piątek, 25 września 2009

Długa Noc w Azylu

UWAGA- SPOJLERY TU I TAM, CZYTAĆ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!!

Wczuliśmy się w rolę Batmana i postanowiliśmy przekroczyć bramę (oraz niezliczone drzwi) Azylu Arkham. Czy staliśmy się bardziej szaleni? Mądrzejsi? Czy może pokonaliśmy swoje lęki? Katharsis przed ekranem (chciałem napisać „komputera”, ale przecież graliśmy na konsoli)? Oto nasz dwugłos w sprawie długo oczekiwanej i świetnie zapowiadającej się gry: Arkham Asylum.


Q: Przez długi czas grałem jedynie w Pro Evolution Soccer i Fifę (no i Quadra Pop, ale to na telefonie i jak się już potwornie nudziłem i nie wiedziałem co zrobić z rękoma), a zatem przestawienie się na grę fabularną sporo mnie kosztowało. I to zarówno w załapaniu mechanizmu rozgrywki, jak i w obsłudze pada (właśnie w takich chwilach, skonfrontowany z tymi wszystkimi przyciskami, czuję się jak bardzo stary pierdziel; ale dałem radę, nawet jedno combo wyszło mi na 17 ciosów!!!). No właśnie, mechanizm rozgrywki- pierwszy poważny zgrzyt jak dla mnie: czasami gracz jest prowadzony za rączkę, z każdą możliwą podpowiedzią, z których część naprawdę obraża jego inteligencję, a czasami można się konkretnie pogubić. To bywa w grze dosyć irytujące, podobnie jak często nieuzasadniona niemożliwość użycia dostępnych Gackowi konkretnych gadżetów.

m: Co prawda, to prawda. Jako naturalny przeciwnik coraz popularniejszych ostatnio ułatwień w grach, dziwnie się czułem raz będąc instruowanym przez grę jak dziecko, raz pozostawionym w labiryncie identycznych korytarzy. Głupot zresztą w grze jest trochę więcej, od zawiązania fabuły poczynając: ciężko mi jakoś uwierzyć, że Batman, człowiek odpowiedzialny za projekty pokonania każdego z członków JLA w razie, gdyby ci zeszli na złą drogę, detektyw nie mający sobie równych i ogólnie gość, który sudoku rozwiązuje w minutę, nie domyśliłby się, co Joker planuje. Że niby pożar w Blackgate skutkujący przeniesieniem większości zatwardziałych zabijaków do Arkham to pRzYpAdEk? Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż Joke wspomina o tym incydencie co najmniej dwa razy w samym intrze?

Q: dokładnie tak! W czasie rozgrywki odblokowujemy sobie info o postaciach i w fiszce poświęconej Batmanowi czytamy o jego inteligencji i przenikliwości, a to w konfrontacji z tym, co dzieje się w zawiązaniu akcji bardzo razi. Ogólnie filmik wprowadzający jest bardzo fajny, może trochę przydługi, ale bardzo okej: można nasycić się grafiką, pośmiać i wczuć w atmosferę gry. Żart Jokera są ostre, chore, pokręcone... I Joke z premedytacją powtarza info, o którym wspomina Metzen, a Gacek co na to? Chowa uszy po sobie. Brudne chyba ma i zapchane (i stanowczo za krótkie!!! Ja jestem fanem długich, a tu tymczasem nie ma mowy o nocy długich uszu), że nie chce tego słyszeć. Ale, gdyby udaremnił dalszy transport Jokera, to by było po grze. Tylko, że... zaraz, zaraz, kto jest odpowiedzialny za fabułę? Paul Dini? Tym ciężej w to uwierzyć...

m: Wolałbyś Loeba i walki z nieskończonym repertuarem bossów co pięć minut? Ale skoro już przy samej fabule jesteśmy, to poza jej zawiązaniem i średniawym zakończeniem, źle nie jest. Może i daleko tu do poziomu z „Death & The City”, czy „Detective”, ale tragedii nie ma, zwłaszcza na tle reszty ukazujących się ostatnimi czasy gier. Jest kilka mocnych wejść różnych postaci, kilka tajemnic, świetnie napisane dialogi i cała masa arcy-genialnych nawiązań do nietoperzej mitologii – nie ma to jak trafić na serwis do herbaty Kapelusznika, celę Harvey’a Denta, czy uwięzionego Clayface’a – a to dopiero sam wierzchołek góry lodowej. Tej z the Iceberg Lounge.

Q: Ok, to jeszcze przyczepię się do walk, bo tymi gra się mocno reklamowała. Są efektowne, ale tylko jeśli nadążymy za zwinnymi ruchami Gacka. Nie jest to łatwe. Batman rusza się bardzo szybko, za szybko, żeby nacieszyć się widowiskowymi ciosami. W zasadzie tylko te „kończące” przeciwnika widzimy w spowolnionym tempie. I jeszcze jedno: walcząc z dużą grupą „żołnierzy” Jokera, warto ogłuszonych kolesiów dobijać póki leżą. I o ile w regularnej bitce uszaty jest piekielnie zwinny i szybki, o tyle przy tym dobijaniu leżącego na glebie, zbiera się tak długo, że często zdąży jedynie oberwać po uszach. No i czasami walki ze „nieskończonym” arsenałem przeciwników są dosyć denerwujące. A z samymi bosami raczej... hmm, trochę rozczarowują? Ale, ale, żeby nie było. Gra ogólnie jest fajna. Bez wnikania w fabułę, jeszcze przez chwilkę, bardzo fajnie wypada przybornik Batmana. I opcja glide :-)

m: Przynajmniej system jest dobry – Nie ma tu drętwego podziału na ‘cios pięścią’ i ‘cios nogą’. Zamiast tego mamy atak, kontratak, ogłuszenie i skok – animacje załączają się same. Fakt, Gacek rusza się czasem szybciej od samego Flasha, bywa jednak też, że nie załapie, kogo ma uderzyć i staje w miejscu, przekreślając nadzieje na wysoko punktowanego combosa. Równie irytująca jest niedziałająca miejscami kontra – dostanie metalową rurką po głowie to nic fajnego. Świetnie za to wyważony jest balans między standardowymi „nawalankami”, a fragmentami „skradankowymi”, gdzie Batman śmiga po gargulcach i kolejno zdejmuje niczego nie spodziewających się oprychów. Tu pojawia się kwestia wspomnianych już przez Qbę gadżetów – batarangi i wybuchowy żel to nic w porównaniu do późniejszych zabawek urozmaicających zabawę z clownami Jokera. Ten aspekt gry wyszedł twórcom świetnie i jeśli mam się już czegoś przyczepić, to faktu, że niektóre z gadżetów i ulepszeń dostajemy dopiero na późniejszym etapie rozgrywki. No, brakuje też jakiejkolwiek zasłony dymnej, ale to było zapewne podyktowane faktem, że nikt w grach nie lubi dymu, pary i tym podobnych – za duże obciążenie dla procesora. A szkoda.


Q: no właśnie! Batman bez zasłony dymnej- skandal! Tego gadżetu brakuje najbardziej- do przemyślenia dla twórców sequelu, bo finał nie pozostawia wątpliwości, że sequel będzie :-) I dobrze, bo po zakończeniu rozgrywki pozostaje niedosyt. Metzen z offu wydał mi polecenie, żeby w kwestii gadżetów poruszyć jeszcze brak wybuchowych batarangów. Ale za to są soniczne do zwabiania przeciwników i zdalnie sterowane do ogłuszania wyjątkowo opornych jednostek. I Batpojazdy. Batwing pojawia się dwa razy- raz jest śmiesznie, zabawnie. Batmobil niestety nie pełni żadnej w zasadzie roli, a jego projekt jest super. Aż by się chciało usiąść za kierownicą i zrobić jakiś quest. Może w challenge mode się pojawia? Jeszcze nie odblokowałem wszystkich, więc nie wiem, ale wątpię. O, o tym warto wspomnieć- poza liniową fabułą, po skończeniu głównego wątku, pozostaje nam jeszcze do wykonania kilka challengów, które dzielą się na walki i ciche zdejmowanie przeciwników. Walki są wymagające, trudno osiągnąć pułap punktowy, który zalicza nam dane wyzwanie. Ale budowanie dużych combosów potrafi wciągnąć i jest satysfakcjonujące. Ciche zdejmowanie przeciwników podobało mi się jednak bardziej. To są te wspomniane przez Metzena „skradanki”, które pojawiają się też w głównym wątku. To jest test na cierpliwość i pomysłowość.

m:
„Jak zdjąć trzech kolesi wybuchem jednej ściany?” – tego typu zadania w challenge mode to chleb powszedni. O ile w bijatykach medale przyznawane są za punkty (nie daj się trafić, buduj jak najdłuższe combosy), o tyle w „skradankach” dostajemy je za odpowiednie wykorzystanie zdolności i gadżetów Nietoprzeza do uciszania osiłków z Blackgate – a nie zawsze jest to banalnie proste, możecie wierzyć. Ale za bardzo odbiegamy tu od głównego wątku samej gry. Qba wspomniał wprawdzie o Batmobilu i Batwingu, słówkiem nie pisnął jednak o reszcie projektów, a te w większości powalają. Cała wyspa (bo Arkham, niczym w ostatnich filmach Nolana, umieszczone jest na wyspie) zaprojektowana jest świetnie. Mamy podział na klinikę, blok więzienny, posiadłość, itd itp, najlepiej jednak wypadają dziedzińce – posępne drzewa, jesienne liście, olbrzymie skały – to wszystko, wraz z widocznym na horyzoncie rozświetlonym Gotham buduje niesamowity klimat. No, i tylko na zewnątrz naprawdę można skorzystać z opcji „glide” – widać szybowanie jest ostatnio u growych herosów na topie, bo Cole McGrath i Alex Mercer też tak umieli. Tyle, że oni nie mieli gustownej peleryny. Batman zresztą zaprojektowany i zanimowany jest świetnie – w końcu jego standardowy strój nie wygląda jak szara pidżama (pozdrawiamy Alexa Rossa).

Q: hmmm, szara pidżama nie była taka zła (Norm Breyfogle rules!!!), a Gacek jest fajny, ale jako malkontent patentowany napiszę, że ma za krótkie uszy i jest za bardzo napakowany :-) I jak już zeszło na postacie, to Harley Quin jest zbyt wyuzdana, wygląda na typową bohaterkę filmów S/M. Dla mnie ta postać to jednak taka chodząca „słodka niewinność”, a nie wymalowana lalka w krótkiej spódniczce. Ale to kwestia gustu, jak zresztą już chyba zauważyliście większość uwag w tym wpisie ma taki charakter. Bardziej jednak rozczarowuje udział Harley w rozgrywce, zwłaszcza moment (uwaga spojler, zejść wzrokiem przynajmniej 5 linijek niżej!!!), w którym uszaty zamyka ją w celi, z której ktoś o parametrach Harley bez problemu by wyszedł... Ale, ale, miały być plusy. I będą teraz. Najlepsze momenty gry to wejścia Stracha na wróble. Za pierwszym pojawieniem totalne zaskoczenie, szok, masakra. Grałem sobie spokojnie, a tu nagle wszystko zaczyna się nie zgadzać: nie mogę włączyć mapy, otoczenie zmienia się... Kiedy doszedłem do tego momentu była chyba pierwsza w nocy. I zostałem tak wciągnięty, że skończyłem grać nad ranem, za kwadrans piąta. W całej rozgrywce zdarzyło się to jeszcze raz, ale siedziałem wtedy tylko do czwartej :-) To może Wam uzmysłowić jak bardzo ta gra może wciągnąć i jednocześnie posłużyć za przestrogę- jeśli macie pracę dnia następnego, lepiej nie bierzcie się za granie!!! Podobne wow! jak ze Scarecrowem miałem przy definitywnej (?) rozprawie z „Krokodylowym”. Bardzo fajne zadanie i wcale nie takie proste. Jednak zakończenie jest „ustawione”, dzieje się bez naszej inwencji. Ale jak mi mówił Metzen, jest taka właśnie tendencja, do upraszczania gier, żeby normalnie pracujący człowiek mógł w kontrolowanie łatwy sposób grę przejść bez zawalania obowiązków. A że geek ma inne obowiązki i oczekiwania, to sobie może potem ponarzekać na swoim blogu :lol:

m: Mi najbardziej przypasowały również starcia ze Scarecrowem i moment, w którym wraz z Gordonem odkrywamy „Pacjenta X” – naprawdę mocny motyw. Warto wspomnieć też o roli Riddlera – chociaż nie spotykamy go osobiście, jego zagadki prześladują nas przez calutką grę, a ich rozwiązywanie uzupełnia naszą kartotekę biosów, kolekcję figurek i daje cenne doświadczenie. Bardzo spodobał mi się wątek Duszy Azylu Arkham – ukrytych wiadomości opowiadających historię pewnego psychiatry. I chociaż łatwo domyślić się, o kogo tu chodzi, odnajdowanie kolejnych fragmentów historii wciąga – podobnie, jak szukanie taśm z nagraniami sesji z pacjentami. Genialne uzupełnienie całości.

Gadać tak i przerzucać się anegdotkami z naszych posiedzeń przy grze moglibyśmy dłużej, ale po co? Tytuł, mimo pewnych głupot, jest świetny i wciągający – polecamy. Nic więcej tu nie trzeba mówić, w to po prostu trzeba zagrać, bo to pierwsza po LEGO Batman przyzwoita gra o Mrocznym Rycerzu. Wielu słynnych antagonistów się nie pojawia, co daje duże nadzieje na ich pojawienie się w sequelu. Zresztą aż chciałoby się polatać Batwingiem, lub pojeździć Batmobilem. Całe, otwarte Gotham w formie sandboxa? Niby nierealne, ale może jednak...?



qba - the impossible medieval warrior
&
mtz - the meaty supersonic angel

2 komentarze:

Jan Sławiński pisze...

Przeszedłem. Dla mnie super. Chociaż końcówka troche niesmaczna :P
Fajnie, że jest dużo nawiązań do mitologii - Clyface za szybą, na ścianach strażniczych budek plakaty "I bellive in dent" czy cela pomalowana w pytajniki. A to tylko niektóre ze smaczków ;)
Staram się teraz zdobyć wszystkie zagadki - kolega mi powiedział, że po 137 coś się dzieje, znaczy batman się wkurza mocno i... (nie słuchałem, bo sam chce do tego dojść :D)
Generalnie najlepsza gra z Batkiem.
W dwójce (mam nadzieję, że powstanie) spodziewam się 2Face'a, Killer Croca, Scarecrow'a i Bane'a. Catwoman też byłaby miła :D
pozdrawiam
(P.S. Niedługo na naszym blogu równie długa recka AA - ale to dopiero jak będę miał 100% i obejrzę każdy zakamarek i odnajdę każdy smaczek :D)

qba- the impossible medieval warrior pisze...

Ja nie grałem w inne gierki z Gackiem, więc nie mam porównania. Bawiłem się świetnie, Mtz też, chociaż mamy sporo zastrzeżeń. Teraz, po przejściu głównego wątku stanąłem na 76% i trochę brakuje mi czasu, żeby zrobić resztę. Ale małymi krokami challenge i resztę zagadek zmęczę (póki co gra na wypożyczenie wyjechała). W sumie główna linia gry wciągnęła mnie na tyle, że goniłem jak szalony, żeby zobaczyć jak się kończy.
Czekamy na Wasz opis stuprocentowy ;-)

pozdr dla batmaniaków!