Pełna lista komiksów, które znalazły się w książce “1001 Comics You Must Read Before You Die” do znalezienia m.in. pod tym adresem. Mamy w tej publikacji polskie akcenty pod postacią prac duetu Gawronkiewicz/Rosenberg („Achtunk Zelig”) oraz Baranowskiego („Antresolka profesorka Nerwosolka”), mamy argentyński komiks „Macanudos” Liniersa, o którym „piszę” od momentu przeczytania, czyli pewnie gdzieś od lipca (według mnie znakomity następca „Mafaldy”, ale ocenicie sami, bo we wpisie chciałem też umieścić przetłumaczone wybrane paski, tak poglądowo, jako ilustracje, bez intencjonalnego piractwa, dla Waszej czystej radości), no i mamy też portugalskiego reprezentanta, jednego jedynego, w postaci „O Diário de K.” Filipe Abranchesa, którego bardzo dobrze znacie z występów ziniolowych [numery 3(2008), 4 i 5 (2009)] oraz ze Splotu (opublikowano tam historyjkę „Solo”, o czym pisałem dawno temu. Przy opracowaniu książki ze strony portugalskiej pracowali Domingos Isabelino i znany nam Pedro Moura, który swego czasu poświęcił komiksowi „O Diário de K.” bardzo ciekawy tekst analityczno-interpretacyjny w duchu close reading (opublikowany w piśmie Quadrado, które wydawane było przez lizbońską Komiksotekę).
O twórczości Filipe w skrócie pisałem w Ziniolu numer trzy, z grudnia 2008. Poświęciłem fragment tamtego tekstu również charakterystyce „O Diário de K.”:
Kulminacją niejednoznaczności, niedopowiedzeń i graficznego stylu Abranchesa jest niewątpliwie album „Dziennik K. („O Diário de K.”, 2001). Ale nie tylko w tych elementach autor wykazał się niezwykłym wyczuciem. Główną siłę „Dziennika K.” stanowi bowiem mechanizm adaptacji zastosowany przez autora. Materiałem wyjściowym jest opowiadanie „Śmierć klauna” („A Morte do Palhaço”) autorstwa Raula Brandão. Opowiadanie co najmniej dwuznaczne, w którym pisarz myli tropy co stronę. Filipe Abranches znakomicie wychwycił ten sposób snucia opowieści i stworzył adaptację, która naśladuje przede wszystkim elementy konstrukcji opowieści, a nie jednostkowe wydarzenia z rozwoju akcji. Niejednoznaczność zostaje zaznaczona zarówno w rysunku, jak i w narracji słownej. Nie wiemy na pewno „kto” opowiada. Nie wiemy na pewno „co” widzimy. Nie wiemy „kiedy” zostajemy wciągnięci w śledztwo i obsesyjne poszukiwanie odpowiedzi. Nie wiemy „dokąd” nas to zaprowadzi. A jednak fascynująca otoczka tajemnicy nakazuje nam zagłębiać się w pięknie narysowaną opowieść, która się nie kończy. Na końcu nie czeka na nas żadne ostateczne wyjaśnienie! A zatem precz z autorem?
Jeden reprezentant na 960 stron to nie jest dużo, tym bardziej, że można by z portugalskich hitów jeszcze coś dorzucić. Natomiast jeśli skoncentrujemy się na obecnym, na „Dzienniku K.”, to nie sposób zakwestionować tego wyboru. To, co można określić w komiksie Abranchesa jako „podoba mi się” jest nierozerwalnie związane z usiłowaniem zrozumienia historii, która wskazuje wiele ścieżek interpretacyjnych i tworzy otwarty tekst semiotyczny. Zatem bardziej liczy się sam proces poznawania pracy, niż efekt finalny i namacalny, który bierzemy do ręki w postaci książki. Komiks Abranchesa funkcjonuje jako całość nieskończona, wiecznie się dopełniająca a akcie odbioru.
Album ten w 2001 roku, czyli w czasach krótkotrwałego wzrostu produkcji komiksowej w Portugalii, został uznany przez licznych przedstawicieli prasy i krytyków kulturalnych za komiks roku.
Fantasma Encarnado
pssst! zdjęcia zrabowano stąd ;-), a tutaj zerknijcie na ilustracje z komiksu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz