O Rewolucji Goździków wspominałem już przy okazji komiksu A REVOLUÇÃO INTERIOR. À PROCURA DO 25 DE ABRIL/ WEWNĘTRZNA REWOLUCJA/ W POSZUKIWANIU 25 KWIETNIA. Teraz chciałbym na chwilę wrócić do tego tematu. Powody są przynajmniej trzy: dziś jest 28 kwietnia, trzy dni po tegorocznych obchodach; moje zbiory zasilił album wydany w 1999, w 25 rocznicę Rewolucji; no i całkowitym pRzYpAdKiEm trafiłem na wystawę związaną z tym albumem, zwiedzając Barcelos, miasteczko słynące z kogucika i targu (który w obecnej formie wygląda jak targowisko pod stadionem w Warszawie: czyli chińskie gacie i skarpetki z uciskającym gumkami, które mają służyć jako broń w eliminacji białej rasy przez- zapożyczę ten mój ulubiony termin od Kurta Vonneguta- żółte roboty napędzane ryżem).
Sama Rewolucja Goździków to chyba najważniejsze święto portugalskie. I nie ma się czemu dziwić: koniec faszyzmu w tym kraju pozwolił ‘powrócić' Portugalii do Europy. Być może reżim salazarowski nie był tak krwawy jak inne dyktatury, choćby te, które znamy z Ameryki Łacińskiej, ale konsekwencje społeczne długiej izolacji i zamknięcia państwa, cenzura i istnienie policji politycznej, oraz próba utrzymania za wszelką cenę kolonii afrykańskich, przyczyniły się do głębokiego kryzysu, z którego droga do wyjścia nie była usłana ani różami, ani goździkami. Opuszczenie kolonii przyczyniło się do chaosu i pogrążyło je w krwawych konfliktach wewnętrznych. A i sama Portugalia ucierpiała z tego powodu: fala uchodźców i tzw. retornados (wysłani przez Państwo celem zasiedlania kolonii, po ich wyzwoleniu musieli najczęściej opuszczać swoje nowe ‘ojczyzny’), którzy poprzez więzy językowe i historyczne szukali schronienia w dawnej metropolii, nie pomogła w niczym krajowi, który borykał się z wieloma innymi problemami okresu przejściowego. Próba ustabilizowania życia politycznego i ekonomicznego oraz praca nad szybkim wstąpieniem do UE, przypominały próbę zbyt szybkiego przeskoczenia pewnych naturalnych etapów w rozwoju każdego społeczeństwa, co być może zaowocowało pewnymi ‘zgrzytami’ w aktualnym życiu kraju, które nie jest wcale tak ustabilizowane i piękne jak to usiłuje przedstawiać rządząca partia (rozpadające się miasta- np. Porto, drugie co do wielkości w kraju; strajki nauczycieli; brak dialogu ze społeczeństwem; pogłębiająca się przepaść między bogatymi i biednymi i wiele, wiele innych).
Album Narysowana Rewolucja: 25 kwietnia i komiks jest próbą obiektywnego przedstawienia faktów historycznych i świetnym kompendium wiedzy na temat gorących dni rewolucji i okresu tuż po. Mamy tutaj solidną podbudowę faktograficzną oraz próbę wyczerpującego przedstawienia związków Rewolucji z komiksem i komiksu z Rewolucją. Tytuły rozdziałów mówią same za siebie: chronologia ważnych wydarzeń (bardzo szczegółowy opis, niemalże dzień po dniu), 25 Kwietnia w komiksie, opór i walka robotników, wojna kolonialna i dekolonizacja, komiks jako narzędzie krytyki polityczno-społecznej, komiks jako narzędzie edukacyjne, sławni bohaterowie w komiksie o 25 Kwietnia, panorama komiksu w tym okresie, pismo Visão, albumy komiksowe: lata 70 i 25 Kwietnia oraz współczesne komiksy o 25 Kwietnia (JCF, Filipe Abranches- znany z polskiej publikacji w Splocie, Rui Lacas- już niedługo o tym ciekawym autorze, Miguel Rocha- niesamowity rysownik, Pedro Brito- powinien być solo w nowym Splocie i w październiku jako scenarzysta komiksu Ty jesteś kobietą mojego życia, ona jest kobietą moich snów i inni). Album ma ponad 230 stron i jest solidnie przygotowaną publikacją okolicznoœciową. Ogromnym plusem jest spora liczba ilustracji, czyli coś, co w pRzYpAdKu pisania o komiksie jest rzeczą niezbędną. Narysowana Rewolucja: 25 kwietnia i komiks to dobra lekcja historii w ciekawym wydaniu. Historie stworzone przez współczesnych autorów trzymają poziom chociaż jak to w takich pRzYpAdKaCh bywa są zbyt krótkie, żeby mogły być czymś wyjątkowym. Ale już jako zarys do dłuższego opowiadania nadają się świetnie. Problem jednak w tym, że kontynuacji chyba nikt nie przewidział.
Wystawa w Barcelos (Miejska Galeria Sztuki, 4-27.04.2008) jest ściśle związana z albumem: podzielona na 8 części, odpowiadających konkretnym rozdziałom, prezentuje też oryginały. Jednak wbrew temu, co jest napisane w folderze, nie ma na wystawie prac współczesnych autorów. Nie mam pojęcia dlaczego, a i pani obsługująca wystawę nie wyglądała na zbyt zorientowaną. Plusem wystawy jest jej temat: powiązanie komiksu z ważnym wydarzeniem historycznym, minusem zbyt duża ilość tesktu... Nie zrozumcie mnie źle, ja lubię czytać, ale nie w pozycji stojącej i nie przy tak ogromnej ilości materiału, który prezentuje wystawa. Do tego trzeba mieć lepszą kondycję i więcej cierpliwości. Taka ilość materiału nie sprawdza się za dobrze w formie wystawy. Jest typowo albumowa. I jakby tego było mało, jedna karykatura, zaprezentowana w imponującym rozmiarze, jest pokazana w złej kolejnoœci, ma pomieszane kadry...
Zdjęcia z wystawy pstrykała Lufka i qba. Do obejrzenia tutaj. O komiksowym koguciku z Barcelos w następnym odcinku.
qba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz