Słyszeliście kiedyś o zjawisku bookcrossing?
Bookcrossing to społeczna ogólnoświatowa forma popularyzowania czytelnictwa, ruchoma wirtualna biblioteka, bez własnej siedziby, regałów, kart bibliotecznych. Idea Bookcrossingu zrodziła się w 2001 roku w Stanach Zjednoczonych i swoim zasięgiem obiegła cały świat. W Polsce funkcjonuje od 2003 wzbudzając duże zainteresowanie i popularność. W światowy ruch bookcrossingu zaangażowało się już ponad siedemset siedemdziesiąt tysięcy ludzi z ponad 130 krajów. Dzięki nim uwolnionych zostało 5 milionów 605 tysięcy 679 książek (dane z maja 2009r.).
Bookcrossing , czyli krążąca książka lub książka w podróży, ma na celu podniesienie poziomu czytelnictwa i spopularyzowanie samego faktu czytania. Bookcrossing polega na zostawianiu przeczytanych książek w miejscach publicznych, (park, pociąg, ulubiony pub, wybrany sklep, teatr, kawiarnia, galeria, kino) jak również w miejscach w tym celu przygotowanych - półkach, stolikach, regałach po to, by znalazca mógł je przeczytać i przekazać dalej.
Uwolnij swoje książki , dziel się z innymi! Musimy mieć świadomość, że książka leżąca na półce jest tylko ozdobą, jest martwa, może tak stać latami, nikomu nie przynosi pożytku. Nabiera życia wówczas, gdy jest czytana, gdy jest w ręku czytelnika. Dlatego też zachęcamy do uwalniania swoich książek. Dajmy szansę innym na ich przeczytanie, uwierzmy, że dzielenie się książką z innymi jest lepsze od jej posiadania. Bookcrossing pozwala dzielić się książkami , śledzić ich wędrówkę, gdyż dzięki internetowemu systemowi monitoringu stwarza możliwość obserwowania drogi uwolnionej książki. Każda książka wpuszczona do obiegu bookcrossingowego powinna być zarejestrowana na stronie internetowej www. bookcrossing.pl. Otrzymuje wówczas swój numer identyfikacyjny /BIP/, który umieszczamy wraz z adresem strony w książce w widocznym miejscu. Dzięki temu można prześledzić drogę, losy konkretnego tytułu - gdzie, kiedy i przez kogo został znaleziony, a także zapoznać się z recenzjami czytelników. Zarejestrowane książki znajdujące się w bazie są niczym innym jak wirtualnym księgozbiorem. Jednym słowem poprzez uwalnianie książek współtworzymy ogólnopolską bibliotekę wirtualną.
Rzecz nie jest nowa, bo w USA pojawiła się już w 2001 roku. Ja pierwszy raz usłyszałem o tym chyba około 2004, kiedy na zajęciach z języka na studiach czytaliśmy tekst z portugalskiego tygodnika poświęcony bookcrossingowi w Portugalii. Mam zwyczaj czytania książek, kiedy jadę komunikacją miejską. Na ogół, kiedy wsiadam np.do tramwaju, zajmuję wygodne miejsce stojące i zaczynam lekturę. Z każdym przystankiem pasażerów przybywa i w końcu ląduję z nosem w książce. Dosłownie. I w zeszłym tygodniu miałem tak przy opowiadaniach Mario de Carvalho Casos do beco das sardinheiras (świetna rzecz- krótkie historyjki o mieszkańcach... najbezpieczniej napisać- Lizbony, bo nawet sam autor nie wie czy to Alfama, czy może już Mouraria; jedno z opowiadań przetłumaczyła pewna pani doktorantka, która się ze mną założyła o butelkę wina Porto za 100 euro, że napisze swój doktorat w trzy lata, a ja na to: niemożliwe! Opowiadanie opublikowano w tym piśmie; warto się zapoznać i trzymać kciuki, żeby wyszła całość, bo to niesamowicie ciepłe historyjki o sąsiadach, którzy żyją w tak ścieśnionej fizycznie przestrzeni, że są da siebie rodziną, i którzy przeżywają niesamowite przygody, które wydobywają z nich nieskończone pokłady ludowych, prostych i zabawnych mądrości). Przypomniałem sobie, że mam jeszcze ten artykuł. Skserowałem go, wziąłem na zajęcia językowe ze studentami i postanowiliśmy uwolnić naszą „grupową” książkę. Od razu na myśl przyszedł mi wybór opowiadań Mia Couto Naszyjnik z opowiadań, czyli pierwszy duży projekt tłumaczeniowy, w który byłem zaangażowany. Kosztowało mnie to jako tłumacza i współkoordynatora masę pracy i nerwów, a nagrodą miała być publikacja. I książka ukazała się. Długo wyczekiwana, z ładną okładką, akurat, kiedy mnie w Polsce nie było. Więc nie mogłem się napawać sukcesem podczas oficjalnej promocji. A potem... książka zaginęła, bo nie miała prawie żadnej dystrybucji. Przy okazji bookcrossingu pomyślałem, że może spróbować dotrzeć z nią do ludzi poprzez ten obieg? Wydaje mi się, że oprócz propagowania idei wspólnoty i odpowiedzialności, czytelnictwa jako takiego, bookcrossing może też popularyzować wiedzę o pewnych mniej znanych autorach. Może jestem naiwny, może nie wyzbyłem się tego nieznośnego idealistycznego myślenia, ale wierzę, że puszczenie w wolny obieg tego zbiorku opowiadań przyciągnie do naszej publikacji, ważnej i bardzo szczególnej dla mnie, nowych czytelników. A skoro poprzez bookcrossing można popularyzować konkretne tytuły, to można i inny gatunek publikowany drukiem, prawda? Oczywiście mam na myśli komiks, który w bookcrossingu istnieje! Takie tytuły znalazłem w bazie danych:
Artur Kurasiński Chomiks.com. Pierwszy Łże-komiks IV RP
Disney Walt Komiks Gigant
Walt Disney Komiks Gigant
Disney Komiks gigant
Disney Komiks gigant
brak Komiks Gigant Planeta skarbów
Disney Komiks Gigant. Bezsenność w Kaczogrodzie
Disney Komiks gigant. Indiana Dżems i świątynia małp
Disney Komiks gigant. Między nami artystami
Disney Komiks gigant. Miłość nie jedno ma imię
Disney Komiks gigant. Mleka i igrzysk
Disney Komiks gigant. Planeta Skarbów
Disney Komiks gigant. W księżycową jasną noc
Disney Komiks gigant. Wszyscy na jednego
Disney Komiks gigant. Złoto dla bardzo zuchwałych
Disney Komiks gigant. Łowca cyborgów
Irmina Dzyr Mixkomiks
Czyli jak widać nic szczególnego, ale myślę, że można z ramienia Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego zachęcić wydawców do przeznaczenia jednego egzemplarza starannie wybranego tytułu (starannie znaczy, że ma to być rzecz wartościowa, znacząca dla gatunku, aby pokazać w samej społeczności bookcrosserów, że komiks jest „coś” wart, a o resztę zadba... pRzYpAdEk, bo być może na taki komiks trafi ktoś spoza kręgu bookcrosserów i zobaczywszy etykietkę bookcrossową postąpi godnie i nie zrabuje komiksu do swojej kolekcji, tylko uwolni go po przeczytaniu, a do swojej biblioteczki ów tytuł zakupi i rozpocznie czytanie komiksów?; tylko czy nasze społeczeństwo dorosło do takiego zachowania?), który zostanie uwolniony i będzie miał szansę zaistnieć w szerszej świadomości. Łudzę się, że taka akcja zrobi więcej dla pozytywnego patrzenia na komiks, niż dotychczasowe próby jego uszlachetniania. Ale ja jestem idealistą, więc mój sposób myślenia rozmija się na ogół z funkcjonowaniem brutalnych zasad w rzeczywistości.
Cały czas zastanawiam się, co jako członek Stowarzyszenia robić, żeby nie być tylko figurantem. No to po pomyśle na Grupy Dyskusyjne (mam nadzieję, że Daniel po obronie na ASP będzie wolny, zdolny i nadal chętny do pomysłu) mam kolejny. Teraz tylko skończyć ten cholerny doktorat i rzucić się w wir obrazków.
qba-the impossible book warrior
niedziela, 29 listopada 2009
wtorek, 10 listopada 2009
FIBDA- Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Amadorze 2009
UWAGA: DŁUŻYZNA!
Tytułem wstępu
Pierwszy raz miałem okazję zobaczyć Festiwal w Amadorze, a w zasadzie tylko niewielką jego część, na żywo, a nie na zdjęciach na licznych portugalskich blogach i stronach. Te opisy i relacje fotograficzne nadrobię sobie w ciągu tygodnia, a w zasadzie to chyba po 15 listopada, bo praca wzywa niestety. Okazja nadarzyła się w związku z wyprawą polskiej delegacji (zresztą bardzo wesołej delegacji), której członkowie w różny sposób byli zaangażowani w przygotowanie wystawy polskiego komiksu w Portugalii. Ja oczywiście dołączyłem do grupy jako tłumacz (wstępu i not biograficznych do katalogu wystawy oraz prezentowanych plansz komiksowych). To były intensywne 4 dni, w ciągu których na odpoczynek czasu było niewiele, ale po kolei.
Festiwal z mojej perspektywy
Pisałem w zeszłym roku relację z festiwalu komiksowego w Bejy, więc siłą rzeczy posłuży mi on za punkt odniesienia. Festiwal w Bejy jest drugim co do wielkości w Portugalii, ale przy Amadorze wygląda bardzo skromnie. Począwszy od liczby wystaw (choć również znacznej), których naliczyłem w Amadorze aż 24! A nie widziałem chyba nawet połowy... Podobnie jak w Bejy wystawy są rozrzucone po różnych miejscach, ale największa część znajduje się w centrum festiwalu w Fórum Luís de Camões w Brandoa (tuż pod Lizboną). To, co mnie zachwyciło w wystawach ogólnie, to ich scenografia. W zasadzie jedyną wystawą, dla której przestrzeń nie została w specjalny sposób zaaranżowana była nasza polska. Pozostałe, z których część do obejrzenia na zdjęciach, zostały świetnie i pomysłowo przygotowane: ściany odpowiednio pomalowane, dodatki w postaci rzeźb papierowych lub dużych figurek bohaterów, prezentacje video i komiksy danego autora/autorów, które można było na spokojnie obejrzeć w wersji drukowanej i w całości (na ścianach znajdowały się tylko wybrane oryginalne plansze).
Rozmiar i rozmach festiwalu w Amadorze wiąże się również z anonimowością. W Bejy było bliżej do zaproszonych gości zagranicznych, miałem wrażenie, że uczestnicy byli ciut bardziej zintegrowani. FIBDA to jednak w tym względzie wielkomiejski moloch. Chociaż goście zaproszeni na festiwal chyba nie mogą narzekać. Nasza delegacja była bardzo zadowolona, bo organizatorzy zapewniali rozrywki, transport i byli do naszej dyspozycji. Ja miałem kilka spotkań umówionych ze znajomymi, więc nie brałem udziału we wszystkich przewidzianych dla nas atrakcjach, ale wycieczka mi opowiadała i była bardzo zadowolona. Teraz trzeba pomyśleć jak się zrewanżować gościom z Portugalii, kiedy przyjadą do Łodzi w przyszłym roku jako partner festiwalu łódzkiego.
Znajomi Portugalczycy narzekali na małą przestrzeń giełdową. Faktycznie, przy rozmiarze festiwalu trochę to dziwnie wyglądało, bo giełda była mniejsza niż w tym roku w Łodzi. Ma to zapewne związek z małą liczba publikacji portugalskich. Z drugiej strony fajnie, że FIBDA nie jest tylko targowiskiem i festiwalem sprzedaży, ale przede wszystkim stawia na wystawy, prezentacje projektów wydawniczych, spotkania z autorami i sesje autografów. O ile autografy wypadły świetnie, z dobrze wyznaczonym i zorganizowanym do tego miejscem, o tyle same spotkania są przedziwne, bo odbywają się w przestrzeniach półotwartych. Byłem na jednym spotkaniu i przechodząca głównym korytarzem festiwalowa publiczność hałasowała na tyle (a Portugalczycy są ogólnie narodem bardzo hałaśliwym), że momentami ciężko było się skoncentrować na tym, co autorzy mówili. Myślę, że miejsca na spotkania powinny być jednak troszkę bardziej wyizolowane, aby uniknąć podobnych problemów.
Świetnie wypadło zachęcenie ludzi do przebierania się za bohaterów komiksowych. Uprawniało to darmowego wejścia na festiwal i dodało kolorytu całej imprezie. Oczywiście zorganizowano też konkurs na najlepsze przebranie, ale nie wiem kto wygrał. Umknęło mi to w ogólnym zamieszaniu. Bezcenne jest za to minięcie na korytarzu Wolverine’a, Rogue, Pogromcy i wyjątkowo świetnie wyglądających postaci mangowych, których co prawda nie znam, ale sam ich koloryt przyciągał uwagę.
Dla mnie równie ważny był aspekt towarzyski tego wyjazdu, bo udało mi się spotkać i porozmawiać ze wszystkimi znajomymi i tymi, których dopiero chciałem poznać. David Soares, który tworzy hardcore’owe horrory komiksowe i powieściowe, i który wygląda mrocznie z sygnetami na palcach, w czarnym płaszczu i kapeluszu oraz z szatańską laseczką w dłoni, okazał się bardzo miłym i normalnym facetem. No i podpisał mi swój nowy komiks Mucha, o którym pisałem tutaj i zapewne jeszcze napiszę, bo lektura robi wrażenie. Zabawnie, choć z zasadami swojej wymowy, Portugalczycy wymawiają to polskie słowo, którego użyto w tytule: musza. Oczywiście po belfersku ich poprawiałem przy każdej okazji. Po inne autografy nie stałem, bo oczywiście zawsze się gdzieś spieszyłem i większość rzeczy robiłem w locie (i pod tym względem festiwalowi portugalskiemu blisko do naszych polskich). Trochę szkoda, bo byli i Rui Lacas, i David Lloyd, i Kasprzakowie. Tak, stanowili część naszej delegacji i mieli swoją sesję autografów, na której zjawiło się sporo ludzi, choć autorzy nie mają żadnego albumu wydanego po portugalsku! Kasprzakowie są przemili i młodzi duchem, więc nie mieli żadnego problemu z włóczeniem się po mieście i po imprezach. Bezcenne sceny miały miejsce na Bairro Alto, kiedy dwójka Polaków (zmojitowanych- a i tak nie udało się trafić na mityczne mojito podawane w wiadrach, o którym Adam Radoń opowiadał od samego początku; podobno w końcu znalazł, ale ja nie widziałem) zaczęła wesoło gestykulować i rozmawiać po francusku (Kasia i Zbigniew nie mogli się po prostu powstrzymać). Bardzo się cieszę, że poznałem ich osobiście. Zbigniew okazał się gadułą pokroju Wojtka Birka, z którym to Wojtkiem przegadaliśmy całą drogę w samolocie z Zurichu do Warszawy.
Jak każdy festiwal, tak i amadorski nie mógł obyć się bez oficjalnych publikacji festiwalowych: katalog (z opisami wszystkich wystaw), program (w formie książkowej, z mapką, na którą naniesiono punkty festiwalowe), Oesterheld (książka ze skrótową biografią, kalendarium publikacji oraz tekstami krytycznymi o dorobku autora) oraz album pamiątkowy w związku z dwudziestymi urodzinami festiwalu (w płóciennej okładce, z tekstami ludzi związanymi w różny sposób ze środowiskiem festiwalowym i komiksowym). Oczywiście ani tych publikacji, ani większości zakupionych komiksów jeszcze nie przeczytałem, bo wróciłem dopiero wczoraj wieczorem, ale sukcesywnie będę nadrabiał i pewnie w swoim czasie napiszę o najciekawszych kilka słów.
Publikacją nie do końca festiwalową jest katalog polskiej wystawy, który został przygotowany przez MFKiG i dojechał do Portugalii dopiero z delegacją (sam jako bagaż podręczny targałem kartonik, między innymi przez całe lotnisko w Mediolanie; praca w kulturze jednak bywa ciężka).
Zastanawiam się teraz czy o niczym nie zapomniałem napisać, bo ilość wrażeń była ogromna. I w większości pozytywna. Bardzo jestem z tej wyprawy zadowolony tak towarzysko, jak i festiwalowo. Fajnie było odwiedzić znajome kąty, zobaczyć znajomych i poznać lepiej łódzką ekipę. Obserwując Adama Radonia oraz łódzkie CREW i rozmawiając z nimi, doskonale już wiem skąd wzięła się ta pozytywna transformacja naszej eMeFKi.
A, już wiem, jeszcze o dwóch rzeczach: FIBDA organizuje również konkursy komiksowe, z których robi się potem wystawę, oraz przyznaje nagrody komiksowe. W tym roku najciekawszą dla nas informacją, i jednocześnie różnie komentowaną w środowisku portugalskim, jest to, że nagrody za najlepszy scenariusz, najlepszy rysunek oraz najlepszy komiks zdobyli JCF i Luís Henriques, którzy wcześniej współpracowali przy Black Box Stories, za komiks Metrópole Feérica, którego część opublikowano w portugalskiej Lampie. Gratulacje.
Czy albatros patrzy wilkiem?
W sobotę po życiu festiwalowym była kolacja, ale przed nią prezentacja projektów wydawnictwa Qual Albatroz, które wydaje między innymi kolejne części przygód znanego w Polsce z Ziniola i Lampy (specjalne wydanie portugalskie) Smutnego Chłopca. Nadchodzi kolejny, o którym już pisałem. Tym razem punkowy. Strach się bać! Ale ja jakoś lubię tego gałgana :-).
Drugi projekt to komiks Gastão Travado Reevolução 10/01. Ciekawy plastycznie, dla lubiących wycyzelowane grafiki komputerowe. O treści wypowiem się po lekturze.
Qual Albatroz jest wydawnictwem zaangażowanym w projekty ekologiczne i we współpracy z organizacjami ochrony dzikich zwierząt na wyginięciu dedykuje zagrożonym gatunkom kolejne numery fanzinu Celacanto, który współtworzą wszyscy chętni autorzy z całego świata (komiksowi i niekomiksowi). Był albatros, który jest w nazwie wydawnictwa (pisałem o swoim uczestnictwie w tym numerze Celacanto tutaj), teraz będzie wilk iberyjski- pomysł na historyjkę nieświadomie podsunął mi Marc. A już myślałem, że nic nie wymyślę. Uff. Czas do końca listopada.
Kolacja z...
Marc i João to przyjaciele, więc zaprosili mnie wieczorem na kolację. Jedzenie było przepyszne, towarzystwo przemiłe, no i miałem okazję zobaczyć gabinet João, z którego kilka zdjęć poniżej. João jest niepoprawnym fanem księżycowego Tintina- ma nawet książki, z których Hergé korzystał przy rysowaniu konkretnych kadrów.
Wystawa polska- komiks
Prace wystawione w Amadorze to w dużej mierze to, co pojechało do Włoch w zeszłym roku. Rzeczy znane z wystaw i konkursów w Łodzi. Poniżej dla celów faktograficznych pełna (mam nadzieję) lista:
1. Panel nr 1. Zbigniew Lengren: Profesor Filutek
2. Panel nr 4: Maciej Mazur: Włócznia Ottona (scen. W. Birek)
3. Panel nr 5: Maciej Mazur: Batard de Cosigan (scen. Fabien Cerutti),
4. Panel nr 8: Mirosław „Miras” Urbaniak
5. Panel nr 9: Mirosław „Miras” Urbaniak, „London”
6. Panel nr 10: Ireneusz Konior, Fisherman Story
7. Panel nr 12: Henryk Jerzy Chmielewski („Papcio Chmiel”), Tytus, Romek i A’Tomek
8. Panel nr 14: Jakub Rebelka
9. Panel nr 16 (poniżej po lewej): – Agata Nowicka „Endo”
10. Panel nr 17: Szarlota Pawel …
11. Panel nr 19: Marek „Turu” Turek: „Venition” + Clown
12. Panel nr 20 (poniżej po lewej): Krzysztof Gawronkiewicz, Achtung Zelig! i Kinoman
13. Panel nr 21: Krzysztof Gawronkiewicz, Esencja (scen. Grzegorz Janusz) i Krzesło w piekle (scen. Dennis Wojda)
14. Panel nr 22: Tadeusz Baranowski: Skąd się bierze woda sodowa? i Antresolka Profesorka Nerwosolka
15. Panel nr 26: Janusz Christa, Kajko i Kokosz
16. Panel nr 27: Janusz Christa, Kajtek i Koko w kosmosie
17. Panel nr 28: Robert Adler, 48 Stron (scen. Tobiasz Piątkowski)
18. Panel nr 29: Piotr Kowalski, Gail
19. Panel nr 30: Piotr Kowalski „La branche Lincoln”, scen. E. Herzet
20. Panel nr 31: Tomasz Lew Leśniak, Jeż Jerzy
21. Panel nr 32: Tomasz Lew Leśniak, Tymek i Mistrz + Opowieści ku przestrodze
22. Panel nr 33: Sylwia Restecka, Ucho, Diabeł, Sen o Warszawie
23. Panel nr 35: Michał „Śledziu” Śledziński, Osiedle Swoboda
24. Panel nr 36: Michał „Śledziu” Śledziński, „Parish”
25. Panel nr 37: Przemysław „Trust” Truściński, Z przyczyn społecznych, Lalki i W hołdzie Thorgalowi
26. Panel nr 037a: Przemysław „Trust” Truściński, …? - 4 reprodukcje
27. Panel nr 40: Bartosz Minkiewicz
28. Panel nr 41: Krzysztof Wyrzykowski - Lalki
29. Panel nr 43: Jacek Frąś, Glinno
30. Panel nr 44: Benedykt Szneider, Diefenbach
31. Panel nr 46: Aleksandra Spanowicz, Pieśni syren
32. Panel nr 48: Paweł Zych, Życie to nie bajka i Królik zagłądy
33. Panel nr 49: Marek Lachowicz, Grand Banda
34. Panel nr 51: Marek Oleksicki, Odmieniec
35. Panel nr 52: Rafał Szłapa, „Fabiola” + Sierpniowa Niobe
36. Panel nr 54: Dagmara Matuszak, Melinda
37. Panel nr 55: Dagmara Matuszak, Melinda
38. Panel nr 59: KRL – Karol Kalinowski, Liga Obrońców planety Ziemia (2 pl.), Super Damian
39. Panel nr 61: Tomasz Tomaszewski, Biofobie + Senne miasto
40. Panel nr 62: Krzysztof Ostrowski, Plastelina
41. Panel nr… Zbigniew Kasprzak
42. Panel nr… - Kas nr 2;
43. Panel nr… - Kas nr 3;
44. Panel 76: Daniel Grzeszkiewicz, Dziwny Sen Spielberga
45. Panel 77: Daniel Grzeszkiewicz, Dziwny Sen Spielberga
46. Panel 84: Daniel Grzeszkiewicz, Autoportret z końcem... + ilustracja
47. Panel nr 88: Bogusław Polch, Funky Koval
48. Panel nr 89: Bogusław Polch, Funky Koval
49. Panel nr 90: Bogusław Polch, Ekspedycja
50. Panel nr 100: Andrzej Janicki, Pustka i Przypadek Rajmunda K.
51. Panel nr 101: Andrzej Janicki, Wiatr Wolności, W hołdzie H.R. Gigerowi
52. Panel nr 102: Janusz Wyrzykowski, Pierwsza Brygada
53. Panel nr 104: Arkadiusz Klimek, artwork, Wielkie Łuki, Slavia i Yrmina
54. Panel nr 105: Arkadiusz Klimek
55. Panel nr 106: Jerzy Wróblewski, Binio Bill + Podziemny front
56. Panel nr 108: Jerzy Skarżyński, Janosik
57. Panel nr 109: Mateusz Skutnik, Rewolucje
58. Panel nr 112: Jakub Woynarowski, Historia ogrodów
59. Panel nr 120: Sławomir Kiełbus, parodie filmów i komiksów narysowane dla magazynu Chichot
60. Panel nr 121: Ryszard Dąbrowski – Likwidator i Matołek
Łącznie 43 autorów w przeróżnych pracach. Podpytywałem jaki był odbiór przez publiczność i był dobry. Kilka rzeczy zrobiło spore wrażenie. O sporym zainteresowaniu świadczy duża liczba odwiedzających zarówno w sobotę jak i w niedzielę, kiedy to zajrzałem sobie na wystawę. Szkoda, że katalog dojechał dopiero na jej koniec. 250 sztuk zniknęło w chwilę. Kiedy poszedłem wziąć jedna sztukę dla siebie, miałem wybór z zaledwie 4 egzemplarzy! W katalogu znalazł się wstęp autorstwa Wojtka Birka oraz biogramy prezentowanych twórców (trójjęzyczne wydanie pl/eng/pt). Dodatkowo zrobione były tłumaczenia wystawianych plansz na portugalski, ale chyba trochę późno dostarczyliśmy tekst tłumaczenia i nie wyeksponowano ich w żaden sposób. Praca tłumaczeniowa (ogromne podziękowania za korektę dla Carlosa Romualdo) nie poszła jednak na marne, bo wystawą zainteresował się pewien brazylijski festiwal i prawdopodobnie nasi eksportowi Polacy polecą do Curitiby, a kto wie czy wraz z nimi nie jakaś delegacja.
Rui Lacas
Ten pan pojawi się najprawdopodobniej na warsztatach City Stories w kwietniu w Łodzi. I bardzo dobrze. Pisałem o jego komiksie tutaj, będę drążył temat publikacji dwóch jego wcześniejszych albumów. Rui Lacas jest jednym z tych kilku Portugalczyków, którzy wydali na festiwal nowy album. Tym razem nie jest to typowa dla niego historia obyczajowa, a komediowe (na pierwszy rzut oka) s-f. Wystawa świetna, zwróćcie uwagę na głowę dzika. Pierwsza jaką w Amadorze obejrzałem. Wystawa i głowa. Na oryginalnych planszach widać warsztat twórcy i nareszcie wiem skąd wzięły się w dymkach jego wcześniejszych komiksów jakieś linie. Wyglądało to trochę na niechlujstwo autora, potem pomyślałem, że to linie, żeby równo wpisać tekst. A są to niewymazane (celowo?) szkice ołówkowe z obrazka „pod” dymkiem. I za to lubię wystawy- na oryginalnych planszach można się przyjrzeć szczególikom, które często znikają w druku, albo się je usuwa. Na wystawie oryginału jesteśmy najbliżej tego, co autor stworzył.
Rei...
...czyli król. Komiks, który do scenariusza Ruia Zinka narysował António Jorge Gonçalves (o innym komiksie autora tutaj). Ten album narodził się z podróży dwójki autorów do Japonii. Rzecz intrygująca, podobnie jak aranżacja wystawy: najfajniej wypada zainscenizowany korytarz z okienkami samolotowymi, przez które widać chmurki. Na zdjęciu moim za to nie widać wizualizacji, na której przelatują obrazki z komiksu, ani nie słychać muzyki, która była „mdła”. Idealne połączenie elementów, żeby wzbudzić w kimś odruchy choroby lokomocyjnej.
Wystawa konkursowa:
Zaledwie kilka zdjęć. W zasadzie 80% fotek to plansze ze zwycięskiego komiksu :-)
Mucha i Fórmula
Czyli David Soares, Nuno Freitas i Osvaldo Medina. Komiks Mucha jest horrorem, część muszej wystawy również. Na taka muchę nie ma łapki. A po drugiej stronie kontrastuje z tym bzyczeniem utrzymany w ładnych pastelach komiks A fórmula da felicidade. Nie wiem o czym to, bo nie czytałem, ale postaci są antropomorfizowanymi zwierzakami. Komiks nominowany do tegorocznych nagród. Chyba o poszukiwaniu wzoru na szczęście. Brzmi dobrze, prawda?
20 lat FIBDA...
...czyli minęło jak jeden dzień. Oryginały prac, które posiada Krajowe Centrum Komiksu i Ilustracji w Amadorze (CNBDI), czyli kilku naszych znajomych. Ta część wystaw również miała prezentację video, z której nic nie było słychać. Jak wszedłem, to akurat JCF coś opowiadał.
Spacerkiem...
...czyli kilka zdjęć z włóczęgostwa.
Z tej krótkiej wyprawy do Portugalii pozostały świetne wspomnienia towarzyskie i komiksowe. I coś jeszcze... Pusty portfel. Pamiętam jak kiedyś zdarzało się wracać z wakacji na oparach, z jakimiś groszami ostatnimi w kieszeni. Tym razem było podobnie. Bogatszy o doświadczenia, nowych znajomych z 1,30 w kieszeni. A teraz do pracy, żeby przy okazji wizyty grudniowej dokupić sobie trochę makulatury komiksowej.
qba- the impossible portuguese warrior
pssst! pobudka! :-)
Tytułem wstępu
Pierwszy raz miałem okazję zobaczyć Festiwal w Amadorze, a w zasadzie tylko niewielką jego część, na żywo, a nie na zdjęciach na licznych portugalskich blogach i stronach. Te opisy i relacje fotograficzne nadrobię sobie w ciągu tygodnia, a w zasadzie to chyba po 15 listopada, bo praca wzywa niestety. Okazja nadarzyła się w związku z wyprawą polskiej delegacji (zresztą bardzo wesołej delegacji), której członkowie w różny sposób byli zaangażowani w przygotowanie wystawy polskiego komiksu w Portugalii. Ja oczywiście dołączyłem do grupy jako tłumacz (wstępu i not biograficznych do katalogu wystawy oraz prezentowanych plansz komiksowych). To były intensywne 4 dni, w ciągu których na odpoczynek czasu było niewiele, ale po kolei.
Festiwal z mojej perspektywy
Pisałem w zeszłym roku relację z festiwalu komiksowego w Bejy, więc siłą rzeczy posłuży mi on za punkt odniesienia. Festiwal w Bejy jest drugim co do wielkości w Portugalii, ale przy Amadorze wygląda bardzo skromnie. Począwszy od liczby wystaw (choć również znacznej), których naliczyłem w Amadorze aż 24! A nie widziałem chyba nawet połowy... Podobnie jak w Bejy wystawy są rozrzucone po różnych miejscach, ale największa część znajduje się w centrum festiwalu w Fórum Luís de Camões w Brandoa (tuż pod Lizboną). To, co mnie zachwyciło w wystawach ogólnie, to ich scenografia. W zasadzie jedyną wystawą, dla której przestrzeń nie została w specjalny sposób zaaranżowana była nasza polska. Pozostałe, z których część do obejrzenia na zdjęciach, zostały świetnie i pomysłowo przygotowane: ściany odpowiednio pomalowane, dodatki w postaci rzeźb papierowych lub dużych figurek bohaterów, prezentacje video i komiksy danego autora/autorów, które można było na spokojnie obejrzeć w wersji drukowanej i w całości (na ścianach znajdowały się tylko wybrane oryginalne plansze).
Rozmiar i rozmach festiwalu w Amadorze wiąże się również z anonimowością. W Bejy było bliżej do zaproszonych gości zagranicznych, miałem wrażenie, że uczestnicy byli ciut bardziej zintegrowani. FIBDA to jednak w tym względzie wielkomiejski moloch. Chociaż goście zaproszeni na festiwal chyba nie mogą narzekać. Nasza delegacja była bardzo zadowolona, bo organizatorzy zapewniali rozrywki, transport i byli do naszej dyspozycji. Ja miałem kilka spotkań umówionych ze znajomymi, więc nie brałem udziału we wszystkich przewidzianych dla nas atrakcjach, ale wycieczka mi opowiadała i była bardzo zadowolona. Teraz trzeba pomyśleć jak się zrewanżować gościom z Portugalii, kiedy przyjadą do Łodzi w przyszłym roku jako partner festiwalu łódzkiego.
Znajomi Portugalczycy narzekali na małą przestrzeń giełdową. Faktycznie, przy rozmiarze festiwalu trochę to dziwnie wyglądało, bo giełda była mniejsza niż w tym roku w Łodzi. Ma to zapewne związek z małą liczba publikacji portugalskich. Z drugiej strony fajnie, że FIBDA nie jest tylko targowiskiem i festiwalem sprzedaży, ale przede wszystkim stawia na wystawy, prezentacje projektów wydawniczych, spotkania z autorami i sesje autografów. O ile autografy wypadły świetnie, z dobrze wyznaczonym i zorganizowanym do tego miejscem, o tyle same spotkania są przedziwne, bo odbywają się w przestrzeniach półotwartych. Byłem na jednym spotkaniu i przechodząca głównym korytarzem festiwalowa publiczność hałasowała na tyle (a Portugalczycy są ogólnie narodem bardzo hałaśliwym), że momentami ciężko było się skoncentrować na tym, co autorzy mówili. Myślę, że miejsca na spotkania powinny być jednak troszkę bardziej wyizolowane, aby uniknąć podobnych problemów.
Świetnie wypadło zachęcenie ludzi do przebierania się za bohaterów komiksowych. Uprawniało to darmowego wejścia na festiwal i dodało kolorytu całej imprezie. Oczywiście zorganizowano też konkurs na najlepsze przebranie, ale nie wiem kto wygrał. Umknęło mi to w ogólnym zamieszaniu. Bezcenne jest za to minięcie na korytarzu Wolverine’a, Rogue, Pogromcy i wyjątkowo świetnie wyglądających postaci mangowych, których co prawda nie znam, ale sam ich koloryt przyciągał uwagę.
Dla mnie równie ważny był aspekt towarzyski tego wyjazdu, bo udało mi się spotkać i porozmawiać ze wszystkimi znajomymi i tymi, których dopiero chciałem poznać. David Soares, który tworzy hardcore’owe horrory komiksowe i powieściowe, i który wygląda mrocznie z sygnetami na palcach, w czarnym płaszczu i kapeluszu oraz z szatańską laseczką w dłoni, okazał się bardzo miłym i normalnym facetem. No i podpisał mi swój nowy komiks Mucha, o którym pisałem tutaj i zapewne jeszcze napiszę, bo lektura robi wrażenie. Zabawnie, choć z zasadami swojej wymowy, Portugalczycy wymawiają to polskie słowo, którego użyto w tytule: musza. Oczywiście po belfersku ich poprawiałem przy każdej okazji. Po inne autografy nie stałem, bo oczywiście zawsze się gdzieś spieszyłem i większość rzeczy robiłem w locie (i pod tym względem festiwalowi portugalskiemu blisko do naszych polskich). Trochę szkoda, bo byli i Rui Lacas, i David Lloyd, i Kasprzakowie. Tak, stanowili część naszej delegacji i mieli swoją sesję autografów, na której zjawiło się sporo ludzi, choć autorzy nie mają żadnego albumu wydanego po portugalsku! Kasprzakowie są przemili i młodzi duchem, więc nie mieli żadnego problemu z włóczeniem się po mieście i po imprezach. Bezcenne sceny miały miejsce na Bairro Alto, kiedy dwójka Polaków (zmojitowanych- a i tak nie udało się trafić na mityczne mojito podawane w wiadrach, o którym Adam Radoń opowiadał od samego początku; podobno w końcu znalazł, ale ja nie widziałem) zaczęła wesoło gestykulować i rozmawiać po francusku (Kasia i Zbigniew nie mogli się po prostu powstrzymać). Bardzo się cieszę, że poznałem ich osobiście. Zbigniew okazał się gadułą pokroju Wojtka Birka, z którym to Wojtkiem przegadaliśmy całą drogę w samolocie z Zurichu do Warszawy.
Jak każdy festiwal, tak i amadorski nie mógł obyć się bez oficjalnych publikacji festiwalowych: katalog (z opisami wszystkich wystaw), program (w formie książkowej, z mapką, na którą naniesiono punkty festiwalowe), Oesterheld (książka ze skrótową biografią, kalendarium publikacji oraz tekstami krytycznymi o dorobku autora) oraz album pamiątkowy w związku z dwudziestymi urodzinami festiwalu (w płóciennej okładce, z tekstami ludzi związanymi w różny sposób ze środowiskiem festiwalowym i komiksowym). Oczywiście ani tych publikacji, ani większości zakupionych komiksów jeszcze nie przeczytałem, bo wróciłem dopiero wczoraj wieczorem, ale sukcesywnie będę nadrabiał i pewnie w swoim czasie napiszę o najciekawszych kilka słów.
Publikacją nie do końca festiwalową jest katalog polskiej wystawy, który został przygotowany przez MFKiG i dojechał do Portugalii dopiero z delegacją (sam jako bagaż podręczny targałem kartonik, między innymi przez całe lotnisko w Mediolanie; praca w kulturze jednak bywa ciężka).
Zastanawiam się teraz czy o niczym nie zapomniałem napisać, bo ilość wrażeń była ogromna. I w większości pozytywna. Bardzo jestem z tej wyprawy zadowolony tak towarzysko, jak i festiwalowo. Fajnie było odwiedzić znajome kąty, zobaczyć znajomych i poznać lepiej łódzką ekipę. Obserwując Adama Radonia oraz łódzkie CREW i rozmawiając z nimi, doskonale już wiem skąd wzięła się ta pozytywna transformacja naszej eMeFKi.
A, już wiem, jeszcze o dwóch rzeczach: FIBDA organizuje również konkursy komiksowe, z których robi się potem wystawę, oraz przyznaje nagrody komiksowe. W tym roku najciekawszą dla nas informacją, i jednocześnie różnie komentowaną w środowisku portugalskim, jest to, że nagrody za najlepszy scenariusz, najlepszy rysunek oraz najlepszy komiks zdobyli JCF i Luís Henriques, którzy wcześniej współpracowali przy Black Box Stories, za komiks Metrópole Feérica, którego część opublikowano w portugalskiej Lampie. Gratulacje.
Czy albatros patrzy wilkiem?
W sobotę po życiu festiwalowym była kolacja, ale przed nią prezentacja projektów wydawnictwa Qual Albatroz, które wydaje między innymi kolejne części przygód znanego w Polsce z Ziniola i Lampy (specjalne wydanie portugalskie) Smutnego Chłopca. Nadchodzi kolejny, o którym już pisałem. Tym razem punkowy. Strach się bać! Ale ja jakoś lubię tego gałgana :-).
Drugi projekt to komiks Gastão Travado Reevolução 10/01. Ciekawy plastycznie, dla lubiących wycyzelowane grafiki komputerowe. O treści wypowiem się po lekturze.
Qual Albatroz jest wydawnictwem zaangażowanym w projekty ekologiczne i we współpracy z organizacjami ochrony dzikich zwierząt na wyginięciu dedykuje zagrożonym gatunkom kolejne numery fanzinu Celacanto, który współtworzą wszyscy chętni autorzy z całego świata (komiksowi i niekomiksowi). Był albatros, który jest w nazwie wydawnictwa (pisałem o swoim uczestnictwie w tym numerze Celacanto tutaj), teraz będzie wilk iberyjski- pomysł na historyjkę nieświadomie podsunął mi Marc. A już myślałem, że nic nie wymyślę. Uff. Czas do końca listopada.
Prezentacja Qual albatroz |
Kolacja z...
Marc i João to przyjaciele, więc zaprosili mnie wieczorem na kolację. Jedzenie było przepyszne, towarzystwo przemiłe, no i miałem okazję zobaczyć gabinet João, z którego kilka zdjęć poniżej. João jest niepoprawnym fanem księżycowego Tintina- ma nawet książki, z których Hergé korzystał przy rysowaniu konkretnych kadrów.
Kolacja ze Smutnymi Chłopcami |
Wystawa polska- komiks
Prace wystawione w Amadorze to w dużej mierze to, co pojechało do Włoch w zeszłym roku. Rzeczy znane z wystaw i konkursów w Łodzi. Poniżej dla celów faktograficznych pełna (mam nadzieję) lista:
1. Panel nr 1. Zbigniew Lengren: Profesor Filutek
2. Panel nr 4: Maciej Mazur: Włócznia Ottona (scen. W. Birek)
3. Panel nr 5: Maciej Mazur: Batard de Cosigan (scen. Fabien Cerutti),
4. Panel nr 8: Mirosław „Miras” Urbaniak
5. Panel nr 9: Mirosław „Miras” Urbaniak, „London”
6. Panel nr 10: Ireneusz Konior, Fisherman Story
7. Panel nr 12: Henryk Jerzy Chmielewski („Papcio Chmiel”), Tytus, Romek i A’Tomek
8. Panel nr 14: Jakub Rebelka
9. Panel nr 16 (poniżej po lewej): – Agata Nowicka „Endo”
10. Panel nr 17: Szarlota Pawel …
11. Panel nr 19: Marek „Turu” Turek: „Venition” + Clown
12. Panel nr 20 (poniżej po lewej): Krzysztof Gawronkiewicz, Achtung Zelig! i Kinoman
13. Panel nr 21: Krzysztof Gawronkiewicz, Esencja (scen. Grzegorz Janusz) i Krzesło w piekle (scen. Dennis Wojda)
14. Panel nr 22: Tadeusz Baranowski: Skąd się bierze woda sodowa? i Antresolka Profesorka Nerwosolka
15. Panel nr 26: Janusz Christa, Kajko i Kokosz
16. Panel nr 27: Janusz Christa, Kajtek i Koko w kosmosie
17. Panel nr 28: Robert Adler, 48 Stron (scen. Tobiasz Piątkowski)
18. Panel nr 29: Piotr Kowalski, Gail
19. Panel nr 30: Piotr Kowalski „La branche Lincoln”, scen. E. Herzet
20. Panel nr 31: Tomasz Lew Leśniak, Jeż Jerzy
21. Panel nr 32: Tomasz Lew Leśniak, Tymek i Mistrz + Opowieści ku przestrodze
22. Panel nr 33: Sylwia Restecka, Ucho, Diabeł, Sen o Warszawie
23. Panel nr 35: Michał „Śledziu” Śledziński, Osiedle Swoboda
24. Panel nr 36: Michał „Śledziu” Śledziński, „Parish”
25. Panel nr 37: Przemysław „Trust” Truściński, Z przyczyn społecznych, Lalki i W hołdzie Thorgalowi
26. Panel nr 037a: Przemysław „Trust” Truściński, …? - 4 reprodukcje
27. Panel nr 40: Bartosz Minkiewicz
28. Panel nr 41: Krzysztof Wyrzykowski - Lalki
29. Panel nr 43: Jacek Frąś, Glinno
30. Panel nr 44: Benedykt Szneider, Diefenbach
31. Panel nr 46: Aleksandra Spanowicz, Pieśni syren
32. Panel nr 48: Paweł Zych, Życie to nie bajka i Królik zagłądy
33. Panel nr 49: Marek Lachowicz, Grand Banda
34. Panel nr 51: Marek Oleksicki, Odmieniec
35. Panel nr 52: Rafał Szłapa, „Fabiola” + Sierpniowa Niobe
36. Panel nr 54: Dagmara Matuszak, Melinda
37. Panel nr 55: Dagmara Matuszak, Melinda
38. Panel nr 59: KRL – Karol Kalinowski, Liga Obrońców planety Ziemia (2 pl.), Super Damian
39. Panel nr 61: Tomasz Tomaszewski, Biofobie + Senne miasto
40. Panel nr 62: Krzysztof Ostrowski, Plastelina
41. Panel nr… Zbigniew Kasprzak
42. Panel nr… - Kas nr 2;
43. Panel nr… - Kas nr 3;
44. Panel 76: Daniel Grzeszkiewicz, Dziwny Sen Spielberga
45. Panel 77: Daniel Grzeszkiewicz, Dziwny Sen Spielberga
46. Panel 84: Daniel Grzeszkiewicz, Autoportret z końcem... + ilustracja
47. Panel nr 88: Bogusław Polch, Funky Koval
48. Panel nr 89: Bogusław Polch, Funky Koval
49. Panel nr 90: Bogusław Polch, Ekspedycja
50. Panel nr 100: Andrzej Janicki, Pustka i Przypadek Rajmunda K.
51. Panel nr 101: Andrzej Janicki, Wiatr Wolności, W hołdzie H.R. Gigerowi
52. Panel nr 102: Janusz Wyrzykowski, Pierwsza Brygada
53. Panel nr 104: Arkadiusz Klimek, artwork, Wielkie Łuki, Slavia i Yrmina
54. Panel nr 105: Arkadiusz Klimek
55. Panel nr 106: Jerzy Wróblewski, Binio Bill + Podziemny front
56. Panel nr 108: Jerzy Skarżyński, Janosik
57. Panel nr 109: Mateusz Skutnik, Rewolucje
58. Panel nr 112: Jakub Woynarowski, Historia ogrodów
59. Panel nr 120: Sławomir Kiełbus, parodie filmów i komiksów narysowane dla magazynu Chichot
60. Panel nr 121: Ryszard Dąbrowski – Likwidator i Matołek
Łącznie 43 autorów w przeróżnych pracach. Podpytywałem jaki był odbiór przez publiczność i był dobry. Kilka rzeczy zrobiło spore wrażenie. O sporym zainteresowaniu świadczy duża liczba odwiedzających zarówno w sobotę jak i w niedzielę, kiedy to zajrzałem sobie na wystawę. Szkoda, że katalog dojechał dopiero na jej koniec. 250 sztuk zniknęło w chwilę. Kiedy poszedłem wziąć jedna sztukę dla siebie, miałem wybór z zaledwie 4 egzemplarzy! W katalogu znalazł się wstęp autorstwa Wojtka Birka oraz biogramy prezentowanych twórców (trójjęzyczne wydanie pl/eng/pt). Dodatkowo zrobione były tłumaczenia wystawianych plansz na portugalski, ale chyba trochę późno dostarczyliśmy tekst tłumaczenia i nie wyeksponowano ich w żaden sposób. Praca tłumaczeniowa (ogromne podziękowania za korektę dla Carlosa Romualdo) nie poszła jednak na marne, bo wystawą zainteresował się pewien brazylijski festiwal i prawdopodobnie nasi eksportowi Polacy polecą do Curitiby, a kto wie czy wraz z nimi nie jakaś delegacja.
Wystawa Polska |
Rui Lacas
Ten pan pojawi się najprawdopodobniej na warsztatach City Stories w kwietniu w Łodzi. I bardzo dobrze. Pisałem o jego komiksie tutaj, będę drążył temat publikacji dwóch jego wcześniejszych albumów. Rui Lacas jest jednym z tych kilku Portugalczyków, którzy wydali na festiwal nowy album. Tym razem nie jest to typowa dla niego historia obyczajowa, a komediowe (na pierwszy rzut oka) s-f. Wystawa świetna, zwróćcie uwagę na głowę dzika. Pierwsza jaką w Amadorze obejrzałem. Wystawa i głowa. Na oryginalnych planszach widać warsztat twórcy i nareszcie wiem skąd wzięły się w dymkach jego wcześniejszych komiksów jakieś linie. Wyglądało to trochę na niechlujstwo autora, potem pomyślałem, że to linie, żeby równo wpisać tekst. A są to niewymazane (celowo?) szkice ołówkowe z obrazka „pod” dymkiem. I za to lubię wystawy- na oryginalnych planszach można się przyjrzeć szczególikom, które często znikają w druku, albo się je usuwa. Na wystawie oryginału jesteśmy najbliżej tego, co autor stworzył.
Rui Lacas |
Rei...
...czyli król. Komiks, który do scenariusza Ruia Zinka narysował António Jorge Gonçalves (o innym komiksie autora tutaj). Ten album narodził się z podróży dwójki autorów do Japonii. Rzecz intrygująca, podobnie jak aranżacja wystawy: najfajniej wypada zainscenizowany korytarz z okienkami samolotowymi, przez które widać chmurki. Na zdjęciu moim za to nie widać wizualizacji, na której przelatują obrazki z komiksu, ani nie słychać muzyki, która była „mdła”. Idealne połączenie elementów, żeby wzbudzić w kimś odruchy choroby lokomocyjnej.
Rei |
Wystawa konkursowa:
Zaledwie kilka zdjęć. W zasadzie 80% fotek to plansze ze zwycięskiego komiksu :-)
Konkursowa |
Mucha i Fórmula
Czyli David Soares, Nuno Freitas i Osvaldo Medina. Komiks Mucha jest horrorem, część muszej wystawy również. Na taka muchę nie ma łapki. A po drugiej stronie kontrastuje z tym bzyczeniem utrzymany w ładnych pastelach komiks A fórmula da felicidade. Nie wiem o czym to, bo nie czytałem, ale postaci są antropomorfizowanymi zwierzakami. Komiks nominowany do tegorocznych nagród. Chyba o poszukiwaniu wzoru na szczęście. Brzmi dobrze, prawda?
Mucha_Formula |
20 lat FIBDA...
...czyli minęło jak jeden dzień. Oryginały prac, które posiada Krajowe Centrum Komiksu i Ilustracji w Amadorze (CNBDI), czyli kilku naszych znajomych. Ta część wystaw również miała prezentację video, z której nic nie było słychać. Jak wszedłem, to akurat JCF coś opowiadał.
20 lat FIBDA |
Spacerkiem...
...czyli kilka zdjęć z włóczęgostwa.
Spacery |
Z tej krótkiej wyprawy do Portugalii pozostały świetne wspomnienia towarzyskie i komiksowe. I coś jeszcze... Pusty portfel. Pamiętam jak kiedyś zdarzało się wracać z wakacji na oparach, z jakimiś groszami ostatnimi w kieszeni. Tym razem było podobnie. Bogatszy o doświadczenia, nowych znajomych z 1,30 w kieszeni. A teraz do pracy, żeby przy okazji wizyty grudniowej dokupić sobie trochę makulatury komiksowej.
qba- the impossible portuguese warrior
pssst! pobudka! :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)