKiEm przeczytane 05
Wiele wody w Dunaju upłynęło, odkąd cokolwiek tu napisałem. Powodów, wymówek i przeprosin również byłoby wiele, ale podaruję je sobie i skupię się na pisaniu.
Dziś w "pRzYpAdKiEm przeczytane" przyjrzymy się trzem zupełnie różnym pozycjom. Różni autorzy, różne historie, różne style rysowania.
Transmetropolitan vol. 0 - Tales of human waste
Tales of human waste w zasadzie ciężko nazwać komiksem. To połączone wydanie dwóch mniejszych trade'ów (I hate it here, Filth of the City) jest tak naprawdę zbiorem kolumn znanego także w Polsce dziennikarza - Pająka Jerusalema. Każdy jego tekst opatrzony jest rysunkiem innego artysty, a trochę znanych postaci w tym przedsięwzięciu udział wzięło, że wspomnę chociażby o takich sławach jak Bill Sienkiewicz, Eduardo Risso, czy Brian Michael Bendis.
Same teksty trzymają dosyć równy poziom; Niektóre zabawne, inne poważne i wytykające głupotę ludzkiej rasy, jeszcze inne skupiające się na postaci samego Pająka. Tu ostrzegam, że po tytuł ten nie powinien sięgać nikt, kto nie czytał przynajmniej trzech-czterech pierwszych tomów serii. W kolumnach Jerusalema znajduje się sporo odniesień do głównego wątku fabularnego, a niekiedy można je nawet traktować jako jego uzupełnienie.
W kwestii ilustracji poziom już niestety nie jest tak równy. Zatrważająca ilość rysunków jest wzorowanych na tych, którymi Robertson raczy nas w samej serii, część jest po prostu nieciekawa i tylko niewielka ilość jest naprawdę przyzwoita. Genialne są, moim skromnym zdaniem, dwa: Spojrzenie na doki w wykonaniu Franka Terana i grafika Alexa Maleeva przedstawiająca czarno białe ulice i kontrastującego z nimi kolorowego Pająka.
Tales of human waste to ciekawy zbiór artworków, polecenia godny jednak jedynie dla tych, którzy orientują się w fabule komiksu. Absolutnie odradzam sięganie po ten tytuł na początku znajomości z Pająkiem - ilość drobnych odniesień i otwartych nawiązań do wydarzeń z serii uniemożliwi nie będącemu w temacie czytelnikowi czerpanie przyjemności z lektury.
Tales of the Batman - Tim Sale
Zanim zaczął współpracować z Jephem Loebem i zanim powstały pierwsze "Halloween Specials", Tim Sale rysował już Batmana. Tales of the Batman to zbiór jego wczesnych historii, które stworzył wraz z takimi scenarzystami, jak Alan Grant, Darwyn Cooke, Kelley Puckett, czy James Robinson.
Już we wstępie, Richard Starkings z Comicraft wyjaśnia, co jest tak wyjątkowego w sztuce Sale'a - nosy. Tim Sale zna się na nosach. I biurkach. I detalach. Zapierające dech w piersiach, podnoszące poziom realizmu i utwierdzające nas w przekonaniu, że to wszystko, co widzimy mogło by stać naprawdę w każdym domu. Sylwetki bohaterów, panoramy miast - to wszystko jedno, ale prawdziwy kunszt tego artysty widzimy w kuchni May Parker (Spider-Man: Blue), w gabinecie Sofii Falcone przystrojonym dekoracjami świątecznymi (Batman: Dark Victory), czy w redakcji Daily Planet (Superman for all seasons).
Album dzieli się na trzy dłuższe historie i dwie krótsze - do każdej z nich Sale napisał wstęp ze swoimi spostrzeżeniami.
Madmen across the water to sympatyczna opowieść mająca miejsce w jakiś czas po wydarzeniach z Knightfall, gdzie Bane wysadził w powietrze Arkham. Część psychopatów zostaje przetransportowana do więzienia Blackgate, na czas odbudowy ich dotychczasowego miejsca przetrzymywania. Z takimi elementami, jak Mr. Zsasz, Two-Face, czy The Scarecrow, naturalnie ciężko spodziewać się pokojowej koegzystencji z resztą więźniów...
Jest to jedna z pierwszych historii rysowanych przez Sale'a i widać, że dopiero pracował on tu nad swoim stylem. Przeciwnicy Batmana wyglądają zupełnie inaczej, niż w późniejszych dziełach tego artysty, inne jest kadrowanie i inaczej rysowani są ludzie sami w sobie. Mimo to polecam przeczytać ją - może bardziej, jako ciekawostkę, bo trochę ciężko traktować poważnie najgroźniejszych świrów z Gotham grających w baseball, ale nadal polecam.
Kolejna opowieść, Blades (Znana również polskiemu czytelnikowi, dzięki wydawnictwu TM-Semic) to jeden z komiksów osadzonych wcześnie w karierze Gacka. W mieście pojawia się nowy bohater - Cavalier, wzorujący się na Zorro - szpada i czarujący uśmiech. Jednocześnie Gotham zszokowane jest serią zabójstw na osobach starszych - odpowiedzialny za nie jest niejaki Mr. Lime, a Batman poprzysięga, że dopadnie mordercę...
Pomimo, że wszystko i tak prowadzi do nieuchronnej konfrontacji dwóch bohaterów, sposób w jaki historia jest opowiedziana zasługuje bez wątpienia na pochwałę. Potencjalne zło czai się w każdym - nawet w bohaterach, a Batman jest taki, jaki zawsze powinien być - nieustępliwy, dążący do celu bez zważania na koszty. Złapanie Lime'a jest dla niego najwyższym priorytetem, nawet jeśli ma to oznaczać zaniedbanie innych obowiązków.
Szata graficzna to już ten Tim Sale, którego wszyscy znamy - coraz więcej szczegółów, coraz bardziej charakterystyczna kreska, do tego ciężkie, ciemne kolory idealnie wpasowujące się w klimat opowieści.
The Misfits, czyli kolejne po Madmen across the water wspólne dzieło Sale'a i Alana Granta niestety zawodzi. Ciężko się przyczepić do rysunków samych w sobie, bo Sale jak zwykle odwalił kawał solidnej roboty, ale już scenariusz jest strasznie przewidywalny, a motyw przewodni... Cóż, nigdy nie byłem zwolennikiem poświęcania zbyt wielkiej ilości miejsca dla postaci płaskich i nieciekawych, a próby różnych wydawnictw, mające na celu pokazanie ich ukrytej głębi zwykle kończyły się, moim skromnym zdaniem fiaskiem... I niestety tak jest i tym razem. Calendar Man, Catman, Killer Moth i Chancer to po prostu grupa, która musi przegrać i z góry wiadomo, że przegra. Nawet, jeśli jednym z ich zakładników jest Bruce Wayne.
Tom zamykają dwie krótkie historyjki: Date Knight ze scenariuszem Darwyna Cooke'a i Night after night, opowiastka Kelley'a Pucketa wyciągnięta prosto z Batman: Black & White vol. 2.
To już w 100% ten styl Sale'a, który wszyscy kojarzą z prac takich, jak Daredevil: Yellow, czy Catwoman: When in Rome . Wszystkie rysunki są dopieszczone, jak nigdy, a kadrowanie to istne mistrzostwo. Zwłaszcza w Date Knight rzuca to się w oczy... I nic dziwnego, bo potyczka Catwoman z Gackiem, to w zasadzie jedynie pretekst dla popisów ilustratora ; )
Tales of the Batman na pewno nie zawiedzie żadnego fana Tima Sale'a. Także maniacy twardych opraw, kredowego papieru i obwolut będą zadowoleni, jednak ciężko powiedzieć mi, że jest to pozycja, którą na półce mieć trzeba. Powodem ku temu jest niestety nierówny poziom scenariuszów, ale cóż - to w końcu nie scenariusze były podstawą doboru historii do tego zbioru.
Wir können ja Freunde bleiben (Zawsze możemy zostać przyjaciółmi)
Markus "mawil" Witzel, niemiecki artysta z Berlina, znany jest w naszym kraju dzięki Kulturze Gniewu, która w drugiej połowie 2006 roku wypuściła na rynek jedno z jego dzieł - Bend (Die Band). Autobiograficzny komiks o młodej grupie "rockmanów", którzy postanawiają zacząć grać, jednocześnie mierząc się z problemami życia codziennego od razu do mnie przemówił (Jednocześnie przyprawiając mnie o ból brzucha. Ze śmiechu.), a zważywszy na moje obecne miejsce zamieszkania, w jakiś czas potem zacząłem szukać innych dokonań mawila, tym razem już w oryginale.
I coś tam znalazłem. "Coś tam", które dało mi kolejne kilka godzin świetnej zabawy, pozwoliło na chwilę refleksji i w tej chwili dumnie stoi na mojej półce komiksowej.
Jak nietrudno się domyślić, nie całe życie spędził mawil na bieganiu z gitarą. Ważną rolę odegrały dla niego związki miłosne i to właśnie o nich jest Wir können ja Freunde bleiben.
Stosunkowo cienki tomik, podzielony jest na cztery części, z których każda opowiada o innej miłości autora. Mamy tu więc szczenięce zauroczenie, poważniejszą "miłość szkolną" oraz dwie "miłości wakacyjne", z czego jedną pochodzącą aż ze słonecznej Hiszpanii.
Sposób, w jaki mawil przedstawia każdą z opowieści obudzi wspomnienia w każdym, lub prawie każdym czytelniku. Czytając Wir können ja Freunde bleiben, jako żywe stają przed oczami sceny, kiedy to samemu próbowało się zwrócić na siebie uwagę ładnej dziewczyny, jak to przeklinało się swoją głupotę, kiedy nie wykorzystało się odpowiedniego momentu, żeby ją pocałować i jaki stres przeżywało się przed pierwszym prawdziwym kontaktem ze swoją sympatią. Żeby nie było zbyt wesoło - Witzel przypomina również o smutku, który towarzyszy rozstaniom i chwilą, kiedy słyszy się "Jesteś naprawdę fajny i bardzo cię lubię, ale... Niczego od ciebie nie chcę.".
Szata graficzna bardzo przypomina tą z Bendu - dynamiczne, karykaturalne rysunki w czerni, bieli i szarościach, jednocześnie nie tracące na czytelności i oryginalności sprawiają wrażenie bardziej realistycznych od tych, pokazujących dokładnie każdy mięsień, każdy włosek i każdą kroplę potu na skroni bohatera. Styl mawila doskonale współgra ze scenariuszem i w pewien niewytłumaczalny sposób, tworzy go nawet bardziej wiarygodnym.
Warto zauważyć, że autor umiejętnie naśmiewa się ze swojej, jak i miliardów innych chłopaków nieudolności w związkach, jednocześnie podkreślając, jak wielki wpływ mają one na jednostkę, oraz jak cierpi ktoś porzucony. Nawet, jeśli to cierpienie jest jedynie tymczasowe.
I nie zrozumcie mnie źle - Wir können ja Freunde bleiben to tytuł, przy którym można pokładać się ze śmiechu, a to już od samego czytelnika zależy, czy znajdzie on w nim jakąś ukrytą głębię.
Ja znalazłem. I mam nadzieję, że pozycja ta kiedyś wyląduje w planach wydawniczych Kultury, bo czytelnicy, językami obcymi nie władający, tracą możliwość zapoznania się z naprawdę dobrą pozycją.
Dziś w "pRzYpAdKiEm przeczytane" przyjrzymy się trzem zupełnie różnym pozycjom. Różni autorzy, różne historie, różne style rysowania.
Transmetropolitan vol. 0 - Tales of human waste
Tales of human waste w zasadzie ciężko nazwać komiksem. To połączone wydanie dwóch mniejszych trade'ów (I hate it here, Filth of the City) jest tak naprawdę zbiorem kolumn znanego także w Polsce dziennikarza - Pająka Jerusalema. Każdy jego tekst opatrzony jest rysunkiem innego artysty, a trochę znanych postaci w tym przedsięwzięciu udział wzięło, że wspomnę chociażby o takich sławach jak Bill Sienkiewicz, Eduardo Risso, czy Brian Michael Bendis.
Same teksty trzymają dosyć równy poziom; Niektóre zabawne, inne poważne i wytykające głupotę ludzkiej rasy, jeszcze inne skupiające się na postaci samego Pająka. Tu ostrzegam, że po tytuł ten nie powinien sięgać nikt, kto nie czytał przynajmniej trzech-czterech pierwszych tomów serii. W kolumnach Jerusalema znajduje się sporo odniesień do głównego wątku fabularnego, a niekiedy można je nawet traktować jako jego uzupełnienie.
W kwestii ilustracji poziom już niestety nie jest tak równy. Zatrważająca ilość rysunków jest wzorowanych na tych, którymi Robertson raczy nas w samej serii, część jest po prostu nieciekawa i tylko niewielka ilość jest naprawdę przyzwoita. Genialne są, moim skromnym zdaniem, dwa: Spojrzenie na doki w wykonaniu Franka Terana i grafika Alexa Maleeva przedstawiająca czarno białe ulice i kontrastującego z nimi kolorowego Pająka.
Tales of human waste to ciekawy zbiór artworków, polecenia godny jednak jedynie dla tych, którzy orientują się w fabule komiksu. Absolutnie odradzam sięganie po ten tytuł na początku znajomości z Pająkiem - ilość drobnych odniesień i otwartych nawiązań do wydarzeń z serii uniemożliwi nie będącemu w temacie czytelnikowi czerpanie przyjemności z lektury.
Tales of the Batman - Tim Sale
Zanim zaczął współpracować z Jephem Loebem i zanim powstały pierwsze "Halloween Specials", Tim Sale rysował już Batmana. Tales of the Batman to zbiór jego wczesnych historii, które stworzył wraz z takimi scenarzystami, jak Alan Grant, Darwyn Cooke, Kelley Puckett, czy James Robinson.
Już we wstępie, Richard Starkings z Comicraft wyjaśnia, co jest tak wyjątkowego w sztuce Sale'a - nosy. Tim Sale zna się na nosach. I biurkach. I detalach. Zapierające dech w piersiach, podnoszące poziom realizmu i utwierdzające nas w przekonaniu, że to wszystko, co widzimy mogło by stać naprawdę w każdym domu. Sylwetki bohaterów, panoramy miast - to wszystko jedno, ale prawdziwy kunszt tego artysty widzimy w kuchni May Parker (Spider-Man: Blue), w gabinecie Sofii Falcone przystrojonym dekoracjami świątecznymi (Batman: Dark Victory), czy w redakcji Daily Planet (Superman for all seasons).
Album dzieli się na trzy dłuższe historie i dwie krótsze - do każdej z nich Sale napisał wstęp ze swoimi spostrzeżeniami.
Madmen across the water to sympatyczna opowieść mająca miejsce w jakiś czas po wydarzeniach z Knightfall, gdzie Bane wysadził w powietrze Arkham. Część psychopatów zostaje przetransportowana do więzienia Blackgate, na czas odbudowy ich dotychczasowego miejsca przetrzymywania. Z takimi elementami, jak Mr. Zsasz, Two-Face, czy The Scarecrow, naturalnie ciężko spodziewać się pokojowej koegzystencji z resztą więźniów...
Jest to jedna z pierwszych historii rysowanych przez Sale'a i widać, że dopiero pracował on tu nad swoim stylem. Przeciwnicy Batmana wyglądają zupełnie inaczej, niż w późniejszych dziełach tego artysty, inne jest kadrowanie i inaczej rysowani są ludzie sami w sobie. Mimo to polecam przeczytać ją - może bardziej, jako ciekawostkę, bo trochę ciężko traktować poważnie najgroźniejszych świrów z Gotham grających w baseball, ale nadal polecam.
Kolejna opowieść, Blades (Znana również polskiemu czytelnikowi, dzięki wydawnictwu TM-Semic) to jeden z komiksów osadzonych wcześnie w karierze Gacka. W mieście pojawia się nowy bohater - Cavalier, wzorujący się na Zorro - szpada i czarujący uśmiech. Jednocześnie Gotham zszokowane jest serią zabójstw na osobach starszych - odpowiedzialny za nie jest niejaki Mr. Lime, a Batman poprzysięga, że dopadnie mordercę...
Pomimo, że wszystko i tak prowadzi do nieuchronnej konfrontacji dwóch bohaterów, sposób w jaki historia jest opowiedziana zasługuje bez wątpienia na pochwałę. Potencjalne zło czai się w każdym - nawet w bohaterach, a Batman jest taki, jaki zawsze powinien być - nieustępliwy, dążący do celu bez zważania na koszty. Złapanie Lime'a jest dla niego najwyższym priorytetem, nawet jeśli ma to oznaczać zaniedbanie innych obowiązków.
Szata graficzna to już ten Tim Sale, którego wszyscy znamy - coraz więcej szczegółów, coraz bardziej charakterystyczna kreska, do tego ciężkie, ciemne kolory idealnie wpasowujące się w klimat opowieści.
The Misfits, czyli kolejne po Madmen across the water wspólne dzieło Sale'a i Alana Granta niestety zawodzi. Ciężko się przyczepić do rysunków samych w sobie, bo Sale jak zwykle odwalił kawał solidnej roboty, ale już scenariusz jest strasznie przewidywalny, a motyw przewodni... Cóż, nigdy nie byłem zwolennikiem poświęcania zbyt wielkiej ilości miejsca dla postaci płaskich i nieciekawych, a próby różnych wydawnictw, mające na celu pokazanie ich ukrytej głębi zwykle kończyły się, moim skromnym zdaniem fiaskiem... I niestety tak jest i tym razem. Calendar Man, Catman, Killer Moth i Chancer to po prostu grupa, która musi przegrać i z góry wiadomo, że przegra. Nawet, jeśli jednym z ich zakładników jest Bruce Wayne.
Tom zamykają dwie krótkie historyjki: Date Knight ze scenariuszem Darwyna Cooke'a i Night after night, opowiastka Kelley'a Pucketa wyciągnięta prosto z Batman: Black & White vol. 2.
To już w 100% ten styl Sale'a, który wszyscy kojarzą z prac takich, jak Daredevil: Yellow, czy Catwoman: When in Rome . Wszystkie rysunki są dopieszczone, jak nigdy, a kadrowanie to istne mistrzostwo. Zwłaszcza w Date Knight rzuca to się w oczy... I nic dziwnego, bo potyczka Catwoman z Gackiem, to w zasadzie jedynie pretekst dla popisów ilustratora ; )
Tales of the Batman na pewno nie zawiedzie żadnego fana Tima Sale'a. Także maniacy twardych opraw, kredowego papieru i obwolut będą zadowoleni, jednak ciężko powiedzieć mi, że jest to pozycja, którą na półce mieć trzeba. Powodem ku temu jest niestety nierówny poziom scenariuszów, ale cóż - to w końcu nie scenariusze były podstawą doboru historii do tego zbioru.
Wir können ja Freunde bleiben (Zawsze możemy zostać przyjaciółmi)
Markus "mawil" Witzel, niemiecki artysta z Berlina, znany jest w naszym kraju dzięki Kulturze Gniewu, która w drugiej połowie 2006 roku wypuściła na rynek jedno z jego dzieł - Bend (Die Band). Autobiograficzny komiks o młodej grupie "rockmanów", którzy postanawiają zacząć grać, jednocześnie mierząc się z problemami życia codziennego od razu do mnie przemówił (Jednocześnie przyprawiając mnie o ból brzucha. Ze śmiechu.), a zważywszy na moje obecne miejsce zamieszkania, w jakiś czas potem zacząłem szukać innych dokonań mawila, tym razem już w oryginale.
I coś tam znalazłem. "Coś tam", które dało mi kolejne kilka godzin świetnej zabawy, pozwoliło na chwilę refleksji i w tej chwili dumnie stoi na mojej półce komiksowej.
Jak nietrudno się domyślić, nie całe życie spędził mawil na bieganiu z gitarą. Ważną rolę odegrały dla niego związki miłosne i to właśnie o nich jest Wir können ja Freunde bleiben.
Stosunkowo cienki tomik, podzielony jest na cztery części, z których każda opowiada o innej miłości autora. Mamy tu więc szczenięce zauroczenie, poważniejszą "miłość szkolną" oraz dwie "miłości wakacyjne", z czego jedną pochodzącą aż ze słonecznej Hiszpanii.
Sposób, w jaki mawil przedstawia każdą z opowieści obudzi wspomnienia w każdym, lub prawie każdym czytelniku. Czytając Wir können ja Freunde bleiben, jako żywe stają przed oczami sceny, kiedy to samemu próbowało się zwrócić na siebie uwagę ładnej dziewczyny, jak to przeklinało się swoją głupotę, kiedy nie wykorzystało się odpowiedniego momentu, żeby ją pocałować i jaki stres przeżywało się przed pierwszym prawdziwym kontaktem ze swoją sympatią. Żeby nie było zbyt wesoło - Witzel przypomina również o smutku, który towarzyszy rozstaniom i chwilą, kiedy słyszy się "Jesteś naprawdę fajny i bardzo cię lubię, ale... Niczego od ciebie nie chcę.".
Szata graficzna bardzo przypomina tą z Bendu - dynamiczne, karykaturalne rysunki w czerni, bieli i szarościach, jednocześnie nie tracące na czytelności i oryginalności sprawiają wrażenie bardziej realistycznych od tych, pokazujących dokładnie każdy mięsień, każdy włosek i każdą kroplę potu na skroni bohatera. Styl mawila doskonale współgra ze scenariuszem i w pewien niewytłumaczalny sposób, tworzy go nawet bardziej wiarygodnym.
Warto zauważyć, że autor umiejętnie naśmiewa się ze swojej, jak i miliardów innych chłopaków nieudolności w związkach, jednocześnie podkreślając, jak wielki wpływ mają one na jednostkę, oraz jak cierpi ktoś porzucony. Nawet, jeśli to cierpienie jest jedynie tymczasowe.
I nie zrozumcie mnie źle - Wir können ja Freunde bleiben to tytuł, przy którym można pokładać się ze śmiechu, a to już od samego czytelnika zależy, czy znajdzie on w nim jakąś ukrytą głębię.
Ja znalazłem. I mam nadzieję, że pozycja ta kiedyś wyląduje w planach wydawniczych Kultury, bo czytelnicy, językami obcymi nie władający, tracą możliwość zapoznania się z naprawdę dobrą pozycją.
mtz
wtorek, 18 marca 2008
WSK 2008 (Rylko, Jaromir, JCF)
...Nasz Szpieg Fotograf donosi:
http://picasaweb.google.pl/lufka88/WSK2008
qba
ps1 dzienx, SZPIEGU :-)
ps2 JCF tlumaczy Dorota Kwinta, tlumaczka Kapeli :-)
ps3 za obiektywem Szatanka :-)
http://picasaweb.google.pl/lufka88/WSK2008
qba
ps1 dzienx, SZPIEGU :-)
ps2 JCF tlumaczy Dorota Kwinta, tlumaczka Kapeli :-)
ps3 za obiektywem Szatanka :-)
środa, 12 marca 2008
poniedziałek, 10 marca 2008
…from Portugal, with love 04
pRzYpAdKi portugalskie z Portugalii
Wanya: escala em Orongo/ Wanya: lądowanie w Orongo to jeden z tych komiksów, które portugalscy spece uważają za pozycję klasyczną. Jest to historia pewnej kobiety (tytułowa Wanya), która przemierza kosmos, realizując przy tym misję: niesie pomoc innym cywilizacjom. Ląduje na pozornie niezamieszkanej planecie i stopniowo odkrywa jej tajemnice. W wyniku agresywnej polityki sprzed lat, cywilizacja Orongo została prawie unicestwiona. Ludność żyła uzależniona od boga, którego macki sięgały wszędzie i kontrolowały wszystko, ale też pozwoliły garstce ludzi przetrwać w stanie zbliżonym do hibernacji. Wanya pojawia się, aby ci ludzie mogli powrócić na powierzchnię swojej planety i odtworzyli cywilizację na jej zdziczałej powierzchni. Symboliczne przebudzenie rozpoczyna się od stosunku seksualnego, który Wanya odbywa z Uhrem, personifikacją czasu… Autorem scenariusza tej niesamowitej opowieści jest Augusto Mota, a rysownikiem Nelson Dias. Jest to komiks o tyle niezwykły, że powstał w roku 1973, w czasach kiedy w Portugalii królowały opowieści historyczne lub adaptacje wielkiej literatury. Wyróżnia się stroną graficzną, niezwykle dopracowanymi rysunkami w czerni i bieli. Przypominają one czasami graficzne popisy naszego Marka Turka (wg. niektorych to istny Druillet). Nie są jednak aż tak wyraźnie wykadrowane. Przenikają się wzajemnie, plany bliższe i dalsze mieszają się ze sobą, a wszystko jest gdzieniegdzie przyozdobione tajemniczymi wzorkami z kwiatów. Takie kadrowanie oraz mocno poetycki tekst, który towarzyszy rysunkowi, wymagają sporego zaangażowania ze strony czytelnika. Ale warto. Piszę o tym tytule jako o komiksie, choć jest to rzecz wykraczająca poza ramy gatunku. Najtrafniej chyba określił to niewątpliwie dużego kalibru dzieło Rui Zink (scenarzysta komiksowy, autor publikacji na temat komiksu, pracownik naukowy Universidade Nova de Lisboa). Napisał o nim: poemat audiowizualny. Bardzo udany poemat audiowizualny, należałoby dodać. Na tyle, że po 35 latach od pierwszego wydania wydawnictwo Gradiva zdecydowało się go wznowić. Nie wydaje mi się, żeby jego uniwersalne przesłanie antywojenne straciło cokolwiek ze znaczenia przez ten czas.
qba
ps obrazki tutaj: http://wanya-escalaemorongo.blogspot.com/
Wanya: escala em Orongo/ Wanya: lądowanie w Orongo to jeden z tych komiksów, które portugalscy spece uważają za pozycję klasyczną. Jest to historia pewnej kobiety (tytułowa Wanya), która przemierza kosmos, realizując przy tym misję: niesie pomoc innym cywilizacjom. Ląduje na pozornie niezamieszkanej planecie i stopniowo odkrywa jej tajemnice. W wyniku agresywnej polityki sprzed lat, cywilizacja Orongo została prawie unicestwiona. Ludność żyła uzależniona od boga, którego macki sięgały wszędzie i kontrolowały wszystko, ale też pozwoliły garstce ludzi przetrwać w stanie zbliżonym do hibernacji. Wanya pojawia się, aby ci ludzie mogli powrócić na powierzchnię swojej planety i odtworzyli cywilizację na jej zdziczałej powierzchni. Symboliczne przebudzenie rozpoczyna się od stosunku seksualnego, który Wanya odbywa z Uhrem, personifikacją czasu… Autorem scenariusza tej niesamowitej opowieści jest Augusto Mota, a rysownikiem Nelson Dias. Jest to komiks o tyle niezwykły, że powstał w roku 1973, w czasach kiedy w Portugalii królowały opowieści historyczne lub adaptacje wielkiej literatury. Wyróżnia się stroną graficzną, niezwykle dopracowanymi rysunkami w czerni i bieli. Przypominają one czasami graficzne popisy naszego Marka Turka (wg. niektorych to istny Druillet). Nie są jednak aż tak wyraźnie wykadrowane. Przenikają się wzajemnie, plany bliższe i dalsze mieszają się ze sobą, a wszystko jest gdzieniegdzie przyozdobione tajemniczymi wzorkami z kwiatów. Takie kadrowanie oraz mocno poetycki tekst, który towarzyszy rysunkowi, wymagają sporego zaangażowania ze strony czytelnika. Ale warto. Piszę o tym tytule jako o komiksie, choć jest to rzecz wykraczająca poza ramy gatunku. Najtrafniej chyba określił to niewątpliwie dużego kalibru dzieło Rui Zink (scenarzysta komiksowy, autor publikacji na temat komiksu, pracownik naukowy Universidade Nova de Lisboa). Napisał o nim: poemat audiowizualny. Bardzo udany poemat audiowizualny, należałoby dodać. Na tyle, że po 35 latach od pierwszego wydania wydawnictwo Gradiva zdecydowało się go wznowić. Nie wydaje mi się, żeby jego uniwersalne przesłanie antywojenne straciło cokolwiek ze znaczenia przez ten czas.
qba
ps obrazki tutaj: http://wanya-escalaemorongo.blogspot.com/
czwartek, 6 marca 2008
...from Portugal, with Love 03
Errata do poprzedniego posta: Corvo Louro Tutaj znajdziecie fotografie i ilustarcje autora Kruka.
qba
qba
środa, 5 marca 2008
…from Portugal, with love 02
pRzYpAdKi portugalskie z Portugalii
Tym razem z małym akcentem polskim. Luís Louro jest autorem, którego bardzo lubię. Ma swój styl rysowania, który ewoluuje na przestrzeni lat (a trzeba zaznaczyć, iż jest to autor ze sporym stażem i dorobkiem komiksowym), ale pozostaje łatwo rozpoznawalny. W zasadzie w każdym jego komiksie są jakieś gołe baby (pewnie za to lubię autora najbardziej, heh), ale erotyzm jest lekki i w sumie w dobrym smaku. Luís Louro stworzył między innymi postać antysuperbohatera, obrońcy Lizbony. A imię jego Corvo/ Kruk. Dlaczego Kruk? Dlatego, że ten ponury i dostojny ptak znajduje się w herbie miasta (zaryzykuję stwierdzenie, że powinien być to raczej gołąb, bo tych cholernych ptaków w Lizbonie jest zdecydowanie więcej niż kruków). A przebiera się za niego pewien bardzo zamknięty w sobie młodzieniec, który wiele wycierpiał w dzieciństwie (między innymi był napastowany przez pewną wiejską damę). Jest on wielbicielem komiksów i klinicznym przypadkiem tego, co dzieje się z tymi, którzy opowieści o superbohaterach biorą zbyt na serio. Zawsze chce dobrze, chce pomagać, ale też zawsze mu to nie wychodzi. Albo wychodzi inaczej niż planował. Powiedzmy, że ma on często problem z oceną sytuacji. Do tej pory ukazały się trzy części tej parodii komiksów suberbohaterskich: Kruk, Powrót Kruka, Kruk- Więzy Rodzinne. Oczywiście główny bohater ma pomocnika, z którym przemierza dachy lizbońskich domów. Jest nim lśniący, czerwony rower… Robin. Luís Louro zgrabnie żongluje nawiązaniami do znanych komiksów. Mamy tutaj sporo drwin ze Spawna, trochę z Batmana i wielu innych, których nie sposób wymienić. Ale oprócz zabawy ze stereotypami superbohaterskimi, jest w tym komiksie coś więcej. Równie ważnym jak same postaci elementem jest miasto, a w zasadzie jego stara część, Alfama, którą rysownik ilustruje z upodobaniem, oddając bardzo wiernie jej charakter (w zeszłe wakacje, przeciskając się tamtejszymi wąskimi uliczkami, dotarliśmy ze znajomymi do małego placyku, gdzie siedział sobie pewien jegomość, a po placyku zasuwała…kura (albo to był kogut? Nie pamiętam już dobrze)! A to wszystko jakieś 10 min. piechotą od centrum miasta, heh). W trzeciej części sagi o Kruku główny bohater poznaje swoją miłość, Czarną Wdowę. To kobieta, która przywdziewa strój jak z filmu S/M i waży trochę ponad przeciętną. Osią opowieści jest casting na superbohatera (jednym z jurorów jest Geraldes Lino, postać bardzo znana i zasłużona dla portugalskiego środowiska komiksowego, organizator, od ponad 20 lat, comiesięcznych spotkań komiksowych w Lizbonie). Z tego powodu pojawia się w mieście wielu świrów w trykotach. Jednym z oryginalniejszych jest Gołąb, którego główną mocą jest umiejętność, za przeproszeniem, srania na co popadnie, lol. Wszystkie albumy zostały wydane w twardej oprawie. Scenariusz do trzeciej części napisał niejaki Nuno Markl, który na ogół pisze scenariusze na potrzeby portugalskiej telewizji publicznej. Jako jeden z materiałów dodatkowych umieszczono w trzecim albumie serii korespondencję mejlową, jaką wymienili ze sobą podczas tworzenia komiksu dwaj autorzy. Roboczym imieniem jednej z postaci było słowo KONIEC, które rysownik zapamiętał z kreskówek ze wschodu, puszczanych w latach propagandy sukcesu w portugalskiej telewizji (animatorem tego przedsięwzięcia był Vasco Granja, kolejna wielka postać w historii nie tylko komiksu portugalskiego, ale także, i chyba przede wszystkim, tutejszego kina animowanego). Twierdzi on, że to po czesku, ale co tam, może akurat zapamiętał je z jakiejś polskiej kreskówki?
qba
poniedziałek, 3 marca 2008
...from Portugal, with love 01
pRzYpAdKi portugalskie z Portugalii
No, wreszcie. Myślałem, że wszystko, co José Carlos Fernandes narysował i napisał będzie mi się podobać. Znacie to uczucie, jestem pewien, kiedy nazwisko danego autora jest dla Was wyznacznikiem jakości. Kiedy kupujecie kolejne jego komiksy w ciemno, przekonani, że zostaniecie uraczeni czymś, co Wam się spodoba. I jak tak myślałem, kiedy znalazłem na półce pewnej lizbońskiej księgarni komiks A REVOLUÇÃO INTERIOR. À PROCURA DO 25 DE ABRIL/ WEWNĘTRZNA REWOLUCJA/ W POSZUKIWANIU 25 KWIETNIA. W 26 rocznicę Rewolucji Goździków (bezkrwawy przewrót, który w 1974 roku definitywnie zakończył epokę Estado Novo/ Nowego Państwa, idei konsekwentnie wprowadzanej w życie przez Salazara aż do roku 1968, kiedy spadł z krzesła i upadł na głowę- w zasadzie to na głowę upadł znacznie wcześniej- i faktycznie przestał rządzić w Portugalii) ukazał się komiks, który- według scenariusza João Ramalho Santosa i João Ramalho Lameirasa- narysował znany nam dobrze JCF. Jest to próba przybliżenia w atrakcyjnej formie jednego z najważniejszych w historii Portugalii wydarzeń, ale według mnie nie do końca udana. Wielokrotnie w czasie lektury czułem się zmęczony tym wykładem historycznym. Owszem, idea mówienia o Rewolucji Goździków jest jak najbardziej godna pochwały, ale konkretyzacja tego pomysłu pozostawia sporo do życzenia. Otrzymujemy, niestety, komiks przeciętny. Jest tu fajny pomysł- tata fotograf opowiada synowi o wydarzeniach sprzed lat, których był uczestnikiem, ale przybiera to formę dosyć ciężką. Wszelkie żarty wydają mi się wymuszone (tak jakby autorzy zdawali sobie sprawę, że trzeba trochę opowieść odciążyć w pewnych momentach), a graficznie niestety również jest tak sobie. Widziałem na co stać JCF i niestety tutaj nie zbliżył się on do szczytu swoich możliwości. To wszystko pokazuje jak trudnym gatunkiem jest komiks historyczny. Zastanawia mnie trochę jedno: JCF ma na swoim koncie tzw. komiksy edukacyjne (bardzo udane zresztą, w których przestrzega przed nadużywaniem alkoholu) i wie jak w atrakcyjnej formie przekazać trudne treści. Tym razem jednak stworzył komiks przeciętny. Czyżby to wina scenarzystów? Ciężko w to uwierzyć, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż obaj uchodzą za znawców komiksów, i obaj są poważanymi krytykami w tej dziedzinie. A więc co zawiodło? Nie wiem, być może zbyt duże oczekiwania z mojej strony względem tego komiksu?
qba
Subskrybuj:
Posty (Atom)