poniedziałek, 15 czerwca 2009

01: Splotowe pRzYpAdKi portugalskie


Zdjęcie, z którego JCF zrobił mój „dziadowski” rysuneczek :-) Wykonał Korn, przed wejściem do Bedeteki

Splot „przeszedł” do sieci, to wiemy. Zainicjowane w papierowej jego wersji felietony o komiksowej kulturze portugalskiej postaram się kontynuować w wersji elektronicznej. Jak już stworzę trzeci i zostanie on opublikowany w sieci, podlinkuję. Tak na wszelki pRzYpAdEk. A tymczasem dziś premiera pierwszego z felietonów w pełnej wersji, reżyserskiej, z dwoma uaktualniającymi komentarzami i kilkoma fotkami z dyskusji w metrze. Drugi felieton niebawem, również z dodatkami specjalnymi.

Wychodzę z założenia, że każdy kraj ma coś ciekawego do zaoferowania jeśli chodzi o komiks. Wystarczy poszperać i znajdzie się wyjątkowe rzeczy w miejscach, w których przeciętny zjadacz komiksów by nie szukał. No bo czy w takiej Portugalii, kraju o niezwykle długim wybrzeżu (ponad 1200km w części kontynentalnej) usianym plażami, komuś chciałoby się robić komiksy zamiast surfować, opalać się i popijać zimne piwo? A jednak komuś się chce.

Często spotykałem się w Portugalii ze stwierdzeniem, że kraj ten ma jeden z najlepszych jakościowo komiksów, ale nie przekłada się to na ilość. I faktycznie, jest coś prawdziwego w tych słowach. Krajowa produkcja komiksowa jest bardzo mała. Jeśli o Polsce mówi się, że nikt w naszym kraju nie czyta, to w Portugalii należałoby nawet nie wspominać, że taka rozrywka jak czytanie istnieje. I to spadające czytelnictwo bardzo mocno wpływa również na ilość wydawanych komiksów. Niestety, mimo iż ktoś wybiera ołówek i kartkę papieru zamiast deski surfingowej, ktoś inny, potencjalny czytelnik, jednak zostaje przy desce...

Po krótkim ożywieniu rynku pod koniec lat 90-tych i chwilowym wzroście liczby publikacji w latach następnych, komiks w Portugalii znacznie zwolnił i obecnie znajduje się w kiepskim stanie. Mimo tego jest wielu zapaleńców, którzy starają się utrzymać go przy życiu. O ile rynek komiksu portugalskiego w kraju fado, Fátimy i piłki nożnej w zasadzie nie istnieje, o tyle paradoksalnie istnieje tam coś na miarę określenia „kultura komiksowa”. I o przejawach tej kultury chciałbym słów kilka napisać, zaczynając od przedsięwzięcia uruchomionego z inicjatywy lizbońskiej Komiksoteki i duetu Sara Figueiredo Costa i Pedro Moura. Panie i panowie, oto Komiksowa Grupa Dyskusyjna.


Pedro Moura z nieodłącznym papierosem. Jedni mają do wspomagania myślenia „myśliciela” na brodzie, inni papieroska.

Pomysł na grupy dyskusyjne nie jest pomysłem nowym. Dodatkowo wydaje się, że dosyć ryzykownym w czasach powszechnej dostępności Internetu i silnie w nim rozwiniętej blogosfery oraz dużej liczby sieciowych for dyskusyjnych. Aż się chce napisać: powariowali ci Portugalczycy. W szaleństwie tym jest jednak metoda. Internetowa strefa dyskusyjna, a więc blogi, fora, grona i jeszcze inne dziwactwa, które się tam tworzą, to tylko wirtualna rzeczywistość, w której komfort anonimowości pozwala niestety na używanie dosyć niskich argumentów i osobistych wycieczek pod adresem autora dyskutowanego dzieła czy uczestników dyskusji. Niewielu z tych internetowych „szczekaczy” miałoby pewnie odwagę stanąć twarzą w twarz z dyskutantem/autorem i powtórzyć to samo, co czasami bezrefleksyjnie wklepuje z mozołem na klawiaturze. Niewielu z nich znalazłoby również argumenty w dyskusji na poziomie. Kolejnym elementem, który selekcjonuje uczestników takich spotkań ogólnie i w tym konkretnym przypadku Komiksowej Grupy Dyskusyjnej, jest wymóg samodyscypliny, aby na konkretną, z góry wyznaczoną datę, przeczytać zadaną lekturę i poświęcić swoją wolna sobotę, aby podyskutować o komiksie. Selekcja jaka odbywa się już na wstępie pozwala wyeliminować „element niepożądany” i zebrać pasjonatów. Jest to niewątpliwy plus, choć ma i swoja złą stronę. Wpływa znacząco na liczebność grupy. Ale przecież liczy się jakość, a nie ilość, prawda?


Geraldes „The Tertúlia” Lino.


Close viewing

Komiksowa Grupa Dyskusyjna przy lizbońskiej Komiksotece była dosyć mała. W spotkaniach uczestniczyło około ośmiu osób, ale nie byle jakich. Każde spotkanie moderował Pedro Moura, z nieodłącznym papierosem w ręce (krytyk komiksowy, komiksobloger, tłumacz komiksowy, wykładowca komiksowy), a brali w nich udział pracownicy Komiksoteki, pojawiał się Geraldes Lino (organizator comiesięcznych spotkań środowiska komiksowego w Lizbonie, fanzinista, autor blogów o komiksie), Rui Brito (szef wydawnictwa komiksowego Polvo), a także sami autorzy omawianych komiksów. Nie uczestniczyłem we wszystkich spotkaniach, ale na jednym z nich pojawił się Filipe Abranches, znany już Splotowym (a teraz także Ziniolowym) czytelnikom. Możliwość porozmawiania w małym gronie z samym autorem jest bezcenna i jest ogromnym plusem tej inicjatywy. Minus stanowi ograniczony czas na dyskusję (około 3 godzin) oraz niedosyt, który zawsze po dyskusjach pozostawał. Dlatego też dyskusja czasem przenosiła się do metra, którym część uczestników wracała z oddalonej od centrum miasta Komiksoteki.


Freestyle w metrze. Beat zapodaje MC Moura.

Schemat tej grupy dyskusyjnej jest dosyć prosty: spotkania co dwa tygodnie i na zmianę rozmowa raz o komiksie portugalskim, raz o komiksie zagranicznym. Oto pełna lista tytułów, które pojawiły się w pierwszej serii spotkań: 3.05- José Carlos Fernandes Najgorsza Kapela Świata; 17.05- Daeninckx/Tardi Varlot Żołnierz; 31.05- Filipe Abranches Dziennik K.; Gaiman/McKean Mr. Punch; 28.06- Cortim/Rocha Salazar, teraz, w godzinie swojej śmierci; 12.07- Joe Sacco Palstyna. Jak widać przekrój tematyczny jest dosyć duży, ale pozwala pokazać komiksową różnorodność. Mam nadzieję, że grupa będzie kontynuowała swoje spotkania w kolejnych edycjach (jesienią 2008 miała ruszyć kolejna edycja, tym razem moderowana przez Sarę Figueiredo Costę; nie wiem jak tym razem się udały spotkania, nie wiem też kto w nich uczestniczył ani jaka była lista lektur).

Największą zdobyczą tych spotkań jest to, że na kilka z omawianych komiksów spojrzałem zupełnie inaczej. Jeden z nich w końcu zrozumiałem. Możliwość przebywania w towarzystwie tych wszystkich ludzi zacieśnia mocno więzy środowiskowe i pozwala wyjaśniać wszelkie nieporozumienia na miejscu, od razu. Budowanie kultury komiksowej na fundamentach tego typu dyskusji musi kiedyś przynieść efekty. Przypomina to trochę pracę u podstaw, która być może kiedyś zaowocuje tym, że komiks portugalski zdobędzie należne sobie miejsce. Jest to bowiem niezwykle jakościowa mieszanka, która czerpie zarówno z intelektualnego/artystycznego/undergroundowego komiksu francuskiego jak i z jego amerykańskiego odpowiednika. Ta mieszanka to esencja portugalskiego komiksu, czegoś na pozór nieuchwytnego i niedostępnego.

Kończąc ten felieton chciałbym napisać tak: pozostaję przy założeniu, że każdy kraj ma coś ciekawego do zaoferowania jeśli chodzi o komiks. Warto szukać w krajach innych niż anglojęzyczne i francuskojęzyczne giganty. Zaczęliśmy, my czytelnicy, podróż po Czechach, i to od razu pierwszą klasą, byliśmy w Austrii, Niemczech i wielu innych krajach. Podróż jest wspaniałą przygodą jeśli rzeczywiście jest podróżą, a nie przemieszczaniem się z jednego punktu do drugiego, bez możliwości podziwiania tego, co za oknem. Miłym obowiązkiem kulturoznawcy, filologa, prawnika, ekonomisty czy zwykłego poszukiwacza, jest przywiezienie pamiątki z podróży i podzielenie się nią z innymi.

Kungfuqba

4 komentarze:

Daniel Chmielewski pisze...

Takie grupy to świetna rzecz. Kiedyś uczestniczyłem w takiej o Mickiewiczu. Zupełnie inaczej na niego spojrzałem, nie przez pryzmat szkolnego obowiązku, a jako młodego buntownika z pewną wizją i świetnymi pomysłami.

Ale znów, to są rzeczy dla superzapaleńców, którzy nie chcą się czuć samotnymi wyspami i szukają kogoś, z kim mogą się rozwinąć. A wciąż nie wiemy jak trafić do szerszego grona.

tO mY: pisze...

Jak trafić do szerszego grona? Praca u podstaw, na wielu frontach- trzeba mówić o komiksie w szkołach, trzeba o nim pisać, trzeba o nim mówić w mediach, trzeba reagować na takie rzeczy jak pisze M. Szczygieł w Wysokich obcasach, trzeba reagować na używanie słowa "komiksowy" w kontekście pejoratywnym (pisałem o tym przy okazji recenzji filmu Lektor w Newsweeku).

Ja uczę studentów tłumaczenia na przykładzie komiksu, używam co intleigentniejszych portuglaksich komiksów na zajęciach językowych, żeby pokazać potencjał medium. I to działa! Przekonałem już paru studentów, paru profesorów. Problem w tym, że w moim środowisku stosunkowo łatwo trafić na otwarte umysły, poza nim widzę to gorzej.

Marzy mi się zorganizowanie takiej grupy dyskusyjnej, ale nie czuje sie na siłach, żeby zrobić to samemu.

W zeszłym roku zaczęły sie rozmowy o stowarzyszeniu, też brałes w nich udział. Może trzeba reaktywować pomysł o zrobieniu czegoś? Spokojnie, dając sobie czas. I do grupy dyskusjnej namówić tych kilka osób, które mogą coś o komiksie powiedzieć rzeczowo i ciekawie? Stworzyć listę lektur, rozreklamowac sprawę. Jest Centrala w Poznaniu, która fajnie bierze się za promocję komiksu. może w porozumieniu z nimi? Mam masę pomysłów tylko z czasem coraz gorzej...

Daniel Chmielewski pisze...

wiesz co, to musimy pogadać, bo ja cały czas mam w planach otwarte wykłado-warsztaty komiksowe na ASP. Miało to być wspólnie z UW, ale się wykruszyła chyba Marta, co taki pomysł miała z polonistyką związany. Trzeba o tym pogadać. Może w tygodniu masz czas przysiąść gdzieś? W środę lub czwartek?

tO mY: pisze...

to może w czwartek przed Delislem się spotkamy? o 19 na Chłodnej 25 się zaczyna spotkanie, można być trochę wcześniej. W sumie to chyba jedyny dzień kiedy mi pasuje w tym tygodniu.