środa, 30 stycznia 2008

pRzYpAdKi portugalskie 10


Coração de arame/ Druciane serce (2001)

Pierwsze wydanie tego komiksu pochodzi z 1997 roku. Cztery lata później, w zmienionej szacie graficznej ukazało się wznowienie, które kupiła i przywiozła mi do Polski koleżanka.

W skrócie: chłopak i dziewczyna wracają na motorze z imprezy. Dochodzi do wypadku. Dziewczyna umiera na jego rękach. I nagle, w tym cichym środku nocy, na pustej drodze, zjawia się tajemniczy człowiek, który obiecuje ożywić dziewczynę. Ale chłopak musi mu oddać swoje serce. W zamian otrzymuje tytułowe druciane. W sekwencji otwierającej historię budzi się na ławce i spostrzega, że serce zniknęło. Wdaje się w dialog z kotem, który zdaje się coś o losie tego serca wiedzieć…

To niesamowite jak wielką rolę w opowiadanych przez JCF historiach odgrywa sen. JCF zastosował bardzo ciekawy zabieg narracyjny z nim związany: oto fragmenty historii opowiadanej przez chłopaka kotu, a potem tej opowiadanej przez tajemniczego człowieka chłopakowi, składają się na sen, który ma dziewczyna. A poza tym mamy tu standardowy dla autora modus operandi: JCF buduje swoją opowieść twórczo przerabiając znane motywy- poświęcenie jednego z kochanków dla drugiego, pakt z tajemniczym diabłem… ups, chciałem napisać z upadłym aniołem… to znaczy z człowiekiem. Tak, dobrze. O czym to ja…? Nieważne. Ważne jest to, że JCF poszalał graficznie: nieregularne kadry, zabawa z grafiką słowa, które staje się przekaźnikiem znaczeń, które nie jest przezroczyste. To pokazuje, że autor ma świadomość potencjału medium, w którym opowiada historie. Na ogół można odnieść wrażenie, że w jego komiksach chodzi bardziej o opowiedzenie jakiejś historii niż o popis graficzny i wykorzystanie specyfiki języka komiksowego poprzez eksplorowanie jego możliwości. Ale to pierwsze wrażenie na ogół jest mylne. Dlatego czytanie Fernandesa dostarcza tyle zabawy i zmusza do wysiłku intelektualnego, a nie pospiesznej lektury między śniadaniem a wyjściem z domu.



qba

PS: grafiki pochodzą ze strony Devir Livraria

niedziela, 27 stycznia 2008

pRzYpAdKiEm wygooglowane c.d.

Właśnie sobie googlowałem w poszukiwaniu informacji uzupełniających o Likwidatorze (do tekstu do następnych Zeszytów Komiksowych) i trafiłem na tego zagranicznego bloga i notkę o komiksach polskich.

Uwielbiam takie ciekawostki i takich fanatyków/poszukiwaczy komiksowych.

qba

Errata: info o tym Panu było już na blogu KG. Dzięki za zwrócenie uwagi ;-)

pRzYpAdKiEm w ciepłych krajach

Niedługo będę nadawał korespondencje z ciepłych krajów, a tymczasem wirtualnie już jedną nogą stoimy za granicą...

menino-triste-em-polaco

qba

sobota, 26 stycznia 2008

Słowo vs obraz 01: Podsiadło vs Banksy

Banksy:



Jacek Podsiadło:

LIST Z TEGO ŚWIATA DO RICHARDA BRAUTIGANA

Gee, Baudelaire
pracuje obecnie
w fabryce Kałasznikowa.
Zamiast prochu
wkłada do pocisków
kwiaty.
Rosjanie sprzedają potem
swoją broń i amunicję
komu mogą.
Na wszystkich frontach świata
fruwają kwiaty.
Bezbronne dzieci i kobiety
dostają swoje porcje kwiatów.
Widziano człowieka, któremu
urwało obie stopy.
Z butów wystają mu teraz pelargonie.
Niejeden został trafiony kwiatem
w samo serce.
Trwa ofensywa japońska.
Sklepy z bronią
pełne są ikebana.
Holandia zagraża
światowej równowadze,
jej ogrodnicy
bliscy są
wyprodukowania
bomby tulipanowej.
Zaniepokojeni politycy
ślą depesze,
„Panie Gubernatorze,
czy nie wydaje się Panu,
że wojna, którą prowadzimy,
stała się jakaś dziwna?”

93.04.11


qba (tłum. prtg. z Revista Ibérica ¿? Rok III, #12, VI.2006)

Carta deste mundo para Richard Brautigan

Gee, Baudelaire
Trabalha agora
Na fábrica de Kalaschnikov.
Em vez de pólvora
Enche projécteis
De flores.
Os Russos depois vendem
Armas e cartuchos
A quem quer comprar.
Sobre todos os campos de batalha
Voam flores.
Indefesas mulheres e crianças
Recebem a sua quantia de flores.
O homem foi visto
Que perdeu um e outro pé.
Agora dos sapatos sai-lhe pelargonium.
Mais do que um
Apanhou mesmo no coração.
Ofensiva japonesa continua.
As lojas com arma
estão cheias de ikebana.
Holanda ameaça
ao equlíbrio mundial,
pois os jardineiros de lá
estão a um passo de
fabricar uma bomba-túlipa.
Os desassosegados políticos
Telegrafam,
„Senhor Governador,
não acha Senhor
que a guerra que fazemos,
tornou-se, assim, esquisita?”

piątek, 25 stycznia 2008

PrZyPaDkI portugalskie 09



Black Box Stories.1: Tratado de umbrografia/ Traktat cienistograficzny

Tytuł tego zbioru sześciu opowiadań komiksowych jest dosyć intrygujący. Taka sama jest zawartość zbiorku i to zarówno graficzna jak i scenariuszowa. Traktat cienistograficzny jest o tyle wyjątkowa pozycją, że JCF jest w tym pRzYpAdKu tylko scenarzystą, a autorem rysunków Luís Henriques.

(tłum.) Otwierając czarna skrzynkę: lot numer 713 do Belize nigdy nie osiągnął swego celu przeznaczenia. Czarna skrzynka została odnaleziona w otchłani jukatańskiej dżungli w pobliżu Uxmal dwa dni po zdarzeniu. Nie była mocno zniszczona, ale po załodze i pasażerach nie pozostał nawet ślad. Zawartość skrzynki wprawiła biegłych w zakłopotanie: zamiast zapisu rozmów z kokpitu oraz wymiany informacji na linii samolot-kontrolerzy lotów, taśma zawierała niezwykłe historie. Pozornie bez związku, opowiedziane cichym i monotonnym głosem, który nie należał do nikogo z załogi…

Czytałem ten zbiorek już trzy razy i muszę przyznać, że z każdą lekturą zyskuje w moich oczach. JCF eksploruje tematy, które równie dobrze mogłyby pojawić się w innych jego komiksach, ale mimo tego nie jest monotonny ani monotematyczny. Przynajmniej mi się taki nie wydał, mimo sporej liczby jego komiksów, którą już przeczytałem (chociaż kilka słabszych rzeczy by się znalazło). A jego pomysły tym razem zilustrował kto inny, nie on sam. Zapewne ku ogromnej uldze krytyków umiejętności rysowniczych JCF (a są tacy). I rysunek prezentuje się znakomicie: na sześć historii Luís Henriques prezentuje pięć różnych stylów graficznych.

Tratado de umbrografia/ Traktat cienistograficzny - o roli cienia w dziejach świata: okazuje się, że niektórzy ludzie mają cień nieproporcjonalnie duży do swojego wzrostu, inni go nie mają. Okazuje się również, że cieniem można się stać, cienia można kogoś pozbawić i że w cieniu działają członkowie pewnej sekty, która steruje losami świata…

Elegia americana/ Elegia amerykańska- krótki komiks drogi, w którym poznajemy człowieka zbierającego rozpłaszczone na asfalcie zwierząta. Poszukuje on również dziedziny, w której mógłby stworzyć dzieło swojego życia… A finału można się chyba domyślić…

A substância de que são feitos os sonhos/ Substancja, z której stworzone są sny- to o czym śni pewien mały chłopiec, staje się bytem realnym, a więc trzeba uważać o czym się śni… Tylko że tego akurat nie można kontrolować.

A feira dos políticos manuseados/ Targ używanych polityków- tytuł mówi chyba wszystko. A wyobraźnia niech wam podpowie do czego można użyć takich polityków. Dosyć zabawna historyjka.

Zuma, o tatuator/ Zuma, tatuażysta- tatuaże ożywają i przejmują kontrolę nad ich posiadaczami. Zuma jest wcieleniem Tezcatlipoki. Niesamowicie oddana kolorem atmosfera.

O avanço do deserto/ Postępowanie pustyni- piasek, piasek, piasek… Pustynia odzyskuje swoją przestrzeń. Ku przestrodze?

Komiks ten ukazał się w 2006 roku i zapoczątkował serię, której drugi tom ma ukazać się w pierwszej połowie 2008. Seria rozpoczęła się na tyle obiecująco, że warto czekać na kolejne tomy. Tym bardziej, że nazwiska kolejnych rysowników zapowiadają rzecz niezwykle wartościową.

Qba

PS1: wspominaliśmy już o serii Black Box Stories przy okazji artykułu pRzYpAdKi portugalskie 07

PS2: grafiki dostarczył FajnyBlogPortugalski. Są to grafiki surowe, jeszcze nie całkowicie przerobione na potrzeby komiksu. Tylko pierwsza pochodzi z opisywanego pierwszego tomu serii.

wtorek, 22 stycznia 2008

... z mejl@

Jakiś czas temu portugalskie wydawnictwo Edições Polvo poinformowało o planowanej na luty 2008 publikacji komiksu Ty jesteś kobietą mojego życia, ona jest kobietą moich snów (Tu és a mulher da minha vida, ela a mulher dos meus sonhos) duetu João Fazenda (rysunek)/Pedro Brito (scenariusz) we Francji (wydawnictwo Six pieds sous terre) pod tytułem Celle de ma vie, celle de mes rêves. Komiks jak do tej pory doczekał się 3 wydań w Portugalii, otrzymał nagrodę za najlepszy album krajowy oraz nagrodę młodzieży w 2000 roku podczas Festiwalu w Amadorze. Przez krytykę jest uznawany za jeden z najlepszych komiksów portugalskich ostatnich lat.

Fakt ekspansji, choć to może zbyt duże słowo, komiksu portugalskiego na zagraniczne rynki cieszy. Tym bardziej, że niewiele z wartych zaprezentowania szerszej publiczności komiksowej tytułów z kraju futbolu, Fátimy i fado dostąpiło tego zaszczytu [po francusku ukazał się Mr. Burroughs Davida Soaresa (scenariusz)/ Pedro Nory (rysunek), a po hiszpańsku Najgorsza Kapela Świata JCF]. Gratulujemy!

qba

PS1: Okładka portugalska i francuska:




PS2: informacje ze strony francuskiego wydawnictwa: info.
PS3: żeby obejrzeć przykładowe plansze poszukajcie odsyłacza "EXTRAIT de 7 PAGES
au format pdf"

pRzYpAdKi portugalskie 08


Daqui a pouco/ Za chwilę (1997)

Tym razem będzie krócej, bo i prezentowany komiks jest krótszy. Podobnie jak Alguém desarruma estas rosas e outras estórias/ Ktoś robi nieporządek w tych różach i inne historie (1997) (pRzYpAdKi portugalskie 07) tak i Daqui a pouco/ Za chwilę (1998) zbiera krótkie historyjki, do których scenariusz i rysunki wykonał José Carlos Fernandes (JCF). Powstały one latem 1997 roku i tym razem są to rzeczy dosyć ciężkie gatunkowo. To znaczy, na ogół JCF tworzy opowieści, w których humor miesza się z melancholią, samotnością, szeroko pojętym smutkiem i wyobcowaniem. W tym pRzYpAdKu odniosłem wrażenie, że pozostał głównie tylko smutek. Nie oznacza to oczywiście, że historyjki są słabe. Po prostu autor postawił na jeden odcień. Ten album przypomina mi trochę Caricatures Daniela Clowesa. Opowieści mimo że spuentowane, w dziwny sposób pozostają otwarte. W każdej z nich mamy narrację pierwszoosobową, mało jest dialogów. Oto kolejni bohaterowie opowiadają historię swojego życia lub pewnego trudnego momentu, w którym się znaleźli. Te monologi wewnętrzne wprowadzają w zadumę, ich smutek jest zaraźliwy…

O maior espectáculo da terra/ Największy spektakl na ziemi- historia człowieka, który jako dziecko nienawidził cyrku. Ale pewnego dnia poznał kobietę-węża, która okazała się mieć jednak więcej z kobiety niż z węża, zakochał się w niej i zaczął występować w cyrku jako iluzjonista. Mimo szczęśliwego zakończenia (?) jednak robi się ponuro, kiedy główny bohater opisuje zabiedzone i pozbawione charakteru zwierzęta cyrkowe… Ja też nie lubię cyrku.

O direito à infelicidade/ Prawo do smutku- to z całą pewnością nie jest wesoła opowieść. Pewien starszy pan bardzo lubi pozostawać sam na sam z melancholią. Lubi poczuć trochę smutku, ale otaczające go społeczeństwo ma być społeczeństwem radosnym, zadowolonym. I w końcu nasz bohater ulega tej propagandzie szczęścia. Nie ma wyjścia, gdyż aby swoich obywateli uszczęśliwić, władza zaczyna dodawać do wody prozac.

No primeiro dia de Outono/ Pierwszego dnia jesieni- człowiek w średnim wieku czuje, że zawsze był stworzony do czegoś większego. Pod wpływem informacji prasowej (podobno statystyczny seryjny zabójca ma 35 lat, jest samotny i pochodzi ze średniozamożnej rodziny) postanawia spróbować swych sił jako morderca…

Daqui a pouco/ Za chwilę- mąż, ojciec, głowa rodziny (poukładanej), analizuje znaki, które przepowiadają nieszczęście. Przypowieść o pRzYpAdKu, którego prawom jesteśmy poddawani w codziennej loterii życia.

Os degraus do Parnaso/ Stopnie Parnasu- O urzędniku, który po godzinach pisze wiersze. Pewnego dnia zamiast ważnych dokumentów rozsyła swoje poematy, przez pRzYpAdEk… I kończy błyskotliwą karierę administracyjną…

A mecânica das almas/ Mechanika dusz- czy nasz mechanik samochodowy może też naprawić naszą duszę? O poszukiwaniu kontaktu z drugim człowiekiem, o samotności i pustce, którą staramy się zapełnić na różne sposoby.

Oczywiście w wyżej opisanych historyjkach mamy sporo pomysłów, które później zostały przeniesione do Kapeli, ale to raczej nikogo nie dziwi?

qba

piątek, 18 stycznia 2008

Przyjaciele Smutnego Chłopca




Portugalski Blog o Smutnym Chłopcu zakończył cykl, w którym prezentowano Smutnego Chłopca w wersjach różnych rysowników. Dziś, u Nas, podwójnie: w interpretacji José Abrantesa (30 lat kariery rysownika komiksów, głownie dla dzieci; http://www.abrantes.interdinamica.com; rysunek czarnobiały) oraz Miguela Rochy (komiksy tego współczesnego autora przedstawimy już wkrótce w serii pRzYpAdKi portugalskie; rysunek kolorowy)

PS 1 zgodę na publikację tych grafik wyraził Portugalski Blog o Smutnym Chłopcu
PS 2 z tego samego cyklu pochodzi wcześniej publkowany u Nas rysunek Smutny Chłopiec vs Roberto Rosz.

qba

czwartek, 17 stycznia 2008

pRzYpAdKi portugalskie 07




Alguém desarruma estas rosas e outras estórias/ Ktoś robi nieporządek w tych różach i inne historie (1997)

Ten album zawiera 15 historii, które JCF stworzył w latach 1991-1995. Niektóre publikowano wcześniej w fanzinach, inne brały udział w konkursach. W 2006 roku 400 egzemplarzy ocalono przed wysłaniem na przemiał i wprowadzono do szerszej dystrybucji (wcześniej sprzedawano ten album podczas imprez komiksowych). To tyle danych technicznych. Teraz słów kilka o zawartości.

O milagre da Rosa/ Cud Róży- częściowo zainspirowane Kafką, częściowo piosenką Throwing Muses (http://www.youtube.com/watch?v=uhJpD0PvfbA). Przedziwna opowieść o tym jak pewien chłopak przychodzi do domu swojej dziewczyny i jej tam nie zastaje. Przy okazji poznajemy dosyć wyjątkową rodzinkę jego wybranki… Szczególnie ciekawa jest postać babki, która mieszka na strychu i stojąc w starej wannie udaje sławnych marynarzy…

Interstellar overdrive- pewnemu astronomowi składa wizytę Księżyc… Ona-Księżyc, która zjada jego teleskop, a następnie nasyła na niego rycerzy Świętej Inkwizycji, którzy aresztują go za szerzenie teorii niezgodnych z nauką Kościoła. Historia ta zdobyła nagrodę im. Rafaela Bordalo Pinheiro w 1993 roku. Jest inspirowana powieściami Georgesa Mélièsa, a tytuł pochodzi od utworu grupy Pink Floyd (http://www.youtube.com/watch?v=di4FRAEe2UY).

O espelho/ Lustro- czy nasze odbicie w lustrze może za nami nie nadążyć? A jeśli tak, to co wtedy zrobimy? Adaptacja opowiadania Gabriela Garcii Marqueza Dialog Lustra ze zmienionym finałem.

Ktoś robi nieporządek w tych różach- tytułowa historia (nagroda im. Rafaela Bordalo Pinheiro w 1991 roku), ale… według mnie nie najlepsza w tym albumie. To również adaptacja opowiadania Marqueza pod tym samym tytułem, przetłumaczonym jako Ktoś rozrzuca te róże. W wersji JCF jednak nikt róż nie rozrzuca. Smutna opowieść o duchu chłopca, który siedzi na krześle w rogu pokoju i na kogoś czeka.

O dia em que choveu para sempre/ Dzień, w którym padało na zawsze- oczywiście i tutaj JCF inspirował się czyjąś opowieścią. Tym razem na warsztat trafiło opowiadanie Ray’a Bradbury’ego. I to właśnie moja ulubiona historia w całym zbiorze. Pośrodku niczego, w absolutnej ciszy i nieprawdopodobnej spiekocie, trzech panów czeka aż spadnie deszcz… Ponieważ zawsze pada 29 stycznia, należy czekać. Fantastycznie oddana atmosfera oczekiwania, pustki, nic-nie-dziania-się. Aż wreszcie monotonię przerywa pojawienie się harfistki, panny Blanche Hilgood. Aby podziękować za gościnę, panna Hilgood daje koncert. Smutne dźwięki harfy mieszają się z pierwszymi odgłosami spadających kropel deszczu. Świetne wyczucie autora co do rozłożenia akcentów rysunkowych. Bardzo dobra adaptacja.

O dragão/ Smok- o dwóch błędnych rycerzach, którzy muszą pokonać smoka. Albo o dwóch błędnych maszynistach, którzy muszą pokonać… Nie, oni nie muszą nikogo pokonać. Oni tylko prowadzą pociąg. Również na podstawie Bradbury’ego.

Mar d’Outubro/ Październikowe morze- adaptacja opowiadania Kobiety, tak, zgadliście, Ray’a Bradbury’ego. Morze wzywa i odbiera życie ukochanemu pewnej plażowiczki. Głupie w sumie…

A vida e como vivê-la/ Życie i jak je przeżyć- zainspirowane Dżumą Camusa. Dwustronicowa wariacja na temat czasu. Niesamowity popis syntezy myśli w ciekawej sugestii na temat tego jak ten czas naprawdę poczuć- w poczekalni u dentysty na niewygodnym krześle, podczas sesji naukowych, z których się nic nie rozumie etc. Można też czytać komiksy (lol).

Dogfight- Rilke, Lichtenstein, Schultz… Co oni wszyscy mogą robić w jednym miejscu? Walczyć jak psy. Żartowałem, bo to dziwna opowieść i nie wiem o co tu chodzi… No bo o co może chodzić w historii, w której znany z Fistaszków pies odlatuje w ostatnim kadrze na swojej budzie???

Sonhos de cegos/ Sny ślepców- bardzo ciekawie skonstruowane opowiadanie. Okazuje się, że niektórzy zazdroszczą ślepcom ich snów. Zastanawialiście się nad tym dlaczego we śnie, jeśli na jawie nosicie okulary, widzicie dobrze bez nich? Pewnie z tego samego powodu ślepcy widzą.

Tornado/Tornado- młody chłopak popełnia zbrodnię i ucieka do Meksyku wraz ze swoją dziewczyną. Ginie z rąk policjantów. Mam wrażenie, że to na podstawie jakiegoś amerykańskiego filmu (lol). Tylko co jeśli cała historia okaże się snem? Albo sprawką tornada…

Lua de papel, linha do destino/ papierowy księżyc, linia przeznaczenia- piękne nawiązanie do Corto Maltese. Co by było gdyby Corto nie naciął sobie na dłoni linii przeznaczenia? Obwoziłby gondolą turystów po Wenecji.

O desilusonsita/Deiluzjonista- niezwykła historia, o zupełnie innym charakterze niż pozostałe w tym zbiorze. Pewien (de)iluzjonista wraca do swojego miasteczka, w którym przed laty dał plamę podczas pierwszego wystąpienia. Wyśmiany, poniżony powraca, aby się zemścić. I robi to w sposób krwawowidowiskowy.

Amnésia internacional/ Międzynarodowa amnezja- jeśli wymazujesz wspomnienia o czymś ważnym, wstydliwym, jeśli zacierasz ślady swoich zbrodni, musisz liczyć się z tym, że zbiorowa amnezja dopadnie też ciebie… (trzecie miejsce w konkursie podczas festiwalu w Amadorze w 1993)

Fuel Moon- żona kocha pieska, mąż pieska nie kocha. Mąż pieska prześladuje, żona jest z tego powodu zła. A Księżyc w pełni… Bardzo fajna, prosta historyjka opowiedziana tylko obrazem.

Sumując: z 15 krótkich komiksów w zasadzie tylko co do 3 mam wątpliwości. Ten zbiór potwierdza niesamowitą umiejętność syntezy jaką mistrzowsko opanował JCF. Pokazuje również w jaki sposób przekładać formy literackie na język komiksu. To świetna wprawka autora przed Kapelą. Sporo z tych pomysłów z powodzeniem mogłoby zostać wykorzystanych w opus-magnum Fernandesa. Śledząc wcześniejsze od Kapeli poczynania autora, z ogromną satysfakcją odkrywa się jak dojrzewała w nim myśl stworzenia czegoś tak wyjątkowego. Pomysłowość, żonglerka nawiązaniami. Wkrótce napiszę o projekcie Black Box Stories, w którym niektóre z historyjek z Ktoś robi nieporządek w tych różach i inne historie zostały narysowane przez innych autorów.

PS informacje techniczne oraz prezentowane grafiki pochodzą z http://kuentro.weblog.com.pt/arquivo/240328.html

qba

niedziela, 13 stycznia 2008

Dziś gra Orkiestra!!! A z nią orkiestrowe Szatanki




W drodze na dzisiejszy mecz (przegrany niestety i pRzYpAdKiEm...) oczywiście trafiłem na wolontariuszy, grających z WOŚP. I jak zwykle zapłaciłem haracz (smile, heh). Przypomniałem sobie też, że jakoś rok temu pod wpływem finału wymyśliłem dwie takie historyjki, żeby pokazać, że Szatanki nie są do szpiku złe. I wróciły wspomnienia związane z Przystankiem Woodstock, z kolejnymi styczniowymi finałami… Tak, warto te inicjatywy wspierać. Do końca świata i o jeden dzień dłużej.

qba

czwartek, 10 stycznia 2008

Noworoczne pRzYpAdKi Szatankowe






Koszmar komunikacyjny- i wszystko jasne.

poniedziałek, 7 stycznia 2008

pRzYpAdKi portugalskie 06

W kolejnej, 6 odsłonie tej rubryki, o 4 historiach, zawartych w 2 albumach, które łączy 1 postać: prywatny detektyw Lou Velvet. Poznajemy go w albumie Abaixo de Cão/ Pod psem (1996). Lou nie urodził się pod szczęśliwą gwiazdą. Interes idzie kiepsko, długi rosną, a poważnych zleceń brak… A jeśli już coś się pojawi, to za psie pieniądze. I właśnie sprawę śmierci psa(ów) musi rozwiązać nasz bohater w tytułowej historii, która kończy się jego hospitalizacją.

Album zawiera również krótszy komiks, O Papagaio de Brutoslawsky/ Papuga Brutoslawsky’ego, w którym dowiadujemy się, że Lou również papug nie lubi… Ale jedna z nich dobrze rozeznaje się w zagadnieniach fizyki kwantowej, co czyni ją obiektem pożądania poważnych obywateli i typków spod ciemnej gwiazdy.

Época morta e (À Suivre)/ Martwy sezon i (À Suivre) (1997) to drugi album z przygodami detektywa. W Martwym sezonie Lou trafia do kurortu, który ma czasy świetności za sobą. Przyjeżdżają do niego na zjazd „skauci wujka Adolfa”, aby w doborowym towarzystwie pośpiewać „Deutchland über alles i inne hity swojej młodości”. I nagle, w tajemniczych okolicznościach zaczynają ginąć. W (À Suivre) (tak, zapewne chodzi o „to” (À Suivre)) Lou zostaje ochroniarzem na festiwalu komiksu, na którym pod jego czujnym okiem zaczynają ginąć znane postaci komiksowe (Lucky Luke zastrzelony przez swój cień, Obeliks przygnieciony menhirem etc.). Ostatecznie tajemniczym przedmiotem, którym dokonywane są morderstwa okazuje się być cegła (zgadnijcie z jakiego komiksu?). A Lou się budzi i wylatuje z pracy na kopach, co rezolutnie kwituje rozcierając zbolałe cztery litery: „Nigdy więcej nie chcę już słyszeć o komiksie…”. Taki los…

Trzeba przyznać, że Lou Velvet to dosyć ciekawie skonstruowana postać. Nieudacznik w przyciemnianych okularach i ekstrawaganckich strojach. Dużo pije i w zasadzie nie szuka spraw, na których rozwiązaniu mógłby zarobić. Kłopoty znajdują go same. Być może nie jest zbyt rozgarnięty (stawiam, że to efekt zbyt częstego zaliczana ciosów w głowę, czego nie szczędzą mu różni dziwni jegomościowie), ale budzi sympatię. Przypomina mi trochę naszego Otto Bohatera. Fernandes bawi się konwencją kryminału i komiksu, umiejętnie żonglując elementami opowieści o prywatnych detektywach. A wszystko to w swoim stylu rysunkowym, z odrobiną czarnego humoru i rozbrzmiewającą w tle muzyką

She wore blue velvet
Bluer than velvet was the night
Softer than satin was the light
From the stars
She wore blue velvet
Bluer than velvet were her eyes
Warmer than May her tender sighs
Love was ours
Ours a love I held tightly
Feeling the rapture grow
Like a flame burning brightly
But when she left, gone was the glow of
Blue velvet
But in my heart there'll always be
Precious and warm, a memory
Through the years
And I still can see blue velvet
Through my tears

(Bernie Wayne/Lee Morris)

qba

ps http://www.youtube.com/watch?v=Rbb5-WZ1VSw
http://www.youtube.com/watch?v=tVfzy7hnpQg&feature=related

pRzYpAdKiEm wygooglowane




Powyżej grafika, na której możemy podziwiać Najgorszą Kapelę. Wiem, że dla wielu osób to najdłużej oczekiwany koncert 2008, a więc poza tradycyjnymi rozrywkami skracającymi czas oczekiwania na muzyków, podziwiajmy ten rysunek- wykonany w trochę innym stylu i kolorystyce niż ilustracje w komiksie, o czym będzie można się wkrótce przekonać na własne oczy i uszy.

A poniżej link dla romańskojęzycznych:

http://jn.sapo.pt/2007/12/19/cultura/jose_carlos_fernandes_cinco_novos_al.html

Pod tym adresem znajduje się informacja o planach JCF na rok 2008, które zakładają kolejnych pięć publikacji. Wspomina się również o wydaniach jego komiksów w Hiszpanii i Polsce. Oraz o tym jak doszło do zorganizowania tourne Kapeli nad Wisłą (podobno jakiś nauczyciel portugalskiego zafascynowany jego twórczością postanowił własnym kosztem i na własne ryzyko przetłumaczyć komiks, a następnie rozesłał go wydawcom; ani słowem nie wspomina natomiast autor artykułu o niewolniczej pracy tłumaczeniowej, którą za tego profesorka musieli wykonać jego studenci…)

qba

niedziela, 6 stycznia 2008

Najlepsze pRzYpAdKi 2007...

...czyli najlepsze komiksy wydane w Polsce w roku 2007. Naszym zdaniem.

qba: z tytułów zagranicznych dla mnie zdecydowanie Umowa z Bogiem Willa Eisnera. Komiks, który kapitalnie wytrzymał próbę czasu. Rysunek, sposób opowiadania i wreszcie same historie, sprawiają, że to dla mnie numer jeden. Nie dziwi jego obecność w kolekcji Mistrzowie Komiksu. Nie dziwi również pierwsze miejsce w naszym podsumowaniu. A dalej, w pRzYpAdKoWeJ kolejności, wyróżniłbym: Karuzelę głupców, Blackhole, Jestem legendą i Sagę o potworze z bagien (dwa ostatnie to najlepsze z Obrazów Grozy jakie ukazały się w drugiej edycji tej kolekcji).

W Polsce: zdecydowanie Śmiercionośni Łukasza Ryłko. Bardzo lubię tak zwane komiksy nieme. Bardzo fajny rysunek i świetna konstrukcja fabularna sprawiają, że to historia wielokrotnego użytku. I pomyśleć, że jeszcze nie bawiłem się w tropienie nawiązań i cytatów, które podobno w komiksie się znajdują. A dalej, również w pRzYpAdKoWeJ kolejności: Na szybko spisane, Pan Blaki i Morfołaki (wydanie zbiorcze). Być może to Morfołaki byłyby dla mnie polskim komiksem roku, ale nie stało się tak z dwóch powodów. Raz: częściowo już te historie były publikowane wcześniej. Dwa: spora ich część nie została narysowana, a pozostawiona w formie scenariusza. Szkoda, bo kilka z nich zawiera świetne pomysły.

Nie mogę również nie wspomnieć o Ósmej Czarze. Genesis. Dla mnie to najlepszy polski komiks, a reedycja w pełnej wersji i poprawionym wydaniu to niewątpliwie wydarzenie roku. Śmiercionośni wygrali, bo to nowy materiał. I w tym wyborze pRzYpAdKu być nie mogło.

mtz: najzabawniejsze w roku 2007 jest to, że najbardziej zapadły mi w pamięć tytuły, które wydano dużo wcześniej (I to niekoniecznie w Polsce), a których nigdy wcześniej nie miałem okazji przeczytać. Przez cały rok byłem jednak na bieżąco i z polskim rynkiem (zwanym przez niektórych "ryneczkiem", nie jestem do końca pewien czemu...), więc i o nim słów kilka naskrobać zdołam ; )

Z komiksów zagranicznych, jak dla mnie "nagrodę za całokształt" wygrywa Egmont: Saga o potworze z bagien i Jestem Legendą z serii "Obrazy Grozy" to dwie opowieści, które dosłownie niszczą zarówno scenariuszem, jak i rysunkiem. Pierwszy tom Baśni dobrze zaostrza apetyt na resztę serii, a Śmierć Gaiman'a (A konkretnie historia "Wysoka cena życia") jest jednym z komiksów, które po prostu trzeba przeczytać.
Naturalnie i inni gracze mieli coś do powiedzenia w kwestii tytułów zagranicznych.
Dla Kultury Gniewu ukłony lecą za publikację długo oczekiwanego dzieła Charlesa Burns'a - Black Hole.
Timof, jak i jego cisi wspólnicy zasługują na wyróżnienie za Karuzelę Głupców Lutes'a, komiks wciągający, świetnie opowiedziany i mistrzowsko narysowany.

Również nasi rodacy w tym roku nie próżnowali. Pojawiło się kilka tytułów, takich jak Yoel: Święty Smok i Jerzy, czy Jeż Jerzy: Człowiek z Blizną, które chociaż dobre, nie robiły większego wrażenia. Swoje premiery miały dwie mistrzowskie reedycje: Ósma Czara Genesis i zebrane Morfołaki, jednak to również nie one plasują się na pierwszych miejscach. Ten honor przypada debiutowi Łukasza Ryłko, czyli Śmiercionośnym i pierwszej części trylogii Michała Śledzińskiego - Na szybko spisane 1980-1990. Ciężko o dwa tytuły tak od siebie różne, zarówno pod względem warstwy graficznej, scenariusza, jak i ogólnej koncepcji, oba jednak urzekają swoim całokształtem i mają w sobie to "coś", dzięki czemu będziemy wracać do nich nawet po latach.

qba: ps o komiksach portugalskich ciężko mi pisać w tym temacie, bo w zasadzie mam do nich dosyć nieregularny dostęp; korciło mnie też żeby coś o Pomidorowej wspomnieć, ale... po lekturze pewnego artykułu na temat przemocy w komiksach najpierw muszę dojść do siebie, trochę pomyśleć i zobaczymy czy coś z tego będzie.

sobota, 5 stycznia 2008

Nietypowo...

...składamy życzenia noworoczne, bo muzycznie. Każdemu życzę, żeby w swoim życiu znalazł tę symboliczną 'gitarę', o której śpiewa wesoły zespół (z Argentyny bodajże)

http://www.youtube.com/watch?v=62Sw1YHCgWs