niedziela, 20 grudnia 2009

pRzYpAdKi portugalskie 21


Każda mucha rzuca cień (przysłowie)

Dawno tej rubryki nie było, ale dziś będzie. Stęskniłem się za nią i akurat nadarza się okazja, żeby po raz dwudziesty pierwszy napisać słów kilka o kolejnym tytule portugalskim.

Jak już pisałem, zapowiadając Muchę,jest to powrót Davida Soaresa do komiksu po sześciu latach. Uprzedzając fakty napiszę, że powrót bardzo udany, choć historia to zaledwie trzydzieści dwie strony. Nie oznacza to, że David próżnował w tym czasie, po prostu postawił na prozę. A te trzydzieści dwie strony to manifestacja siły komiksu, czyli zdolności skondensowania dużej ilości treści na stosunkowo niewielkiej liczbie stron. I to pierwsza zaleta tego tytułu: zwarta, bogata historia, która wykorzystuje potencjał medium.

Zaskakujące jest to, że Mucha to w zasadzie historia opowiedziana obrazem. Mało tu dialogów, tekstów narracyjnych nie ma w ogóle. Pokazuje to dobitnie, że rola scenarzysty komiksowego nie musi ograniczać się do pisania tekstu, ale obejmuje też inne aspekty gotowego dzieła, których autorstwo na ogół bez głębszego zastanowienia przypisuje się rysownikom. Mogę tylko domyślać się w jakim stopniu rysownicy zinterpretowali scenariusz Davida Soaresa, a w jakim dodali coś od siebie. Natomiast pewnym jest, że komiks czyta się płynnie, nie ma w nim zgrzytów, co wskazuje iż artyści wyczuli swoje intencje. Szkic jest autorstwa Osvaldo Mediny, a wykończenie, liternictwo, okładka i ogólny projekt albumu Mário Freitasa. Trójka autorów stworzyła zespół, który miał coś do opowiedzenia, sprawną maszynę narracyjną. Płynność czytania, wynikająca z prowadzenia narracji obrazem oraz „czysty” projekt plansz (klasyczne kadry, rozłożone na planszy bez szaleństw) sprawiają, że czytelnik zostaje wciągnięty w rytm opowiadania. Mógłbym ten zabieg porównać z wieloma innymi, który widziałem w kinie lub innych komiksach, ale porównam do filmu, który widziałem w ostatni poniedziałek- Biała wstążka. Ogólnie tematyka tego obrazu jest dosyć ciężka, trwa on prawie dwie i pół godziny, a kadry i filmowanie są bardzo statyczne. Mimo tego narrator, którym jest wiejski nauczyciel opowiadający zdarzenia, do których doszło tuż przed wybuchem Pierwszej Wojny Światowej w małej społeczności wiejskiej, potrafi zainteresować, zaintrygować i widz ulega najpierw jemu, a następnie własnej ciekawości, gdyż niedopowiedzenia narracyjne budują taką atmosferę i rozbudzają dociekliwość. W podobny sposób postąpili autorzy Muchy. W myśl zasady, że najbardziej straszy to, czego nie widać, dopiero w trakcie tej opowieści jej uczestnicy zaczynają zauważać, że otaczający ich świat to złudzenie, gra pozorów, że w rzeczywistości to, co widzą jest tylko wierzchnią warstwą, pod którą ukrywa się obrzydliwa prawda, dotycząca nie tylko aspektu fizycznego ich małego wiejskiego świata, ale i prawideł nim rządzących. Wyzwaniem jest dla komiksu i dla filmu straszenie tym, czego nie widać, bo oba media są przecież wizualne, ale panowie od Muchy wybrnęli z tego, kontrastując obrazy złudzenia rzeczywistości z prawdziwą rzeczywistością w taki sposób, że momentami możemy mieć wątpliwości co tak naprawdę jest wizją, a co prawdą. Niby wszystko jest pokazane, ale oszczędna forma projektu graficznego (mam tu na myśli zabawę kształtami ramek, zabawę czcionkami i innymi graficznymi przekaźnikami znaczenia, które komiks może wykorzystywać dla budowania treści, a z których autorzy Muchy nie korzystają) nie daje czytelnikowi jasnych odpowiedzi. Na przykład otwierająca komiks scena, w której widzimy rybaków, wyławiających kobietę, a następnie rozcinających jej brzuch, z którego wylatują stwory rybopodobne o ludzkich twarzach, nie sugeruje graficznie, że jest snem. To wynika z sekwencji plansz, które taką interpretację sugerują, ale czy na pewno jest ona prawdziwa? Właśnie w tym mechanizmie tworzenia iluzji na poziomie języka narracji znajduje się ten niewidoczny element, który buduje w czytelniku uczucie zagubienia, niepewności i strachu. Właśnie tego nie widać i to może przestraszyć, co tak naprawdę jest sztuką i ogromnym wyzwaniem dla gatunków, które straszyć mają.

Mucha jest zainspirowana surrealistyczną sztuką Eugena Ionescu Rhinocéros. Z tą różnicą, że u Ionescu mamy nosorożce (jak podaje Wikipedia w 2008 roku powstał film o zombiakach, wykorzystujący ten pomysł: The 2008 comedy horror film Zombie Strippers purports to be an adaptation of the play, but with zombies instead of rhinoceros), a tutaj muchy, gigantyczne muchy. Ludzie zmieniają się w nie czy też nimi są? Tak czy inaczej to właśnie te muchy (ludzie?) terroryzują okolicę, ale też atakują niemieckich żołnierzy, którzy zabijają ciężarną kobietę. Oczywiście w starciu z brutalnymi karabinami szans nie mają i padają... jak muchy, ale my widzimy rozszarpane fragmenty ludzkich ciał, podczas gdy niemiecki oddział odchodzi w stronę zachodzącego słońca. Fabuła jest więc dosyć prosta: cień muchy pada na spokojną okolicę, odtąd nic już nie będzie takie samo.

Na zakończenie warto dodać, że mimo iż to komiks portugalski, to tytuł jest polski, a w środku jest trójjęzcyznie: po polsku, po portugalsku i po niemiecku. Z góry zatem widać, że to nie tekst jest kluczem do zrozumienia tego tytułu i do poznania prawdziwego mechanizmu strachu, a sam komiks, uważnie przeczytany, może przestraszyć.

qba- the impossible horror warrior

pssst! z horrorowym pozdrowieniem:

Brak komentarzy: