poniedziałek, 8 listopada 2010

Za jeden kadr... siedem: dwa szczęśliwe kadry

Czasami zatrzymuję się w komiksie nad jakimś jednym kadrem i potem zostaje mi on w głowie na długo...

Zapewne internetowe zwierzaki znają tę rubrykę bardzo dobrze. Ja, mimo poczytywania Esensji dopiero wczoraj wpadłem na wyżej podlinkowany cykl. Nie wiem nawet od kiedy się ukazuje. Ja swój cykl rozpocząłem tym wpisem, dotyczącym komiksu Pogrzeby Łucji. Komiksu, który chyba dosyć niesłusznie przeszedł w zasadzie bez echa.

Bez echa nie powinny przechodzić też moim zdaniem kolejne zbiorcze wydania Lucky Luke'a (Lucky'ego Luke'a, jak odmienia tłumacz; mi się nie podoba, nawet jeśli jest poprawnie). Wątpliwości może budzić format. W takim samym wydawany jest Tintin, ale tam czasami tekstu jest tyle, że format psuje przyjemność z czytania. Z Lukiem tego problemu nie ma. Jest to bardzo poręczne, jeśli czyta się komiks podróżując środkiem transportu miejskiego, a niestety ten sezon przemieszczania się z biurem podróży ZTM Warszawa chyba nieodwołalnie nadszedł i ku mojej rozpaczy rower trzeba odstawić. Również ku rozpaczy mojego portfela, bo niestety legitymacja doktorancka nie zostanie mi już przedłużona. To boli, wydać 9 pln na dobówkę...

Ale tam, poboli, a tymczasem dla rozweselenia można sobie "poczytać" o przygodach kowboja. Lucky Luke zbiorczy, odsłona druga (o rany, ile czasu mi zajęło kupno tego komiksu...) nie rozczarowuje, ani nie zaskakuje. Dosyć prosty humor, który może trafić do bardzo różnych grup wiekowych, może trochę monotonny przy dłuższym kontakcie, to jest, przy jednorazowej lekturze całości. W rysunku też nie ma fajerwerków, kadrowanie, przejścia między rysunkami, kolor- wszystko jest na miejscu. A jednak mimo tej niczym nie zmąconej konwencji, komiks ma w sobie tyle humoru i żartobliwych rysunkowych perełek, że potrafi pobudzić i pozwala nie zwracać uwagi na walczących w tramwaju o miejsca (młodzi kontra starzy). Pozwala też wypełnić czas w kolejce do lekarza po stempelek. No i wreszcie pozwala wrócić do domu w dobrym humorze i sprawia, że ma się ochotę coś na ten temat napisać.

Dwa kadry z pierwszej historii pt. Sędzia szczególnie zapadły mi w pamięć:



- tutaj żart skupia się na miśku, który jest prawą ręką tytułowego sędziego (swoją drogą cała ta historia opiera się na doskonałej kreacji tej postaci) i stanowi, powiedzmy, władzę wykonawczą w mieścinie Langtry; miśka się wszyscy boją, a jego groźne "grrrr" na przywitanie dobitnie to chyba udowadnia; no ja się uśmiałem przy tym fragmencie i myślę, że każdy czytelnik wprowadzony w świat przedstawiony tej historyjki będzie miał podobnie- wszak Lucky Luke to taki komiks, w którym tak naprawdę nic złego nikomu nigdy się nie dzieje;



- na tym kadrze z kolei widzimy końcówkę egzekucji konkurencyjnego sędziego, który pojawia się w Langtry; jak to w westernie, w zasadzie w jego parodii, konieczne są pewne elementy typowe- między innymi whisky, Meksykanin, saloon, no i sępy; a tutaj cieknie im ślinka, choć ostatecznie muszą obejść się smakiem;

Jeśli ktoś jest meteopatą i miłośnikiem komiksów jednocześnie, i jeśli czyta pRzYpAdKiEm (a taka kombinacja jest raczej mniejszościowa i mało prawdopodobna), to zapewne ucieszył się z tego optymistycznego wpisu. Mam nadzieję, że poprawiłem komuś humor.

qba- the kowboj

6 komentarzy:

Ystad pisze...

Ech, dlaczego nie mogę skomentować poprzedniego wpisu? :> a chciałem napisał, że nie miałem najmniejszego pojęcia że niedawno pojawiła się nowa płyta Proletaryatu.
I czekam, aż ktoś mi wyjaśni, dlaczego w 2006 roku wyszła płyta REC i RECYCLED...

tO mY: pisze...

bo te nuty na dany dzień jakoś mi nie pasują do komentowania, więc wyłączyłem przy nich komentarze. One są do słuchania.

co do płyty Recycled to o co dokładnie chodzi? O sens nagrania takiego materiału? Mi ta płyta nie podeszła, słabsza z nowego okresu Proletaryatu jest tylko Made in USA (matko, to było dno...).

A nowy album, PRAWDA, jest bardzo dobry! Prochu już nie wymyślą, ale w sumie nie muszą. Zdaje się w Teraz Rocku dostali za ten album 4 gwiazdki na 5, z adnotacją, że dosyć to podobny album do poprzednich dokonań zespołu, ale przecież od legendarnych kapel pokroju AC/DC, Motoread etc. też nikt nie wymaga rewolucji na każdej płycie ;-)

A koncertowo zespół wymiata.

Ystad pisze...

Chodzi mi o sens nagrania w 2006 roku płyty REC, a potem nagranie w tym samym roku płyty RECYCLING która różni się od REC tym, że znajdują się na niej cztery dodatkowe utwory.
WHY?

tO mY: pisze...

o, a ja nawet nie wiedziałem, że taki fakt miał miejsce. No jest to bez sensu. Na oficjalnej stronie zespół do ani jednej z tych dwóch płyt się nie przyznaje ;-)

Ystad pisze...

przyznawać się nie przyznają, bo nie zmienili po prostu grafiki. W tym momencie widać na grafice "nowa płyta" fragment okładki REC. (z resztą przy samym banerze głownym jest ta grafika. Po prostu nie zdązyli przerzucić "rec" do kategorii "płyty" i tyle. (czy to brzmi logiznie, bo mam wrażenie że się deko zamotałem...).
Nic to, wystarczy zerknąc na okładki rec i na strone Proletaryatu żeby było widać o co mi kaman.

tO mY: pisze...

nie no, brzmi w miarę logicznie, nie wiem zresztą, jestem w piątej godzinie zmagania się tłumaczeniowego z ornitologicznym słownictwem typu kariamy, kolcogonki płowe, cytrynki szarogłowe, więc wszystko, co nie ma związku z ptactwem, ma dla mnie sens :lol:

mi się wydaje, że oni teraz tego znaku używają jako loga zespołu- mają na koncertach taki baner na ogół.