Mr. Burroughs David Soares (scenariusz), Pedro Nora (rysunek)
CHŁOPAK MA TALENT. JEST INNY OD RESZTY,
JEST OBSCENICZNY! W ZŁYM GUŚCIE!
INNYMI SŁOWY, JEST KREATYWNY!
(Mr. Burroughs o Toveyu)
Powracam do tej „kolumny” naszego bloga po dłuższej przerwie, bo mam ogromny problem z jednym komiksem, który przeczytałem. Sam już nie wiem ile razy kaleczyłem się lekturą Mr. Burroughsa. Ten komiks jest absolutnie niezwykły i bardzo niebezpieczny. W artykule Niewymierny świat. O komiksie portugalskim (publikacja: Splot#4; autorzy: Marcos Farrajota, Adalberto Barreto; tłumaczenie na polski: Joanna Łątka) wspomina się Mr. Burroughsa jako „jeden z najważniejszych komiksów ostatnich czasów”. Oczywiście w Portugalii, gdzie nakład około 2 tysięcy egzemplarzy zniknął bez śladu. Być może jest gdzieś jeszcze dostępna wersja francuska (wydana przez Frémok, o której sam scenarzysta powiedział w jednym z wywiadów, że jest źle zaprojektowana, wydana na złym formacie i ogólnie fatalna), ale zdaje się, że we Francji komiks furory nie zrobił (patrz poprzedni nawias). Poza tymi dwoma krajami jest nieznany, ale być może kiedyś pojawi się w Polsce (robocza wersja tłumaczenia już krąży wśród „pewnych” osób).
Mój problem z Mr. Burroughsem polega na tym, że nie mogę się od niego uwolnić. Utkwił mi w głowie od pierwszego przeczytania ponad rok temu i siedzi w niej jak cierń. Lub jak złośliwy nowotwór. Próbowałem uporać się z nim na różne sposoby. Najpierw wróciłem do lektury. Drugie, trzecie, czwarte czytanie nie pomogły. Cały czas coś mnie prześladowało. Postanowiłem zrobić pierwszą wersję tłumaczenia. I pomogło, ale tylko na chwilę. Dlatego piszę o Mr. Burroughsie na blogu. Może przynajmniej na jakiś czas uwolnię się od śledzącego mnie cienia głównego bohatera? No właśnie, ale kim jest Mr. Burroughs? Zacytuję Wam fragment wstępu pióra Davida Soaresa:
Napisałem MR.Burroughs’a z rozpędu, zaraz po Mieście-Grobowcu (Cidade-Túmulo) i zorientowałem się, że wiele z opiłków, które spadły ze stołu po szlifowaniu krawędzi drugiego, znalazło miejsce w pierwszym. W obu komiksach głównymi postaciami są pisarze pogrążeni w letargu, który nie pozwala im tworzyć. Ale podczas gdy O’Malley, z Miasta-Grobowca, nie jest w stanie rozpocząć kariery, Mr. Burroughs zdaje się obawiać, co jego własna może mu przynieść.
Dodam tylko, że powstała jeszcze jedna część tej nieformalnej trylogii, która porusza zagadnienie procesu twórczego: Sammahel, w którym głównym bohaterem jest Adrien. Poświęca się on skomponowaniu utworu, którego nie jest w stanie zagrać żadna istniejąca ziemska orkiestra. Ten utwór jest rozpisany na inne instrumenty, nie istniejące ani w rzeczywistości, ani w świadomości współczesnych Adrienowi ludzi. Całość akcji rozgrywa się w Niemczech podczas Drugiej Wojny Światowej. Sammahel jest zainspirowany Doktorem Faustem Thomasa Manna.
(Mr. Burroughs o Toveyu)
Powracam do tej „kolumny” naszego bloga po dłuższej przerwie, bo mam ogromny problem z jednym komiksem, który przeczytałem. Sam już nie wiem ile razy kaleczyłem się lekturą Mr. Burroughsa. Ten komiks jest absolutnie niezwykły i bardzo niebezpieczny. W artykule Niewymierny świat. O komiksie portugalskim (publikacja: Splot#4; autorzy: Marcos Farrajota, Adalberto Barreto; tłumaczenie na polski: Joanna Łątka) wspomina się Mr. Burroughsa jako „jeden z najważniejszych komiksów ostatnich czasów”. Oczywiście w Portugalii, gdzie nakład około 2 tysięcy egzemplarzy zniknął bez śladu. Być może jest gdzieś jeszcze dostępna wersja francuska (wydana przez Frémok, o której sam scenarzysta powiedział w jednym z wywiadów, że jest źle zaprojektowana, wydana na złym formacie i ogólnie fatalna), ale zdaje się, że we Francji komiks furory nie zrobił (patrz poprzedni nawias). Poza tymi dwoma krajami jest nieznany, ale być może kiedyś pojawi się w Polsce (robocza wersja tłumaczenia już krąży wśród „pewnych” osób).
Mój problem z Mr. Burroughsem polega na tym, że nie mogę się od niego uwolnić. Utkwił mi w głowie od pierwszego przeczytania ponad rok temu i siedzi w niej jak cierń. Lub jak złośliwy nowotwór. Próbowałem uporać się z nim na różne sposoby. Najpierw wróciłem do lektury. Drugie, trzecie, czwarte czytanie nie pomogły. Cały czas coś mnie prześladowało. Postanowiłem zrobić pierwszą wersję tłumaczenia. I pomogło, ale tylko na chwilę. Dlatego piszę o Mr. Burroughsie na blogu. Może przynajmniej na jakiś czas uwolnię się od śledzącego mnie cienia głównego bohatera? No właśnie, ale kim jest Mr. Burroughs? Zacytuję Wam fragment wstępu pióra Davida Soaresa:
Napisałem MR.Burroughs’a z rozpędu, zaraz po Mieście-Grobowcu (Cidade-Túmulo) i zorientowałem się, że wiele z opiłków, które spadły ze stołu po szlifowaniu krawędzi drugiego, znalazło miejsce w pierwszym. W obu komiksach głównymi postaciami są pisarze pogrążeni w letargu, który nie pozwala im tworzyć. Ale podczas gdy O’Malley, z Miasta-Grobowca, nie jest w stanie rozpocząć kariery, Mr. Burroughs zdaje się obawiać, co jego własna może mu przynieść.
Dodam tylko, że powstała jeszcze jedna część tej nieformalnej trylogii, która porusza zagadnienie procesu twórczego: Sammahel, w którym głównym bohaterem jest Adrien. Poświęca się on skomponowaniu utworu, którego nie jest w stanie zagrać żadna istniejąca ziemska orkiestra. Ten utwór jest rozpisany na inne instrumenty, nie istniejące ani w rzeczywistości, ani w świadomości współczesnych Adrienowi ludzi. Całość akcji rozgrywa się w Niemczech podczas Drugiej Wojny Światowej. Sammahel jest zainspirowany Doktorem Faustem Thomasa Manna.
Mr. Burroughsa dręczą lęki egzystencjalne i dziwaczne przesyłki pocztowe. Celowo nie będę zdradzał co się w nich znajduje. To by było tak samo irytujące jak zdradzenie w zapowiedzi Pory Mgieł, że Lucyfer odda klucze do Piekła… (bo to było w Porze Mgieł, prawda?). Ma też problem z pisaniem. Bardziej poświęca się eksperymentalnemu malarstwu. A w zasadzie malarstwu strzelniczemu: strzela do zawieszonych nad płótnem wiader z farbą, które huśtając się tworzą przypadkowe wzory z kapiącej farby… Ma to również swoje odbicie w rysunku Pedro Nory: ilustracje w czerni i bieli są gdzieniegdzie „skażone” plamami i plamkami tuszu. W programie dokumentalnym poświęconym komiksowi portugalskiemu (VER BD/OGLĄDAĆ KOMIKS; głównym maestro tego programu jest Pedro Moura, znany pRzYpAdKoWyM czytelnikom z tekstu o komiksie Śmiercionośni) Pedro Nora wyjaśnia swój warsztat, mówiąc, że rysuje „na pierwszy raz” i nie przejmuje się małymi niedoskonałościami lub „nieczystościami” w rysunku. I dokładnie w ten sposób musiały powstawać ilustracje do Mr. Burroughsa: jeśli tusz gdzieś skapnął, rozbryzgał się na tworzonej akurat planszy, to stawał się automatycznie integralną częścią jej wersji końcowej. To „niechlujstwo” jest więc starannie i pRzYpAdKoWo zaplanowane. Kreska idealnie oddaje klimat dziwnej, posępnej, przygnębiającej opowieści. Ostre, kwadratowe kształty „kaleczą” każdego czytelnika, który wciągnie się w ten niezwykle gęsty i niejednoznaczny świat. A skoro świat przedstawiony jest tutaj niejednoznaczny, taki jest też i rysunek, i kapitalnie wykonane przez rysownika liternictwo. Tekst jest wpisywany odręcznie, czasami niebezpiecznie ociera się o nieczytelność, co przeczy amerykańskiej szkole komiksu głównonurtowego, gdzie zarówno grupa Comicraft jak i autorzy podręczników do literowania, m.in. Mark Chiarello/Todd Klein, postulują „czytelność” jako wartość nadrzędną tekstu komiksowego. Ale przecież nie wszyscy muszą mówić wyraźnie, a czytelnik może czasami wysilić się, żeby coś rozczytać, prawda? Ten aspekt graficzny liternictwa w Mr. Burroughsie idealnie pasuje do charakteru historii- mrocznej, trudnej w odbiorze i do charakteru postaci- szorstkich, zagubionych. Komiks w treści jest agresywny i to widać w całej jego oprawie graficznej. Ma w sobie coś z filozoficznego horroru. To, co „mówią” postaci i „jak mówią”, ma nas pobudzić, zszokować, przestraszyć. Ich świat, który tak niebezpiecznie wciąga, nie jest miejscem przyjaznym. Autorzy znakomicie w wykorzystali tę wspaniałą hiperaktywność elementów, tworzących komiks: każdy z nich może coś oznaczać, każdy może coś przekazywać. Ta kontrolowana pRzYpAdKoWoŚć warstwy graficznej, proces twórczy zastosowany przez duet Soares/Nora, pięknie nawiązuje do tematu przewodniego samego komiksu: wszak w nim mamy również spojrzenie na proces twórczy. Cytując słowa Mr.Burroughsa:
WSZYSTKO JEST DOZWOLONE. TYLKO POPRZEZ SWOBODNE EKSPERYMENTOWANIE, DZIĘKI DYSCYPLINIE NIEŁADU, MOŻNA STWORZYĆ COŚ UCZCIWEGO
I zdaje się, że tego właśnie poszukują sami autorzy. Proces twórczy odbija się zatem w rzeczy tworzonej. Ten autotematyzm jest grą i pytaniem scenarzysty o to, czy wszystko czego dotykamy zmienia się w nas? Na ile przekazujemy siebie innym, a ile innym odbieramy? I w tym miejscu wkraczamy w kluczową dla zrozumienia Mr. Burroughsa kwestię: Mr. Burroughs spotyka podczas kursu pisania kreatywnego młodego pisarza, Toveya. Twórczość obu panów zdradza podobne ciągoty do makabry i do testowania granic tabu. Obaj myślą podobnie, obaj mają na siebie wpływ. Obaj żerują na sobie? A może obaj siebie inspirują? Ale czy to aby nie okaże się dla kogoś na dłuższą metę niszczycielskie?
Nie całe jednak życie Mr. Burroughsa toczy się wokół pisania. Ma dwójkę znajomych, z którymi się spotyka, którzy zostawiają pod jego opieką kota, co bardzo naszemu bohaterowi odpowiada. Nagrywa też płytę z zespołem Torpor. Jak to ma wyglądać? Posłuchajcie dialogu:
- CAŁKOWITE UNICESTWIENIE. EKSTERMINACJA RACJONALNEGO MYŚLENIA. LEKTURA TWOICH WYBRANYCH TEKSTÓW DO ZAPEWNIONEJ PRZEZE MNIE KAKOFONII
- MAM NOWY POMYSŁ, KTÓRY CHCIAŁBYM Z TOBĄ PRZETESTOWAĆ
- SPRAWDŹ MNIE!
- BYŁBYŚ W STANIE KRZYCZEĆ GDYBY KTOŚ UKRADŁ CI PŁUCA?
Makabra wyobraźni miesza się z bólem tworzenia i żerowaniem na innych. To smutne spojrzenie na relacje międzyludzkie. Ale czy prawdziwe? Jest tu też dużo strachu o możliwość stworzenia czegoś zgubnego. I tym czymś może być nie koniecznie komiks (choć dla mnie okazuje się on zgubny, zbyt obsesyjnie próbuję się od niego uwolnić…), ale również świadomość drugiego człowieka. Wszystko, czego dotykasz, zmienia się w Ciebie? Ta refleksja jest paraliżująca. Stwarzamy siebie nawzajem i ponosimy za to odpowiedzialność. Ale czy takie postawienie sprawy nie jest aby zgubne? Najbardziej przerażający horror może zacząć się, kiedy adamy sobie takie pytania. A do tego rodzaju pytań zmusza Mr. Burroughs. I dlatego nazwałem go filozoficznym horrorem. Filozofia dociera do nas na ułamek sekundy przed tym, czego się boimy. Pisząc potocznie: ten komiks mnie zniszczył. Tak jak kiedyś Thomasa Otta „duszne” rysunki.
PS ponieważ w wersji papierowej ten komiks jest praktycznie nie do zdobycia, ewentualnie do pożyczenia, specjalne podziękowania dla Marka Albatrosa za udostępnienie skanera, Pedro Moury i Bedeteki za egzemplarze do skanowania- nieźle mnie urządziliście, dzieciom się takich komiksów nie pokazuje!
PS2 tutaj pokaz slajdów z pracami Davida Soaresa
PS3 doliczając 3 wpisy z serii pRzYpAdKi portugalskie z Portugalii, ten jest 14 odcinkiem serialu.
Miłego weekendu
qba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz