qba- the impossible new warrior: To był dla mnie przedziwny rok, pod każdym względem. Komiksowo też. Długo przeglądałem listę tego, co ukazało się w 2009, bo tak naprawdę ciężko było znaleźć mi niekwestionowanych kandydatów do podium. Poza jednym, ale o tym za kilka linijek. W zasadzie z rzeczy, które przychodzą mi na myśl, wybija się kilka, co nie świadczy oczywiście o niskim poziomie tytułów, które się ukazały. I tutaj leży pies pogrzebany, w poziomie komiksów. Wśród wytypowanych przeze mnie tytułów poziom jest jeden, bardzo wysoki. Nie potrafię jasno wskazać zwycięzcy tak, jak wcześniej w pRzYpAdKu From Hell, czy Powidoku wibrującej czerni. Rozczarowań komiksowych było wiele, ale nie będę się na nich skupiał, bo zależy mi raczej na podzieleniu się rzeczami pozytywnymi. Tradycyjnie w podsumowaniu pomijam swoje tłumaczenia i serie komiksowe, choć Żywe Trupy #8 niszczą! Musiałem niektóre sceny czytać po kilka razy, bo nie byłem w stanie uwierzyć w to, co się tam wyprawia. Miazga.
Zacznę od sceny polskiej. Tutaj jest zwycięzca, choć to osobiście dla mnie zwycięstwo przez łzy. 24 Września odsypiałem jakąś zarwaną nad pracą noc i nie chciało mi się ruszyć do telefonu, który dzwonił o nieludzkiej siódmej, czy ósmej rano. Nie wiem, nie widziałem za dobrze na oczy jeszcze. Olałem. Kiedy zadzwoniła mi komórka, odebrałem. To był mój brat z informacją, że zmarła nasza ukochana babcia. To Ona czytała mi pierwsze komiksy (najpierwszym był komiks "Powietrzne Szlaki"z serii Tajemnica Złotej Maczety, który mam schowany w segregatorze), kiedy ja sam jeszcze czytać nie umiałem. Zamurowało mnie. Przez pół godziny siedziałem na krześle i nie mogłem wstać. A potem sięgnąłem po... komiks. Pamiętam pierwszą lekturę Moherowych snów i "Krzesła w piekle". Już wtedy ta historia, jak to mówi chyba młodzież teraz, wytarzała mnie. Ta wiara Ozrabala w to, że można siłą woli i uporem sprowadzić ukochaną osobę autentycznie mnie wzruszyła. Że można śmierć wykiwać. Pokolenia marzycieli biorą przykład z Orfeusza i potrafią tchnąć w człowieka wiarę, która dodaje otuchy. Na pewno macie w rodzinie kogoś, dla kogo bylibyście w stanie zrobić wszystko, kto jest dla Was absolutnie wyjątkową postacią. My taką osobę straciliśmy i skłamałbym, gdybym napisał, że z tą stratą sobie poradziłem, ale przynajmniej komiks Wojdy i Gawronkiewicza pozwolił mi poradzić sobie z pierwszym szokiem i wyrzucić trochę bólu z siebie. Wystarczy, że zamknę oczy i wracają najbardziej koszmarne i bolesne momenty z ostatniego pożegnania i pogrzebu, ale wtedy mogę zawsze otworzyć ten komiks i przeczytać historię, którą znam na pamięć. I poczuć się lepiej. Dlatego ta reedycja jest dla mnie absolutnym komiksem roku 2009.
Również z tego względu, że o babci, ale nie tylko z tego powodu, na drugim miejscu jest Łauma. Myślę, że ten komiks KaeReLa podbije podsumowania wszelkie. Ciepła opowieść z elementami fantastycznymi, humorem, znakomicie skonstruowana (zabiegi narracyjne, mające na celu przedstawienie historii w sposób nielinearny, to jest mistrzostwo świata! Sprawiają, że rytm opowieści porywa czytelnika bez reszty) i uświadamiające mnie o istnieniu Jaćwingów. Jak już się dowiedziałem „o co cho” z tymi Jaćwingami, to potem w autobusie czytałem przez ramię jakiś tekst o tradycjach tego ludu, który pan w średnim wieku studiował. Pozdrawiam tego pana z autobusu linii 122. No nie wiem, czy trzeba kogoś zachęcać do kupna (to ktoś jeszcze nie ma???)? To jest komiks znakomity, bo łączy w sobie doskonale elementy formalne i treściowe. Jak już wspominałem w komentarzach tutaj- to jest dla mnie tytuł, który czyta mi się jak Good bye Chunky Rice, który w wersji polskiej za sprawą Timofa trafi do sklepów w przyszłym roku! I mam taką prośbę do czytelników pRzYpAdKiEm- na pewno podróżujecie po świecie, po różnych jego zakątkach. Jeśli traficie gdzieś na miejscową wersję tego komiksu, kupcie mi proszę. Zwrócę pieniądze oczywiście. Taki mam kaprys, żeby sobie uzbierać ten komiks w różnych wersjach językowych.
A na trzecim stopniu podium z tą sama ilością głosów Hmmmarlowe i Tragedyja Płocka. Hmmmarlowe za sympatyczną atmosferę, historyjkę z zakrętką i rysunek. Jak dla mnie ten komiks nie ma wzbudzać salw śmiechu, a utrzymywać w stale dobrym nastroju w trakcie lektury i chwilę po niej. Uwielbiam ten tytuł za to, że nie rości sobie żadnych pretensji, a mimo tego jest dobrym komiksem. Tragedyja Płocka to na pierwszy rzut oka propagandówka miastowa, do tego w kuriozalnym wydaniu. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Odróżnia ten komiks od innych robionych na zamówienie znakomita grafika Jacka Frąsia i niebanalnie skonstruowana przez Grzegorza Janusza historia. Niezwykły komiks jak na zamawiany przez miasto i niezwykły jako komiks po prostu. I z Polski to tyle.
A co tam u zagraniczniaków? Maksym Osa, Opowieści z Hrabstwa Essex, Fun Home, Pamiętam jak..., Wykiwani, Oskar Ed, Stój..., RG #1, D’artagnan: Dziennik Kadeta, Spacedog+Łajka, Bez Komentarza, Pan Naturalny, Trzy Cienie, Przybysz, Wyspa Burbonów, Spirit, Arq. To są rzeczy, które polecam wybrać z zalewu publikacji zeszłorocznych. Nic tutaj szczególnie się dla mnie nie wybija, te komiksy podobały mi się równie mocno, ale każdy za coś innego. No w zasadzie tylko jeden bym wrzucił ciut wyżej, Jasonowego Stója..., bo arcydziełem jest opowiedzieć prostą historię o trudnym okresie dorastania w sposób tak przejmujący, prawdziwy i świeży. Za to samo umieściłem na liście D’artagnana, bo to jest historia znana wszystkim, ale opowiedziana z pazurem i ciekawie. I jak rozplanowana jeśli chodzi o kompozycję! Majstersztyk. Również Przybysz i Trzy Cienie traktują o tematach poruszanych wielokrotnie w sztuce, ale robią to z takim powiewem świeżości, że nie sposób oprzeć się urokowi rysunku i opowiedzianej historii. Człowiekowi robi się lepiej, kiedy pozna te opowieści, a skoro tak, to muszą to być komiksy wyjątkowe. Opowieści z Hrabstwa Essex i Wykiwani to fantastycznie wciągające cegły. Wykiwani to komiks, który odczytam na wiele sposobów i przy każdej kolejnej lekturze będzie to uzależnione od moich doświadczeń życiowych. Pisałem już obszernie o tym komiksie tutaj i wiele więcej nie muszę chyba dodawać. Opowieści to niesamowita saga o miejscu. Oprócz zapętlonych życiowych historii jest tutaj niesamowita kreska i palce lizać zabiegi narracyjne. Maksym i RG to diametralnie różne opowieści o detektywach, do których musiałem się przekonać. Do Maksyma za drugim razem, a do RG dopiero jak przeczytałem wydrukowany komiks. To się świetnie czyta, a przy poprawianiu tłumaczenia nie sądziłem, że w ogóle będę chciał ten komiks mieć na półce. Pamiętam jak... za zderzenie rysunku cartoonowego z poważną tematyką podjętą na przeróżne sposoby, co sprawia, że nie można się nudzić podczas lektury. Oskar Ed za rysunek i niesamowitą wizję świata, w którym świat rozmawia z tobą (trochę jak w Alchemiku Paulo Coelho :-) sam pamiętam jak po tej książce gadałem z ziarenkami pasku na plaży w Rozewiu :lol:), a wszystko okazuje się być odmiennym stanem świadomości i zrycia Twojego umysłu. Taka podróż oczyszczająca w głąb siebie, totalna jazda bez trzymanki i obietnicy szczęśliwego zakończenia. Spacedog+Łajka pojawiają się w połączeniu, bo Spacedog jest wariacją o tym, co by było gdyby Łajka z kosmosu wróciła. Dla mnie stanowią całość treściową. A z Łajki poznałem tę mroczną stronę pierwszego psa w kosmosie. Mimo że to smutna wiedza, cieszę się że już nie jestem ignorantem w temacie. Pan Naturalny, bo to klasyk, a Crumb niepoprawnym komiksiarzem jest. I nawet po latach potrafi szokować. W tym duchu klasycznym trafia tutaj również Spirit. Dobra zabawa z treścią i formą, trochę oddechu po autobiograficznych eisnerach. Wyspa Burbonów jest o piratach, a piraci są mi bliscy. Oszczędny, smutny rysunek, znakomicie dopasowany do smutnej opowieści o końcu piratów. Chociaż jest momentami nawet zabawnie. No i Arq- słyszałem głosy niezadowolenia, ale mi się podobają tutaj pewne niedopowiedzenia, historia mnie wciąga i daje mi margines na własną interpretację i błąd, który mogę skorygować przy kolejnych lekturach. Na koniec zostawiłem sobie Fun Home, który w zasadzie tak jak i Stój... nieznacznie wychyla swój książkowy grzbiet z tej półeczki najlepszych dla mnie komiksów zagranicznych 2009 roku. Znakomicie poprowadzona opowieść autobiograficzna, rozpisana ze spokojem na ponad 200 stron i traktująca o akceptowaniu swojej seksualności. Ważny temat, opowiedziany bez nachalnej lesbijskiej propagandy, a tego homoseksualnego narzucania się po prostu nie znoszę. I jest tutaj jak to w życiowych historiach- trochę dramatów, trochę humoru. Podziwiam odwagę autorki nie tylko za przełamywanie stereotypów, ale i za rozliczenie się ze swoją przeszłością poprzez próbę zrozumienia jej. A Bez Komentarza pozostawię... bez komentarza.
9 komentarzy:
To pożyczysz mi do przeczytania Łaumę, zgoda? Za 2 tygodnie i 4 dni:-)
Piraci są Ci bliscy, no no no...
A ja Ci dziś nie powiedziałem, że się spóźniłem, bo odbierałem ze sklepu Stój... Niedługo jeszcze odbiorę Torpedo i Przybysza (wydanie oryginalne, za 20parę złotych mniej niż wydanie polskie (sic!)).
@ menina: dwuznaczność wyłapana, masz plusa ;-) brakuje mi tych wygłupów. Pptla :lol: i to chyba ja miałem odliczać, hę?
@ Paweł: ano faktycznie sie spóźniłeś, ale w słusznej sprawie. Przybysz taniej o 20 pln? hmm, a gdzie zamawiałeś? Ciekawe jakie wydanie, bo to pewnie z tego różnica w cenie.
Mam Jasona nowego bardzo fajnego "Low Moon"- zajebista historyjka o kowbojach pojedynkujących się na szachy!
No proste. Ani mi się śni wyręczać Cię w odliczaniu. Chodziło mi tylko o pożyczenie komiksu, rzecz jasna, i o nic węcej. Coś Ty sobie wyobrażał, co? ;-)
Pptla wymiata!
słodziaki...
z dniem dzisiejszym i dniem przylotu 17, ale dziś się już w zasadzie skończyło, a dzień przylotu to dzień przylotu, więc 15 ;-) take this panie Michale! :lol
menina ficou impressionada ;-)
Menina zimpresjonowana, ale czym znak zapytania
precyzją wyliczeń, sôtor.
Prześlij komentarz