wtorek, 29 listopada 2011

Nuta na zawsze



Uf, bardzo się cieszę z zawleczenia moich kości na ten koncert, no ale inaczej być nie mogło. Skoro trzy lata temu pojechałem kawał drogi do Wrocławia, to nietaktem byłoby nie podjechać tych kilku przystanków na warszawski Torwar, żeby pobawić się na Illusion. Zestaw kapel zacny, wszystkie "te ulubione" z czasów liceum (poza None, do którego nigdy specjalnych uczuć nie żywiłem; fakt, "wychowali" Olasa, który świetnie pasował do Acidów, i po którego śmierci Drinkersi grali w Hali Ludowej przed Illusion - z tamtego koncertu nie zapomnę puszczonego z playbacku "Blues Beatdown" i tej chwili solidarności między zespołem i publiką - ale dla mnie to tylko tyle). Tuff Enuff widziałem trzeci raz w życiu, wcześniej dwukrotnie na Przystanku Woodstock, i jest gut. Flapjack jak zwykle mnie nie przekonał. Nie czuję tego grania po reaktywacji, a to była najukochańsza licealna kapela...

Forma taka sobie, bo kostka po kolejnej piłkarskiej kontuzji jeszcze nie wróciła do siebie - jednak zalkoholizowanie delikatne przed koncertem znacząco ją rozluźniło, więc można było poskakać :D Zatkało mnie przy próbie jednoczesnego śpiewania i walki pod sceną właśnie przy "Vendettcie". Siniaki i zacna szrama na plecach oraz dwa "łokietki" w szczękę" zaliczone, czyli koncert udany :p

Crimson Ghost to czysta iluzja

Brak komentarzy: